Startup i agroreklama – czyli historia pewnego biznesu

My som uczuleni na brzydote od zawsze i zawsze my chcieli mieć jakomś działalność gospodarczą. W 2009 roku, jak dobrze sobie ze wspólnikiem i jego szwagrem ostatnio przy piwku i grylu przypominaliśmy, wymyśliliśmy biznes. Już wtedy trwała ta nagonka na te reklamy wiszące na budynkach, która zresztą trwa do dziś. Wiecie na pewno o co biega, wszyscy wiedzom. Nam te szmaty, jak te fachury to nazywają, nie przeszkadzajo, ale zwietrzylimy sposobność na zarobek. Skoro źle, że wiszą na budynkach, to nich leżą na glebie. Nikomu wadzić nie będą.

W tym czasie my akurat kilka razy robili na zlecenie takie zbocza, no wiecie. Agro cośtam rozwijasz, przyciśniesz kamieniami, żeby na wietrze nie trzepotało, wsadzasz kilka iglaków i jest pięknie, a kosić nigdy nie trzeba. Ludzie to lubiom. No i my wpadli na pomysł, że zamiast nudnej zielonej lub czarnej maty, my takie reklamy jak z tych budynków użyjemy. Na przykład te babeczki, które wiszą na cracovi. Robiom wrażenie, nie? Fajnie by takie mieć przed domem.

Akurat my trafili na na okres w roku 2009, że modne były te startupy i inkabutory przedsiębiorczości, więc jeszcze nam unia kasy na start dała. Bylemy zatrudniali conajmniej trzy osoby. A to nie problem, bo ja przecie mom szwagra, i wspólnik mo szwagra, więc jest nas czterek i w papierach wszystko się zgadza, bo musi. Ale robimy tak naprawdę tylko ja i wspólnik.

Tyle się mówi o tej przeszczeni, żeby jako tako ładnie było, przyjaźnie, zielono. My więc dajemy reklamę, ale o zieleni nie zapominajo. My gwaratujom, że sadzonki bedom, ale bedzie ich mało, by nie zasłaniały ani znaczka firmy, ani nie lądowały na tych, no jak to powiedzieć, delikatnych miejscach kobietek na reklamie. Co by wszystko było przyzwoicie, z gustem i w sam raz.

My nawet raz usłyszeli, że ludzie mówiom, że to taka agrotkanina w wersji prestiżowej, że piękniejsza od takiej zwykłej. My wiedzo, tym bardziej, że jeszcze taka agroreklama na siebie i na nas zarabia.

Zarzucali nam, że reklamujom my się za pomocom fotomontaża. A mało to słynnych architektów swoje dzieła tak prezentuje? Przecie zanim zbudujom te architekty dom, to coś ludziom pokazać muszom. Pokazujom wiec te, no jak to się nazywa, wizaulacje? wizualicje? wizualizacje? My też więc mogo montaże robić. Cel w końcu uświęca środki – zawsze tak szwagier powtarzał.

Ale dzisiaj mija 6 lat od naszego startupu wiec my chcieli coś z naszej portfolii pokazać w internetach. A więc oglądajcie i podziwiajcie. Oto nasza realizacja na Chełmskiej, no wiecie, jak się z tej wsi Bronowice jedzie na Liszki po kiełbase, to w połowie drogi po lewej.

Aha, i jeszcze jedno, jak sonsiad tego szefa co się na reklame w ogrodzie zdecydowal zobaczył, to sam zapragnął mieć takie coś. Ale nie stać go było na prestiż i na razie ma tako zwykło agrofolie. My wszystko na zdjenciach dokumentujemy, bo klienci pytajo o portfolie, a my idziemy z duchem czasu… Dość gadania, oglądajcie teraz i czytajcie podpisy pod zdjenciami koniecznie!

I jeszcze jedno, jakby kto nie wierzył, że to wszystko naprawde istnieje, to niech sobie ten niedowiarek pojeździ wyrtualnie i poobczaja nasze dzieło, o tutaj.

agroreklama (3)

Było szaro, nudo i brzytko, prawa? To zdjencie z naszego wniosku do uni europenskiej o dofinansowanie. Źródło: porfolia naszej firmy.

agroreklama (4)

To ten słynny nasz fotomontaż, też my go dali do unijnego wnioska. My proponujo dodanie koloru do krajobraza. Lepiej jest, nie? No i oko jest wreszcie na czym zawiesić.

agroreklama (5)

Rok 2009. Skarpa jakich wiele – nudna, porośnięta trawą, niepraktyczna, bo kosić trza.

 

agroreklama (6)

Rok 2011. Początek naszych prac i starań. Teren wyrówniony, pierwsza warstwa agroreklamy już leży na glebie.

 

agroreklama (7)

Też rok 2011. My już nie pamientajo, czy to druga warstwa, żeby było trwalej, czy my zamienili tą pierwszą na jaśniejszom na życzenie klienta. Bo klient nasz pan – wiadomo.

 

agroreklama (8)

Rok 2013. Efekt końcowy. Za to własnie nam ludzie płacom!

 

agroreklama (9)

Rok 2015. Trochę smuto, że nasze dzieło jakimś kamperem brzytkim zastawione. Dobrze, że chociaż pół widać, bo dalej na siebie zarabia ta agroreklama. Już lata leży – prawda, że jest trwała?

 

agroreklama (1)

To ten sonsiad, o którym my pisali. Tu na zdjenciu rok 2011, skarpa taka przecientna, zwykła, bo trawiasta.

agroreklama (2)

I nasze dzieło. Rok 2013, zwykła folia na całej skarpie. Kosić nie trzeba. Szkoda, że sonsiad nie chciał pakietu prestiż, dupneliby my mu jakieś wielkie wypasione auto przed oknami. Beemwu albo nowego passasika, no wiecie, tego co go wybrali autem roku.

  5 comments for “Startup i agroreklama – czyli historia pewnego biznesu

  1. ~Andrzej
    17 maja 2015 o 22:11

    tak jak z wiedzą z matematyki – też nie można zrozumieć http://www.almoc.pl/img.php?id=3286

  2. 9 listopada 2016 o 12:32

    nieporozpinanie

  3. 7 marca 2017 o 23:40

    wystrzałowo piszesz

  4. 16 września 2017 o 15:57

    wystrzałowo napisane

  5. 18 września 2017 o 10:54

    Fajny wpisik

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *