Rozumiem stanowisko stojące za głosem Piotrka. Przynajmniej staram się zrozumieć. Chodzi o to, by nie pogłębiać podziałów, by nie łapać za słówka, by nie podgrzewać atmosfery. Tym niemniej, nie mogę zgodzić się z tezą, że rower nie jest tematem politycznym. Jest nim. Jak najbardziej i to z kilku powodów.
Piotrek pisze: Tak, rower jest polityczny. W takim sensie, w jakim wszystko może być polityczne, bo każdą ludzką decyzję, każde działanie, można skomentować w polityczny sposób. Oczywiście za tym zdaniem stoi tak naprawdę jego negacja, ale myśl od której wychodzisz, jest jak najbardziej prawdziwa. Wiele osób z grupy niezadowolonych w obecnych realiach politycznych zapewne nie interesowała się specjalnie polityką, może nawet nie chodziła na wybory. Głosy zawiedzionych, głosujących na obecnie rządzących też są już widoczne w mediach. Dlaczego mają dziś problem? Bo uważali, że polityka ich nie dotyczy. A ona dotyczy nas na każdym kroku. To, czy w szkole są lekcje pływania lub tańca zależy od decyzji politycznej o liczbie godzin WFu. Lub decyzji politycznej na szczeblu samorządowym, czy budować halę sportową, czy basen. Polityka jest główną przyczyną tego, czy papierosy są drogie, czy można je palić na przystankach, czy w lodówce są freony i czy ktoś skorzystał z preferencyjnego kredytu studenckiego i uczciwie spłacił go z nawiązką lub też założył fikcyjną firmę na rok i zebrał dotację, by zniknąć z rynku np. ekologicznych szamb. Z kwotą 40 000 pln minus ZUSy za rok. Tak też jest z rowerami. W okolicy, z której pochodzę jest względnie płasko i od wielu lat w poniedziałkowe poranki z okolicznych wsi do miasteczka zmierzają na rowerach panowie i panie. Wiek 40+, 50+, 60+. Zapewne nie emanują swym wegetarianizmem na fejsie, nie pili w życiu sojowego latte. Ale to, że zmierzają na targ ulicą a nie drogą rowerową jest wynikiem politycznej decyzji. Lub ignorancji. Ignorancji klaszczących dziś głośno ministrowi Waszczykowskiemu samorządowców, którzy oszczędzają na takich fanaberiach, jak DDRy i tym, którzy po prostu nigdy nie wpadliby na to, że DDR może ułatwić życie komuś innemu niż turyście w weekend. Może wielu z tych rowerzystów to elektorat ministra Waszczykowskiego? To być może ci właśnie rowerzyści 40+, 50+ i 60+ są największym beneficjentem depenalizacji jazdy rowerem po alkoholu (wywalczonej przez zupełnie inną grupę, o której poniżej), choć wcale nie są tego świadomi? A ta decyzja o depenalizacji to czysta polityka. Nic innego. Poniekąd chodzi tu o coś, co Anglicy nazywają policy zamiast politics. U nas po prostu strategia, priorytety. Lub jej brak.
Drugi powód jest nieco inny. Tu chodzi o świadomy konflikt wartości. O świadomych swoich praw obywateli. Ktoś wsiada na rower, bo tak jest szybciej lub wygodniej niż zapchanym i rzadko jeżdżącym autobusem. Ale jest też ktoś, kto kupił rower, bo chce zadbać o zdrowie. Bo chce zrezygnować z samochodu i może to zrobić. Świadomie. Chce zminimalizować swój ślad węglowy, bo słyszał o globalnym ociepleniu. Tym globalnym ociepleniu, co do którego nie ma już żadnego sporu wśród naukowców. Jest za to spór polityczny. I minister Waszczykowski jest w grupie, która politycznie stoi po zupełnie innej stronie niż wspomniany rowerzysta. Świat niedawno pożegnał się w Paryżu ze starym systemem energetycznym a minister Waszczykowski nie chce przyjąć tego do wiadomości. Jego poglądy, jego rzecz. Ale spór jest polityczny. A z racji tego, że minister doszedł właśnie do władzy i ma na nią realny wpływ, realizował będzie swoje polityczne cele. Nie ma tam niestety zbyt wiele o rowerach, co sprawdzałeś analizując programy wyborcze.
Na koniec zacytuję fundamentalną wątpliwość Piotrka: To w takim razie jestem jakimś schizofrenikiem, bo poruszam się i rowerem i samochodem, dobierając środek transportu w zależności od moich potrzeb i możliwości. Raz więc bywam marksistą, raz konserwatystą… czasem tego samego dnia. Obawiam się Piotrek, że niestety dla Ciebie, systemy polityczne nie kończą się na systemach dwupartyjnych.
ostry ten zwierz http://www.almoc.pl/img.php?id=2177
Zgadzam, się, że polityka dotyka nas na każdym kroku i niektóre tematy po prostu nie mogą być niepolityczne, ale moim zdaniem akurat wypowiedzi ministra spraw zagranicznych mało przekładają się na rzeczywistość dla rowerzystów – bo to jest temat polityczny, który powinien być dyskutowany i planowany w skali lokalnej, a nie w skali globalnej, którą powinien zajmować się minister.
Jako człowiek ma on jakieś tam poglądy na ten temat, ale to nie jego bajka, nie jego decyzja
W tekście odwołuję się do badania programów partii przed wyborami – http://terenzabudowany.blog.pl/2015/10/23/przestrzen-publiczna-krajobraz-i-architektura-w-kampanii-wyborczej-czyli-na-kogo-glosowac-zeby-bylo-dobrze-latarnik-wyborczy-terenu-zabudowanego/ Minister Waszczykowski jest politykiem partii, która o rowerach, czy to z ust premiera, samorządowca, czy kogokolwiek innego, nie mówi tam nic. Więc różnicy nie ma 🙂
dzięki za ciekawy wpis
dzięki za ciekawą historię