Cricoteka ma wszystko, żeby stać się jednym z najważniejszych obiektów kulturalnych Krakowa. Ale ma też przeciwko temu potężną, moim zdaniem, przeszkodę.
Cricoteka z lewego brzegu Wisły
Odważny, widowiskowy i wieloznaczny. Piękny, ale pięknem niekiczowatym, pałacowym czy szklano-stalowo-powyginanym. Piękny prostą, ale nieoczywistą formą, efektowną elewacją i nawiązaniem do idei swojego mentalnego patrona – Tadeusza Kantora.
Teren Zabudowany na Facebooku – polub nas i śledź kolejne wpisy!
Cricoteka to naprawdę udany obiekt. I bardzo rzadko się zdarza, żeby była w Krakowie co do tego taka zgodność. Miał pozytywne recenzje w mediach, podobał się dociekliwym, rozważającym wszystkie aspekty architektury forumowiczom ze SkyscraperCity. Nie było przeciwko niemu właściwie żadnych głośniejszych protestów, które nieraz towarzyszą dużym inwestycjom.
Zacznijmy od bryły. Nietypowa, z każdej strony zaskakująca innym kształtem, nietypowym załamaniem, nową perpsektywą. Imponująca z przeciwnego brzegu Wisły, dobrze wkomponowana w ulicę Nadwiślańską, przy której stoi, intrygująca (choć pozornie niedostępna, o czym później) z poziomu nadrzecznego bulwaru.
Cricoteka od strony ulicy Nadwiślańskiej
Projektowany przez konsorcjum IQ2 (Wizja Sp. z o.o.2 Stanisław Deńko, nsMoonStudio Sp. z o.o. Piotr Nawara, Agnieszka Szultk, Kraków) obiekt pięknie nawiązuje do kantorowskich pomników niemożliwych, które artysta „wszkicowywał” we fragmenty miast. Najsłynniejsze z nich to most-wieszak pod Wawelem oraz krzesło z Rzeźniczej we Wrocławiu. Ale oprócz pomników niemożliwych był także prosty rysunek człowieka niosącego stół. I to ten rysunek, twórczo przerobiony, stanowi podstawę nietypowej, opartej na trzech nogach formy budynku.
Rysunek Tadeusza Kantora, przerobiony na budynek. Ze zbiorów Cricoteki
Fajnie, że oprócz stworzenia od podstaw czegoś nowego, Cricoteka nadała drugie życie starym budynkom, pozostałym po podgórskiej elektrowni oraz miejskim domu kąpielowym. Odrestaurowane obiekty chowają się pod „blatem” kantorowskiego stołu, a ponad wszystko wystaje tylko nieco ceglany komin. Połączenie odważnej nowoczesności z lokalnym kontekstem wyszło tu doprawdy wybornie.
A skoro jesteśmy przy lokalnym kontekście, to trzeba pochwalić także wybór lokalizacji. Stare Miasto i Kazimierz są już tak rozwiniętą marką, że nowych obiektów raczej nie potrzebują. Podgórze jest jednocześnie blisko centrum, ale ma wciąż ogromny potencjał rozwojowy. I świetnie, że jest on dostrzeżony i miasto lokuje tam i na sąsiednim Zabłociu kolejne inwestycje, jak Cricoteka czy Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK. Jakby ktoś potrzebował w tej kwestii otrzeźwienia, to proponuję wyobrazić sobie podgórski brzeg Wisły pomiędzy mostami Powstańców Śląskich i Piłsudskiego 15 lat temu.
Nie do końca dobrze przemyślane funkcjonalnie są natomiast dwa elementy – wejście i połączenie z bulwarami wiślanymi. Wejście prosto do podziemia jest trochę nieczytelne, bardziej intuicyjne wydaje się wejście z placu pod budynkiem do obiektów starej elektrowni, tymczasem z placyku trzeba się cofnąć i zejść na dół, na poziom -1.
Jeśli chodzi o Wisłę, to przydałoby się moim zdaniem jakieś pomysłowe „przedłużenie” obiektu na bulwar. Coś, co tworzyłoby strefę przejściową pomiędzy Cricoteką a ścieżką, zapraszało spacerowiczów do środka. Rzecz jasna, nie może to być tabliczka z napisem Cricoteka i strzałką kierującą na pobliskie schody. Ale teraz oddzielenie bulwarów od dominującego nad nimi obiektu jest bardzo wyraźne i nie tworzy, moim zdaniem, w ludziach impulsu do opuszczenia spaceru wykroczenia poza zadarcie głowy do góry i powiedzenie „Wow”. Zwykłe schody, nie prowadzące zresztą bezpośrednio do Cricoteki, to za mało.
Cricoteka z bulwaru wiślanego, po prawej schody na górę
Nie tylko sama bryła nawiązuje do sztuki Kantora, ale także pomysł opakowania całego budynku w ażurową, rdzawą konstrukcję. Na jednym z etapów swojej twórczości Kantor był zafascynowany ambalażem, czyli opakowywaniem przedmiotów, architektury, a nawet aktorów, co pozbawiało wszystkie obiekty ich pierwotnych właściwości. Cricoteka została z każdej strony obłożona właśnie takim ambalażem, z krótkimi, prostokątnymi, poziomymi otworami. Daje to widowiskowy efekt wieczorem, gdy podświetlone „opakowanie” pozwala podejrzeć potężną, betonową konstrukcję budynku.
Świetnym i oryginalnym pomysłem było też obłożenie „blatu” stołu od spodu szlifowaną blachą, która działa jak lustro. Będąc na placyku dosłownie pod budynkiem, możemy się przejrzeć.
Cricoteka ma 6 kondygnacji (w tym jedna pod ziemią), ale dwie z nich są zarezerwowane tylko na klatkę schodową – taka jest konstrukcja obiektu. Tylko podziemie, dół i dwa górne piętra są na większej powierzchni, dwupiętrowa klatka schodowa jest w jednej z „nóg” budynku. W podziemiu oprócz recepcji jest księgarnia, na parterze sala teatralna i archiwum, a na górze przestrzeń wystawiennicza i kawiarnia.
Ta ostatnia ma szansę stać się jednym z najciekawszych lokali tego typu w Krakowie. Zajmuje północno-zachodni róg piątego piętra, więc oferuje fantastyczny i bardzo nietypowy, skierowany wzdłuż rzeki, a nie tylko na jej przeciwległy brzeg, widok na Wisłę, z kładką Bernatka na pierwszym planie. Aczkolwiek, moim zdaniem, błąd popełniono nie planując tarasu na dachu obiektu. To ogromna, płaska powierzchnia, w genialnym miejscu i z przepięknym widokiem na Wisłę, Podgórze, Kazimierz i Stare Miasto. Przez cieplejsze pół roku tłumy klientów niemal gwarantowane. Część z nich na pewno odwiedziłaby także muzeum.
Kawiarnia na ostatnim piętrze Cricoteki
I przy tłumach będąc, przechodzimy do zasadniczego problemu. Czyli przeznaczenia budynku. Bo z całym szacunkiem dla twórczości Kantora, mam ogromne obawy, co do frekwencji w tym fantastycznym obiekcie. A jeśli nie wypełni się on ludźmi, jego zalety znacznie zblakną.
Wydaliśmy ponad 50 milionów złotych na budynek poświęcony twórcy, którego zna bardzo niewielu Polaków. Można uznać, że taki właśnie obiekt może to zmienić i dzięki niemu rozpoznawalność Kantora znacznie wzrośnie. Moim zdaniem to mrzonka – musiałby stać się ogólnopolską marką, jak Centrum Nauki Kopernik, żeby odnieść aż taki wpływ. Misja budynku jest szlachetna, ale czy aby na pewno w tym wypadku dobraliśmy koszty odpowiednio do potencjalnych korzyści? Czy raczej bliżsi jesteśmy wpisania się nową Cricoteką w politykę „białych słoni”, czyli obiektów drogich, prestiżowych i efektownych, ale których pozytywny wpływ na miejsce, w którym się znalazły, jest znikomy. Ilu krakowian przyjdzie na ekspozycję, na której wystawione są eksponaty z przedstawień Kantora? Ile osób będzie korzystać z archiwum reżysera? Ile znajdzie niewidoczną z dołu kawiarnię i będzie mogło nasycić się pięknym widokiem na Wisłę. Oby i w kwestii ludzi nie okazało się, że wpisano budynek w dzieło Kantora tak doskonale, że klimat Cricoteki będzie odpowiadał nastrojowi „Umarłej klasy”.
Podsumowując, mam mieszane uczucia. Mamy wspaniały obiekt, ale postawiliśmy go dla bardzo wąskiej elity. Poza tym, że będzie cieszył oko spacerowiczów nad Wisłą i mieszkańców Podgórza, skorzysta z niego bardzo niewielka grupa ludzi. Chyba że dyrekcja Cricoteki zaskoczy nas jakimś spektakularnym, innowacyjnym, skierowanym do szerokiego grona odbiorców, programem. Co przecież nie jest niemożliwe i czego gorąco życzę.
bo w Polsce zamiast porządku robi się imprezy dla Władzy http://www.almoc.pl/img.php?id=3293 i co ty Wyborco na to?
nieprzysalanie
Dawno nie czytałem czegoś tak fajnego
świetny wpisik