Dusseldorf. Na chwilę

Dusseldorf to miasto, które nie potrzebuje Jana Gehla. Pewnie on sam przyjechawszy tutaj powiedziałby to, co ja po wyjściu z U-Bahna. Tu jest human scale. A może raczej menschlichen Maßstab?

Pierwsze wrażenia z lotu do Nowego Jorku z przesiadką w Berlinie to refleksje po pobycie w Dusseldorfie. Mniejsza o to jak sie tu znalazlem. Wazne, ze po dwugodzinnym spscerze przez stare miasto troche mniej zaluje jednego straconego dnia w Big Apple.

Pierwsze wrazenie po wyjsciu z U-Bahna: moglbym tu zamieszkać. Starówka w Dusseldorfie to oczywiście turystyczna część miasta, jednak w piątkowe południe turyści są tutaj mniej widoczni niż w Krakowie w środowy poranek.

Knajpy w małych postportowych kamienicach przyciągają swoją swojskością i oryginalnym charakterem.

20150911_124023

20150911_125805

20150911_123839

20150911_123912

 

Niech żałuje każdy, kto przyjechał tu z katatem. Idąc przez atl stadt można wręcz delektować się ferią zapachów miasta. I nie zaznałem wśród nich smrodu starej ryby 😉

20150911_130545

20150911_131024

Na piwo lub obiad wychodzą w większości osoby, które akurat mają przerwę w pracy. Trójka kolegów omawia interesy przy czymś przypominającym pizzę, pan ociekający złotem przy kuflu bhrsztynowego piwa kończy poranną prasówkę, a kelner z knajpy, w której zatrzymaliśmy się na alt biera, nie che przyjąć 10-eurowego napiwko od swojego – tak wnioskuję po ich wcześniejszych rozmowach – stałego klienta.

Skoro już o tym piwie… Dusseldorf to stolica altbiera. To (takie i takie piwo). Najciekawszy jest jednak sposób picia tego trunku w Dusseldorfie. Przychodzisz do baru, stajesz (tu w knajpach są często stojące miejsca przy bankietowych mini ławach) lub siadasz, a kelner przynosi Ci szklankę. Trochę podobną do tych, z których piliśmy w PRLu herbatę, czyli walcowatą, z cieńkim szkłem, ale nieco węższą i wyższą. Jak maże tradycja, pojemności są małe, 0,2 lub 0,3. Nie dlatego, że w Dusseldorfie mało piją lub mają słabsze głowy niż w Monachium. Tutaj kultura piwna jest na naprawdę wysokim poziomie. W bawarii jest jak w Starbucksie, gdzie mała kawa zaczyna sję od 375 ml. W Dusseldorfie jest jak w Nowej Prowincji, gdzie cappucino dostaniesz takie jak we włoskim Neapolu. Małe, intensywne i aromatyczne. W małych pojemnościach piwa chodzi o to, żeby zachować smak, aromat i odpowiednie nasycenie dwutlenkiem węgla. Od stolika odchodzić nie trzeba. Gdy piwo się kończy, kelner przynosi następne (chyba, że rozpozna w tobie turystę, lub postawisz szklankę do góry dnem). Bo cały koncept polega na tym, że pije się z małych szklanek, żeby zachować walory piwa, a kelner troszczy się o to, by szklanka nigdy nie była pusta. Genialne? Tak.

/Fotki/

Kopenhaga w pigułce. Tak myślę o Dusseldorfie. Urokliwa starówka, malownicze kanaliki, oryginalne muzea (filmu, ceramiki) i prężny ośrodek finansowy z mieniącymi się w słońcu biurowcami. Moja żona mówi, że Dusseldorf czerpie z trzech kultur: niemieckiej, francuskiej i holenderskiej. Jeśli popatrzeć na mapę Europy to trzeba przyznać, że coś w tym musi być.

Swoją drogą, komunimacja w mieście jest na bardzo wysokim poziomie. Z lotniska do centrum hustorycznego Dusseldorfu mozna dojechać w 24 minuty autobusem, a do Hautbahnhoffu kursuje szybki S-Bahn S-11, który zawiezie cię tam w 11 minut. Wydaje sję zresztą, że kolej podmiejska tutaj mogłaby być wzorem a naszych miejskich włodarzy, którzy od lat starają się skomunikować Kraków z Katowicami.

W turystycznym starym mieście spokojnie, ale nie leniwie. Ten jedzie do pracy, tamci krzątają się po pomoście, w knapie ożywiona dyskusja przy czterech kuflach z litrowymi piwami. O godzinie 13 już przecież można.

W mieście znalazłem ichniejszy Stary Kleparz. I lepszy i gorszy od krakowskiego. Lepszy, bo schludny, z bogatą ofertą, małymi knajpkami z pysznym jedzeniem. Gorszy, bo drogi, mniejszy i bez takiej głębi jak nasz.

Gdy wąskimi uliczkami dociera się do nabrzeża Renu oczom ukazuje się przedziwny i niczym nie zakłcony widok na rząd starych kamienic. Tam musi być właśnje dusseldorfska sielanka.

20150911_132149

Z lewej strony zgoła co innego. To nowy Dusseldorf. Dzięki ludziom tam pracującym są pieniądze na utrzymanie pięknej starówki, a samo miasto szybko ściga w zamożnośc i wpływach coraz większe niemieckie metropolie.

20150911_132340

Miasto cechuje jakiś dziwny spokój, niczym beztroska połączona z zakorzenionym i podświadomym ordnungiem. Nikomu nie przeszkadzają nawet ogódki knajpiane, które stoją metr od przejeżdżających co chwilę tramwajów.

20150911_134533

A motorniczy, który z powodu chwilowego tramwajowego korku zatrzymał się jeszcze przed przystankiem, otworzy szybę i cierpliwie zacznie odpowiadać na pytania pewnej rodzinki, która spyta o trasę, a później, pomimo postoju przed przystankiem otworzy drzwi i pozwoli swoim pasażerom wejść od razu, skoro już są tuż przy drzwiach.

Jeśli nie w Nowym Jorku, to mógłbym zamieszkać w Dusseldorfie, mówię pod koniec spaceru. Ale może to było tylko zauroczenie? Bo to był Dusseldorf na chwilę… Na chwilę przed Nowym Jorkiem

  5 comments for “Dusseldorf. Na chwilę

  1. ~elo
    12 września 2015 o 21:43

    Korekta!!!

  2. 9 listopada 2016 o 12:49

    nieprzystosowywany

  3. 23 lutego 2017 o 13:43

    fajowy artykuł

  4. 18 września 2017 o 17:23

    hehe dobre

  5. 20 września 2017 o 01:56

    dodaje do ulubionych

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *