Życie po wyborach

Ogólne spojrzenie na wyniki wyborów samorządowych pokazuje, że właściwie nic się nie zmieniło. Wygrali albo wygrają ci co mieli wygrać, sejmiki podzieliły między siebie największe partie, tradycyjnie wysoki wynik osiągnął w skali kraju PSL.

Ale ogólne spojrzenie zazwyczaj niewiele mówi. Dlatego przyda się spojrzenie szczegółowe. Spojrzenie na nasz teren zabudowany.

1. Co nadawało ton debatom podczas kampanii wyborczej? Miejsca pracy? Inwestycje drogowe? Przyciąganie dużych firm do stref ekonomicznych? Nie, nie i nie. Głównymi tematami debaty publicznej były komunikacja miejska, kłopoty mieszkaniowe, usprawnianie poruszania się po mieście (niekoniecznie poprzez budowę nowych dróg), budowa ścieżek rowerowych i organizowanie przestrzeni miasta tak, żeby była możliwie znośna i wygodna dla wszystkich jego mieszkańców.

2. To się oczywiście nie wzięło z niczego. Od co najmniej 5-6 lat w Polsce o przestrzeni publicznej mówi się w pewnych, rozszerzających się powoli kręgach, właśnie w tym klimacie. Karakter, Centrum Architektury, 40000 malarzy wydają kolejne książki, z dużych mediów często podejmuje temat Polityka i od czasu do czasu Wyborcza, od niedawna piszemy o tym także na Onecie. W to wszystko weszły tworzone od lat, a zjednoczone w tym roku ruchy miejskie i, choć rządzić po tych wyborach raczej nie będą, to, chcąc-nie chcąc, oponenci mówili ich językiem i przejmowali ich pomysły. W Krakowie doszło do takiej sytuacji, że gdyby zabawić się w łączenie programów z kandydatami, nawet śledzący kampanię miałby kłopot odpowiednim dopasowaniem. Pod postulatami z ulotki Marka Lasoty z PiS spokojnie mógłby się podpisać Tomasz Leśniak z Porozumienia Ruchów Miejskich. Narracja została zmieniona. To duża zmiana. Być może ważniejsza, niż niejeden mandat radnego.

3. Zmiana narracji nie przełożyła się na głosy – tak można pomyśleć w pierwszej chwili. Bo nie ma mandatów w Krakowie i Gdańsku. No dobra, nie ma. Ale w większości miast, w których PRM startował – udało się coś ugrać. Ruchy miejskie wprowadzą swoich ludzi do rad Poznania, Opola, Świdnicy, Torunia i Raciborza, a także do Śródmieścia Warszawy. A dodatkowo w Gorzowie Wielkopolskim prezydentem zostanie Jacek Wójcicki, który zdeklasował w pierwszej turze urzędującego od 16 lat prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka! Beton kruszeje, pojawiają się spore szczeliny.

4. W wielu miastach okazało się też, że urzędujący prezydenci odbiorą lekcję pokory. Nie ma zwycięstwa w pierwszej turze w Gdańsku, Wrocławiu, Krakowie, Poznaniu ani Warszawie. Najciekawiej jest w stolicy Wielkopolski, gdzie prezydent Ryszard Grobelny dostał tylko 27% głosów. Do drugiej tury ostatecznie przeszedł Jacek Jaśkowiak, ale ważne i ciekawe jest to, że Grobelny dostał 46 tysięcy głosów, a trzej kolejni kandydaci razem wzięci – 90 tysięcy. Jeśli negatywnie nastawiona do Grobelnego część poznaniaków się zmobilizuje i pójdzie na drugą turę – Grobelny nie dostanie ratusza na kolejną kadencję.

5. Druga strona medalu jest taka, że wybory w skali kraju wygrał PiS, po piętach depcze mu Platforma, na trzecim miejscu jest PSL, a dodatkowo w wyborach na prezydentów bardzo często kandydaci PiS zajmowali drugie miejsca, nieraz z bardzo dobrymi wynikami (Warszawa, Wrocław, Kraków, Łódź, Gdańsk). A to oznacza, że zdecydowana większość naszych rodaków wciąż głosuje za partiami, a nie za ludźmi i program ma tu znaczenie marginalne. Trudno inaczej wytłumaczyć sukcesy Jacka Sasina w stolicy, Marka Lasoty w Krakowie czy Andrzeja Jaworskiego w Gdańsku. Zwłaszcza Kraków daje tutaj sporo do myślenia – Lasota jeszcze we wrześniu nie myślał w ogóle o kandydowaniu, nie istniał w debacie o rozwoju tego miasta, a zebrał ponad jedną czwartą głosów. Leśniak, który rozkręcił kampanię przeciw igrzyskom nie znalazł sposobu na przekucie tego organizacyjnego sukcesu na głosy w wyborach. Pokonała go partyjna machina PiS. Zaryzykuję stwierdzenie, że dla głosujących w pierwszej turze na Lasotę w ogóle nie liczyło się miasto jako takie. Głosowali albo przeciwko Majchrowskiemu, albo za Jarosławem Kaczyńskim. Albo wydawało im się, że głosują na Józefa Lassotę – prezydenta Krakowa w latach 1992-98, obecnie posła PO. Pomysły na miasto były daleko.

6. Zmiana organizacji polskich miast wciąż się toczy. Wybory nie mogły jej zatrzymać, mogły ją spowolnić lub przyspieszyć. Teraz wszystkich, którym zależy na tym, żeby polskie metropolie, Polska powiatowa i polskie małe miasteczka stawały się bardziej przyjazne dla KAŻDEGO mieszkańca, czekają fascynujące, wypełnione pracą cztery lata. Walka będzie się toczyć o żłobki, przedszkola, mieszkania komunalne, dostęp do służby zdrowia, ścieżki rowerowe, efemeryczne miejskie inicjatywy, równe chodniki, parki, place zabaw, czyste powietrze, tworzenie przestrzeni sportowych i rekreacyjnych, lepszą jakość i rozsądną cenę za komunikację publiczną, większe pieniądze na budżety partycypacyjne.

7. Tak zupełnie na marginesie – jeśli chodzi o wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów, to Polacy zagłosowali generalnie za kontynuacją. Więc chyba nie jest w tym kraju tak źle, skoro wybieramy wciąż tych samych ludzi do rządzenia, nie? 🙂

  1 comment for “Życie po wyborach

  1. ~Lenka
    15 marca 2015 o 12:46

    „pal w łóżku, nie zostawiaj ich bez pracy…”
    http://www.almoc.pl/img.php?id=3117

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *