O Parku Miejskim „Ogrody Łobzów” Krowoderska.pl napisała już wiele. Że dzieci dokonały obywatelskiego zajęcia placu zabaw, że miasto buduje wolno, że szybko delegalizuje, i że jest mały i plastikowy (tu, tu i tu). Dla dzieci jednak te wszystkie formalne przepychanki nie są interesujące (zresztą dla kogo są?). Dla kilkulatka liczy się przecież przede wszystkim dobra zabawa. I własnie od tej strony patrząc, chciałem wtrącić swoje trzy grosze na temat nowego placu zabaw.
A więc będzie o user experience, z perspektywy dzieci, ale i rodziców, którzy na nowym placu zabaw raczej nie odpoczną.
Roweru nie ma gdzie zaparkować, nie mówiąc o dostaniu się na plac zabaw z wózkiem (teraz wiem, od strony stacji benzynowej znajduje się drugie wejście bez schodów). Plac zabaw jest ogrodzony podwójnym płotem (bezpieczeństwo?), a jego powierzchnia jest malutka. Ponadto, część powierzchni zajmują rośliny. Dobrze, że są, nie przeczę, ale projektant na małej powierzchni chciał zmieścić dużo zieleni i całkiem sporo skomplikowanych sprzętów. Czy mu się udało? Nie sądzę. Dzieci stłoczone są na środku placu zabaw, wokół tak zwanego „nokautownika” – zabawki, huśtawki, karuzeli (trudno powiedzieć co to jest), która budzi wiele emocji. Głównie z powodu wypadku, który już miał tam miejsce (o wypadku). Nokałtownik bardzo mi się podoba, bo można się na nim huśtać, kiwać na boki, a także kręcić. Z punktu widzenia większego dziecka zabawa jest przednia, zresztą sam chętnie spróbowałbym się pohuśtać, bo urządzenie podobno pozwala poczuć się jak ptak. Jednak dla wszystkich innych na placu zabaw to urządzenie jest prawdziwym utrapieniem, bo chwila nieuwagi i… można zostać znokautowanym. Huśtawka jest inna niż wszystkie, więc trudno przewidzieć, którędy można przejść, a którędy nie. A dodatkowo, o zgrozo, jest umieszczona w centralnym miejscu placyku.
Z punktu widzenia pięciolatka o placu zabaw: jest fajnie, można się powspinać, można poskakać, tato, mamo, długo tu jeszcze będziemy?
Z punktu widzenia dwulatka: chcę iść do domu.
Z punktu widzenia rodzica: Uważaj na nokałtownik!!! Nie przez środek!!! Idź naokoło!!! No dobra, chodźmy na inny plac zabaw, ileż można…
Pozostałe spostrzeżenia umieściłem w podpisach zdjęć:
Nazwę „nokautownik” wymyślił Sylwester Swo.
Jest plac zabaw źle nie ma placu zabaw źle, nie ma ławki źle jest drewniany brzeg piaskownicy źle, jest jedno wejście źle jest drugie to i tak źle bo jedno jest złe, nie umiem czytać to się naucz czytać jak korzystać z parku i wytłumacz dziecku, wytłumacz dziecku do czego służy czerwona linia w koło urządzeń, może na podstawie czerwone światło STÓJ. Można narzekać albo się cieszyć, życie jest za krótkie.
Problem w tym, ze rodzice teraz nie maja zadnego autorytetu u nich i na wytlumaczenie czegos nie maja sposobu…. Dlaczego tak jest – chyba kazdy wie.
A 40% nie potrafi nawet normalnie rozmawiac z dziecmi – przykre to!
Czyli co jest rozwiązaniem nie posiadanie dzieci, czy nijaki gumowy – „bezpieczny” świat dla idioty?? obniżanie poziomu wszystkiego, dostosowywanie, „naginanie” świata, podawanie na tacy?? Niektórych zagrożeń nie wyeliminujemy, zawsze znajdzie się jakiś idiota czego dowodem może być Nagroda Darwina.
Angela da popalić ? http://www.almoc.pl/img.php?id=2961
nieprzekrzykiwanie
miło się czytało
pozdro dla autora, fajnie piszesz:)
podoba mi się