Dlaczego wolimy kłamać na temat prędkości niż przyznać, jaka jest prawda?

Zamiast poprawić sytuację na polskich drogach, wolimy się zbiorowo okłamywać, by przypadkiem nie przyznać, że to prędkość jest winna obecnemu stanowi rzeczy. Niestety okłamywanie się skutkuje też działaniami pozornymi, na które tracimy czas, energię i pieniądze. Póki tak będzie, na polskich drogach nie będzie żadnej poprawy.

Jesteśmy na szarym końcu. Można powiedzieć, że tak jest w przypadku wielu statystyk, ale akurat, jeśli chodzi o bezpieczeństwo ruchu drogowego, to znacząco odstajemy od reszty Unii Europejskiej. Widząc taki stan rzeczy, powinniśmy wziąć się do roboty i jak najszybciej poprawić sytuację! Dlaczego tak się nie stanie? Bo wolimy się okłamywać niż zmierzyć z prawdą. Po prostu nie chcemy przyznać jak jest, by dało się coś z tym zrobić. I dlatego pozorujemy działania, co finalnie na nic się nie przekłada. Przyznanie w Polsce, że to prędkość jest winna tragicznej sytuacji na drogach, jest dziś wyzwaniem tego samego kalibru, co wprowadzenie do szkół wychowania seksualnego, naprawa finansów publicznych czy przyznanie, że płacenie podatków nie jest głupotą.

Przekraczanie prędkości jest powszechną normą a jazda zgodnie z przepisami uważana jest przez druzgoczącą większość za przejaw frajerstwa. Dlatego też niedawne wyznanie Piotrka uważam za szczególny przejaw odwagi, choć po komentarzach pod jego tekstem widać, że bynajmniej nie jest w spokojnej jeździe osamotniony. I to cieszy. Trudno powiedzieć gdzie i kiedy zaczęła się ta hipokryzja, ale obecnie jest ona w temacie prędkości zdecydowanie dominującym dyskursem. Jesteśmy w stanie stawać na głowie, a nasze konstrukcje logiczne mógłby obalić delikatny podmuch zdrowego rozsądku. Ale nie. To nie na nasze siły, by przyznać się do luk w rozumowaniu. Dlatego powszechnie brniemy w to bagno. Część poniższych argumentów padła w komentarzach, do niektórych Piotrek odniesie się w osobnym tekście.

Drzewa

Po pierwsze trzeba znaleźć inny niż prędkość powód. Lista jest długa, ale zaczniemy od drzew. Sprawa wydaje się prosta, bo one raczej nie mają wiele na swoją obronę. Dlatego też nasza gwiazda sportów motorowych – Pan Krzysztof – już jakiś czas temu wydał na nie wyrok. Ten zaś potwierdził NIK i Pan z powiatowego zarządu dróg. A jeśli ktoś ma wątpliwości? To na pewno ekolog, co za pieniądze przypina się łańcuchem do drzewa i jeszcze szarżuje życiem niewinnych kierowców. Bo niby dlaczego ktoś ma ginąć, tylko dlatego, że wypadł z drogi akurat na drzewo? Tymczasem fakt, że za zachodnią granicą najdłuższy samochodowy szlak turystyczny to niekończąca się aleja drzew, co gorsza utrzymywana przez ADAC (czyli niemiecki automobilklub) nie daje do myślenia naszej gwieździe sportów motorowych. Może nie zna niemieckiego automobilklubu. Może fakt, że niemieckie drogi są znacznie bezpieczniejsze to tylko złudzenie. Może wreszcie Czechy, które powszechnie dosadzają właśnie drzewa wzdłuż dróg, a przy tym również mają bezpieczniej, to tylko przypadek. No i wreszcie mały szczegół – z drogi nie wypada się zbyt często, jeśli umie się dostosować PRĘDKOŚĆ do panujących warunków (czego wymagają od nas przepisy). Ale przecież to z pewnością nie prędkość…

DSC_0824_crNowodosadzane drzewa wzdłuż drogi w Czechach – 2014; fot. J. Kaim-Kerth

Dobre drogi

Poza tym winę można zrzucić np. na beznadziejne drogi. Fakt, że w ramach programu tzw. schetynówek już wyremontowano ponad 10 000 km dróg lokalnych a wiele projektów jest w trakcie realizacji, ma tutaj wg wielu marginalne znaczenie. Że dynamika przyrostu długości dróg ekspresowych i autostrad ma dziś poziom niespotykany nigdy wcześniej również się nie liczy. I nie ma też znaczenia takie porównanie, że w latach 2008-2012 na Słowacji przybyło 35 km autostrad, podczas gdy w Polsce 600 km. W tym samym okresie to jednak Słowacja stałą się europejskim liderem w poprawie bezpieczeństwa na drogach, podczas gdy Polska wciąż grzeje miejsce na szarym końcu listy. Nie wspominam nawet o takim szczególe jak to, że dobre drogi sprzyjają rozwijaniu wyższych prędkości, co w przypadku zderzenia znacząco podnosi tzw. ciężkość wypadku. Po prostu na pewno nie prędkość…

Pijani kierowcy

No i pijani kierowcy – to wszystko na pewno przez nich! Tak przynajmniej powszechnie się uważa. Nikt nie pochwala jazdy po pijanemu, ani nie usprawiedliwia kierowców pod wpływem, ale szczerze trzeba przyznać, że ledwie 11% wypadów w 2013 roku to wypadki z udziałem nietrzeźwych. Wiem, że to nie pasuje do medialnej ofensywy zarówno rządu, jak i opozycji sprzed kilku miesięcy. Że trudno się z tym pogodzić, bo tak łatwo skierować ogólnonarodową niechęć do pijanych za kółkiem. Ale diagnoza jest nieprzejednana – oni ledwie pogarszają wynik. Główna przyczyna leży gdzieś indziej. Oczywiście lepiej nie sprawdzać, gdzie…

Wszyscy inni

Zazwyczaj piesi. Bo nieoświetleni (więc parlament ekspresowo przyjmuje ustawę o obowiązku noszenia odblasków mając jednocześnie wielki problem z przyznaniem pierwszeństwa pieszym przy przechodzeniu przez pasy… choć to tam ginie ich najwięcej). Bo wtargnięcie na jezdnię pod nadjeżdżający samochód to wyróżniająca się pozycja w policyjnych raportach o bezpieczeństwie. Szkoda tylko, że ten sam Policjant nie określa wówczas w raporcie, z jaką prędkością nadjeżdżał pojazd… Szkoda też, że w innych krajach (gdzie na drogach jest znacznie bezpieczniej niż w Polsce) nie ma takiej kategorii, jak wtargnięcie pod samochód, bo zakłada się, że to po stronie silniejszego leży więcej odpowiedzialności. Jak chociażby w Holandii, gdzie w przypadku wypadku samochodu np. z rowerzystą domyślnie, do wyjaśnienia sprawy winny jest kierowca samochodu. Ale nie w Polsce. U nas winni są raczej rowerzyści – zazwyczaj dlatego, że są. To prawda, że liczba wypadków z ich udziałem wzrasta w ostatnich latach, ale niestety mało kto posługując się tym argumentem zwraca uwagę na fakt, że ich udział w ruchu drogowym również znacząco wzrasta. Winni mogą być też źli kierowcy. Tacy, którzy zbyt wolną jazdą zmuszają „dobrych” do wyprzedzania w trudnych warunkach. Czasami winne są też „baby za kółkiem”. I bez znaczenia jest fakt, że kobiety sprawcy wypadków w 2013 roku stanowią ledwie 23%.

Planowanie przestrzenne

To właściwie najbardziej sensowny argument. Polskie wioski i miasteczka ciągną się wzdłuż dróg, jak Klan i Dynastia razem wzięte. Porównując je choćby do miejscowości na Słowacji czy w Czechach jest po prostu gorzej. Ale po pierwsze Polska jest w tym względzie bardzo zróżnicowana i Warmia czy Opolszczyzna to zdecydowanie coś innego niż Małopolska. W niektórych regionach zabudowa jest zwarta i obszar zabudowany jest stosunkowo krótki. Po drugie, sami się w znacznym stopniu przyczyniamy do pogarszania i tak beznadziejnej już sytuacji. Jak szacuje w książce „Wanna z kolumnadą” Filip Springer, obecnie planami zagospodarowania przestrzennego objętych jest około 25% kraju. Gdyby jednak chcieć zasiedlić te tereny, które w istniejących planach przeznaczono pod zabudowę, to mogłoby na nich zamieszkać od 70 do 90 milionów ludzi… Wygląda więc na to, że samorządy naprawdę liczą na sprawczą moc becikowego. A skąd się wzięły takie plany? Ano stąd, że każdy właściciel działki naciskał na planistów by jego grunt przekwalifikować na budowlany właśnie. Z pewnością nie przyszło mu do głowy, że podobnie zrobią inni i co gorsza do tych potencjalnych budynków trzeba będzie dojechać drogą inną niż autostrada. Gdyby nawet sieć autostrad i ekspresówek była zrealizowana, to na tym polu lepiej nie będzie. Lepiej już po prostu było.

Więc kto i co?

Kto? Kierujący mężczyzna w wieku 20-24 – to najliczniejsza grupa sprawców. Tuż przed kierującym, nieco starszym mężczyzną (25-29, dalej 30-34). To prawdziwi sprawcy wypadków. A warunki? Odcinek prosty, sucha jezdnia, dobre warunki atmosferyczne, światło dzienne (tak w kontekście obowiązkowych odblasków)… No a przyczyna? Ostatni raport Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego wskazuje na prędkość. Ale już zamieszczony tam na stronie 11  podział tzw. udziału wypadków sam w sobie jest… jeśli nie manipulacją, to co najmniej lekkim nieporozumieniem. Statystyki podają bowiem taki podział:

udzial

Czy przypadkiem wypadek „z udziałem pieszych” nie mógł wynikać z „nadmiernej prędkości” (osobna kategoria)? Czy wypadki „spowodowane przez młodych kierujących” absolutnie nigdy nie były jednocześnie „spowodowane nadmierną prędkością” lub też nie były wypadkami „z udziałem pieszych”? A czy „najechanie na drzewo” nie wiązało się nigdy z przekroczeniem prędkości? Jak widać nawet najnowszy raport KRBRD ma problem z jednoznaczną diagnozą… Pewnie tak samo, jak większość kierowców. Bo przecież kłamstwo powtarzane wiele razy w końcu musi stać się prawdą…

  150 comments for “Dlaczego wolimy kłamać na temat prędkości niż przyznać, jaka jest prawda?

  1. 22 sierpnia 2014 o 23:04

    Gratuluje autorowi dosadnego ujęcia sprawy. Polska ma fatalne statystyki wypadkow. Mamy tez brawurowych kierowców i kulturę jazdy azjatyckich hord. Nie umiemy sie z tym problemem uporać od lat.

    Mamy tez specyficzna mentalność kierowców, dla których samochód jest synonimem wolności, czymś w rodzaju świętego prawa i przedłużenia prywatnej posesji. I masę agresji, zniecierpliwienia i ” jawampokażyzmu” na drogach.
    Polscy kierowcy nie lubią pieszych, nie lubią rowerzystów, a najbardziej chyba nie lubią siebie wzajemnie.

    Niedawno czytałam artykuł w the economist o polskich statystykach wypadkow – z komentarzami. Obcokrajowcy opisywali tam swoje wrażenia z jazdy po Polsce. Wiało groza – i to wcale nie ze względu na drzewa, kobiety za kołkiem czy zły stan dróg.

    Po prostu jesteśmy postrzegani jako drogowa dzicz. I można by to było z powodzeniem olać, gdyby tych zagranicznych opinii nie potwierdzały statystyka i codzienne doświadczenie.

    Jest źle. Mamy totalnie nienormalny, niebezpieczny i archaiczny stosunek do samochodów.

    A najzabawniejsze w tym drogowym filmie grozy jest to, ze nasi politycy maja ta sama mentalność – „chronią” pieszych uprzywilejowując kierowców, zamiast pojąć te prozaiczny oczywistość, ze to po stronie silniejszego powinna leżeć większość odpowiedzialności.

    Tak długo, jak długo pieszy będzie musiał uważać na kierowcę, a nie kierowca na pieszego – będzie źle.
    Posiadanie prawa jazdy wiąże sie w Polsce niemal ze wszystkim, ale nadal nie z poczuciem szczególnej odpowiedzialności.

    • ~bbh
      27 sierpnia 2014 o 09:52

      Pieszy również powinien poczuwać się do szczególnej odpowiedzialności. A nie, w stanie wskazującym, poruszać się, oczywiście nieprawidłową stroną drogi tzn. nie widząc nadjeżdżających pojazdów, w ciemnym ubraniu, po zmroku. To plaga, z którą trzeba zrobić porządek.
      A przed dawaniem szczególnych praw pieszym mocno bym się zastanowił. Rozmawiamy o Polsce. Społeczeństwo nie dzieli się na kierowców i pieszych. To ci sami ludzie, ta sama mentalność. Idiota zza kółka pozostanie idiotą nawet gdy porusza się na własnych nogach.

    • ~Konrad
      27 sierpnia 2014 o 11:22

      „Polscy kierowcy nie lubią pieszych, nie lubią rowerzystów, a najbardziej chyba nie lubią siebie wzajemnie.”

      Pewnie, że nie lubię rowerzystów.
      Od marca koło miejsca w którym pracuję na niektórych ulicach wprowadzono ruch jednokierunkowy.
      Rowerzysta jadący pod prąd po zwróceniu uwagi (kulturalnie – powiedziałem że ruch jednokierunkowy na tym odcinku dotyczy również rowerzystów) odpowiedział z jadem w głosie: „A co, nie zmieścimy się?!”.
      Szanuję rowerzystów i innych uczestników ruchu drogowego, ale buców widzących tylko czubek własnego nosa – nie cierpię.

    • ~RononDex
      3 września 2014 o 23:41

      Czytając komentarze można dojść do wniosku, że polscy kierowcy (no, może nie wszyscy) z zasady nie lubią nikogo i niczego co znajduje się w zasięgu ich wzroku. Polski „kierowca” na drodze musi być sam, musi królować, nikt nie może przeszkadzać mu w zap*dalaniu, nikt nie może go opóźniać. Dobrze by było gdyby razem innymi użytkownikami dało się jeszcze usunąć drzewa, rowy, słupy, krawężniki, domy… i generalnie wszystko inne, a cały teren RP wyasfaltować od granicy do granicy. Z jednej połowy zrobić wielki plac do zap*dalania a z drugiej połowy parking. Wg komentarzy to do tego to się chyba sprowadza… Ale wątpię by i w takim przypadku skończyło się niezadowolenie „miszczuff” kierownicy.

  2. ~Dominik Kaim
    23 sierpnia 2014 o 07:46

    @Ania dzięki za komentarz! Politycy mają „tę samą wrażliwość”, bo to również obywatele, kierowcy i mieszkańcy tego kraju. I co oczywiste wybiera ich większość:) Dlatego też ważne jest, by skupić się na lobbingu na rzecz dobrych rozwiązań – żeby politycy mieli szanse je poznać, bo teraz niestety niewiele o nich wiedzą.

    • 23 sierpnia 2014 o 22:49

      Całkowicie się zgadzam. Tkwimy w widocznym problemie nie widząc perspektyw na zmianę, lub szukając ich tam, gdzie (jak dowodzi praktyka innych państw) próżno ich szukać. Trzeba więc pokazywać, że i jak można inaczej. Jak można inaczej myśleć, poruszać się, organizować życie w miastach – w jakich okolicznościach i z jakim skutkiem.

  3. 23 sierpnia 2014 o 14:56

    Rozpocznę może od stwierdzenia, że jedyne słuszne podatki są na policję, sądy, wojsko i ustrojowy rząd, a reszta jest zbyteczna.
    Nie wiem o jakich drogach pan mówi, ale ja w swojej okolicy mam mnóstwo dróg, na których drzewa praktycznie rosną, a korzenie robią na powierzchni wyboje.
    Co z tego, że drogi dobre, jak co chwila trafia się troll, co jedzie 70 w terenie niezabudowanym?
    Co z tego, że drogi dobre, jak dają ograniczenie do 50, bo trzy domy przy prostej drodze stoją?
    Co z tego, że ekspresówki, skoro niedzielni rajdowcy zapychają lewy pas?
    To, że piesi mają pierwszeństwo na pasach nie znaczy, że są na nich nieśmiertelni, ani nie znaczy, że mam przez miasto jechać 20 km/h, bo wszędzie są pasy.
    A rowerzyści to osobny problem, bo ustawodawca uznał, że człowiek w wieku 18 lat nagle magicznie posiada wiedzę na temat ruchu drogowego i może jeździć rowerem.
    Z jednego miasta do drugiego mam 15 kilometrowy odcinek, a na nim 3 miejsca, w których można bezpiecznie wyprzedzać i 3 fotoradary.
    Samochody zostały stworzone do jak najszybszego transportu, a drogi mają im to umożliwiać. Tymczasem drogowa mapa Polski przypomina talerz spaghetti.
    Oczywiście nie zmywa to odpowiedzialności z idiotów wyprzedzających na podwójnych ciągłych i przed wzniesieniami, albo na trzeciego, których też nie znoszę.

    • ~Dominik Kaim
      23 sierpnia 2014 o 21:31

      Do jeszcze szybszego transportu stworzono jednak samoloty

      • ~internetowy
        27 sierpnia 2014 o 10:13

        To polecam szybko transportować się samolotami między polskimi miastami. Pozdrawiam.

    • ~asik
      27 sierpnia 2014 o 09:56

      Lepiej tego nie można było ująć.Brawo!!

    • ~Bartol
      27 sierpnia 2014 o 10:24

      Zgadzam się w 100%.
      Nie wolno szaleć na publicznych drogach ale nie wolno też popaść w paranoję (jak autor artykułu) i przyjąć, że spowolnienie ruchu drogowego jest cudownym lekiem na wszystkie problemy ruchu drogowego.
      Pieszy nie może mieć pierwszeństwa nawet na pasach w sytuacji, gdy wkracza lub wbiega na jezdnię tuż przed nadjeżdżający pojazd. Rowerzysta nie może utrudniać ruchu innych uczestników i być świętą krową, którą przepisy stawiają w szczególnie uprzywilejowanej sytuacji. Jadąc ścieżką rowerowa i zbliżając się do skrzyżowania powinien zachować ostrożność, zwolnić i w razie potrzeby ustąpić pojazdom nadjeżdżającym z prawej (podobnie jak muszą robić na skrzyżowaniach kierowcy innych pojazdów).
      Samochody są po to, by sprawnie i bezpiecznie przemieszczać się z punktu A do B. Jeśli spowolnimy ruch na drogach (dając przywileje pieszym, rowerzystom czy wprowadzając inne zmiany w przepisach lub oznakowaniu dróg) to obudzimy się w sytuacji, w ktorej nie warto korzystać z auta i ludzie nie wyjeżdżają na weekend poza miasto, członkowie rodzin nie odwiedzają się, w wakacje nie jeździmy nad polskie morze, w polskie góry, na Mazury, ale lecimy do Egiptu czy Grecji.
      Uważam, że należy podejmować działania, które upłynnią i uregulują ruch, czyli sprawią, by ruch pojazdów odbywał się z możliwie stałą i wysoką prędkością, zbliżoną dla wszystkich uczestników ruchu.
      Jeśli w terenie niezabudowanym nie spotkam przed sobą ofiary losu, która toczy się 70 km/h, to nie stanę przed dylematem, czy wydłużyć czas przejazdu 200km trasy o 40 minut, czy też wykonać ryzykowny manewr wyprzedzania.
      Jeśli badania techniczne przestaną być fikcją, to nie wyeliminujemy z polskich dróg mnóstwo pojazdów, które nie mogą bezpiecznie rozpędzić się do 120 km/h na drodze ekspresowej i 140 km/h na autostradzie, czyli hamują ruch, ograniczają jego płynność i zmuszają innych do zaskakujących manewrów.
      Jeśli ograniczenia prędkości będą rzeczywiście dostosowane do warunków na drodze i do stanu technicznego dzisiejszych aut (takiego stanu technicznego, jaki powinien być, a nie stanu gruchotów, które nie powinny przejść badań), nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie tych ograniczeń łamał.
      Jeśli rowerzyści nie będą korzystali z jezdni tam, gdzie równolegle biegną ścieżki rowerowe, to nie będę musiał ich wyprzedzać, wjeżdżając na sąsiedni pas.
      Jeśli wprowadzimy obowiązek rzeczywistych a nie fikcyjnych jak dziś badań psychofizycznych kierowców (łącznie np. ze sprawdzianem na symulatorach) oraz wprowadzimy zasadę, że takie badania należy przejść co 5 lat, to wyelimunujemy z ruchu ulicznego kierowców, którzy nie powinni się w nim znaleźć bo utrudniają życie innym i stanowią zagrożenie dla siebie i otoczenia oraz prowokują innych uczestników ruchu do niestandardowych manewrów.
      I nie znaczy to, że nie należy również z całą surowościa eliminować z polskich dróg szaleńców.
      Pozdrawiam

      • ~stacho
        27 sierpnia 2014 o 12:04

        Bartol dzięki że napisałeś to co napisałeś.
        Tylko kto na to zwróci uwagę. To nie poprawne politycznie.
        Dzięki tym „kulturalnym”, „praworządnym”, „poprawnym” kierowcom. publicystom, działaczom wszelkiej maści – mamy od lat trend wprowadzania kolejnych ograniczeń i co raz większą ilość prób ich egzekwowania ( tylko od kierowców, od organizatorów ruchu nie ).
        Efekt – statystki pokazują:
        – średnia prędkość przemieszczania spada
        – bezpieczeństwo się nie poprawia

        Czy to trudne wyciągnąć logiczny wniosek – nie tedy droga?

  4. ~Janusz
    27 sierpnia 2014 o 10:00

    Brawo, ktoś wreszcie napisał prawdę o tych naszych mistrzach kierownicy i politykierach

  5. ~tom
    27 sierpnia 2014 o 10:01

    Kolejny nawiedzony lewacki społecznik !!! Problemem dla niego jest ,że ktoś łamie bzdurny przepis. Obyś gościu nie musiał pracować jako kierowca !

    • ~GD
      27 sierpnia 2014 o 10:08

      tom… Głupek jesteś i pewnie dlatego pracujesz jako kierowca. A jeśli już jesteś kierowcą, to powinieneś starać się przeżyć. Ale – jak widać – nie starasz się… bo jesteś głupek…

      • ~( . )( . )
        27 sierpnia 2014 o 11:51

        No cóż @GD, można mieć też inne podejście. Jeśli boisz się jeździć, to może zostaw to zawodowcom. Jak ktoś sobie nie radzi jako dyrektor, to nie powinien być dyrektorem. Zatem jeśli ktoś sobie nie radzi jako kierowca, niech chodzi pieszo lub korzysta z komunikacji publicznej.
        Chyba logiczne, że sytuację na polskich drogach lepiej rozumie zawodowy kierowca pokonujący 100k km rocznie, niż pan w kapeluszu, jeżdżący po bułki do sklepu za rogiem.

  6. 27 sierpnia 2014 o 10:05

    Ja mam taki przepis na bezpieczeństwo :
    – zwiekszamy prędkości na autostradzie do 150km/h (i tak każdy jedzie tyle)
    – zwiekszamy prędkości na expr do 130km/h
    – zwiekszamy predkosci na niezabudowanym do 100km/h
    – zmieniszamy prędkości na zabudowanym do 40km/k

    z jednoczesną podwyżką mandatów o 500% a nawet o 1000%.

    • ~internetowy
      27 sierpnia 2014 o 10:11

      I kto ci będzie jechał w mieście po drodze z dwoma pasami w każdą stronę 40km/h? Przecież to jest bezsens kompletny.

      • ~Miastowy
        27 sierpnia 2014 o 10:21

        Każdy Ci będzie jechał tyle ile na znaku, jeżeli kilka razy zapłaci za prędkość słony mandat i dostanie kilka cennych punktów. Jeżeli pozostanie bezkarny – burak będzie pędził 100 kmh przy znaku 40 kmh a człowiek rozumny i tak się do znaku dostosuje.
        To już wiesz, kim jesteś…

        • ~Pepe
          27 sierpnia 2014 o 10:29

          Trafnie to ująłeś!

        • ~( . )( . )
          27 sierpnia 2014 o 11:44

          Od tego są społeczności kierowców, żeby się ostrzegać przed „złodziejami zza krzaków”. Z obserwacji moich wynika, że podział jest około 50/50. Połowa chce utrzymać obecne przepisy, a druga połowa nie ma nic przeciwko szybkiej i dynamicznej jeździe.
          Może w ogóle znieśmy ograniczenia (i tak 75% się do nich nie stosuje) i sprawdźmy, czy ilość wypadków wzrośnie o więcej niż 1%.
          Moim zdaniem wręcz utrzyma się na tym samym poziomie.
          Za to znacznie spadłaby, gdybyśmy zaczęli uświadamiać pieszych i rowerzystów. Może zamiast biadolić, jak to ciężko jest przejść przez ulicę należy wprowadzić przejścia ze światłami w miejscach, gdzie rzeczywiście trudno jest przejść (z uwagi na duży ruch).

  7. ~aqq
    27 sierpnia 2014 o 10:05

    droga aniu, jeżeli posiadasz, jak to określiłaś „kulturę azjatyckiej hordy” to popracuj nad kulturą. ale jednak przypuszczam że to chodzi o coś zupełnie innego. otóż jak wielu moich rodaków, za autorem tej nędznej ramoty włącznie, posiadasz mentalność kolonialnej dziczy dla której najważniejsze jest „co o nas myślą za granicą” i żeby się podlizać tej zagranicy gotowa jesteś przypisywać samej sobie najgorsze z możliwych cechy. walcz z tymi kompleksami.
    a autorowi pragnę przypomnieć że za naszą zachodnią granicą w kraju zwanym niemcami na autostradach nie obowiązują ŻADNE OGRANICZENIA PRĘDKOŚCI. jeżeli tylko nie stoi jakiś znak to „można dawać ile fabryka”. i jakoś dziwnie nie powoduje to jednak masy śmiertelnych wypadków.
    bajdurzenie o tym jak to się u nas wspaniale drogi remontuje i buduje to przystoi rządowym propagandystom albo komuś kto tej propagandzie uwierzył. bo ktoś kto po tych drogach jeździ doskonale widzi że te „nowo zbudowane autostrady” tyle mają z autostradami wspólnego co „krzesło elektryczne z krzesłem”. ciągle są „w budowie” choć już „przejezdne” a jak przestają być „przejezdne” i zostają naprawdę „oddane do użytku” to za chwilę zaczynają się na nich remonty bo już po paru latach coś pęka i się rozsypuje. nie ma tygodnia żeby gdzieś ruch nie „odbywał się jednym pasem”. dziwić się że takie drogi nie zwiększają bezpieczeństwa może tylko ostatni głupiec.

    • ~Niemiec autostradowy
      27 sierpnia 2014 o 10:17

      drogi ~aqq!
      Po pierwsze – musiałeś długo (albo może wcale) nie być w Niemczech. Tam teraz nie obowiązują ŻADNE OGRANICZENIA PRĘDKOŚCI na ok 1/5 sieci autostrad. Na 4/5 są ograniczenia do +/- 120 kmh 😉
      Po drugie – Niemcy posługują się autostradami od czterech pokoleń a my jesteśmy de facto w pierwszym „autostradowym” pokoleniu. Zatem nic dziwnego, że nie umiemy się – przynajmniej znakomita większość – autostradami posługiwać. Wystarczy popatrzeć, jak „nasi” wjeżdżają na autostradę. Zamiast rozpędzić się na rozbiegówce i płynnie włączyć w ruch zwykle jest spowolnienie a czasem i stop na pasie rozbiegowym… Być może ojciec wielu takich kierowców jeździł furmanką…
      Po trzecie – jeżeli droga jest zła wszyscy wyposażeni w rozum zwalniają…
      Po czwarte – SZEROKOŚCI!

      • ~( . )( . )
        27 sierpnia 2014 o 11:31

        Jeśli droga jest „zła”, to rzeczywiście wszyscy zwalniają. Problem polega na tym, że w PL nie ma odpowiedniego oznaczenia, że droga jest „zła”. Gładka droga, na której bez problemu można śmigać 180 km/h w zakręcie okazuje się nachylona na zewnątrz zakrętu, są tak koleiny albo hopka. Oczywiście oznaczenia nie ma, z wyjątkiem ograniczenia prędkości. Tylko czy w PL można zaufać tym ograniczeniom? Na każdym zakręcie jest takie samo oznaczenie, niezależnie od widoczności, stanu nawierzchni czy średniego natężenia ruchu. No i klasyczny przykład ograniczeń z powodu skrzyżowania w obrębie łuku lub w okolicach wzniesienia. Zamiast pasów rozbiegowych też lepiej zastosować ograniczenie do 50!!!, na długości 100m na DK, gdzie dopuszczalna prędkość do 90 km/h, a praktyczna 120.

    • ~olo
      27 sierpnia 2014 o 12:15

      Masz rację ! W Niemczech nie ma ograniczenia prędkości na autostradach !!! Jakiś czas temu Unia Europejska chciała zmusić Niemcy do ograniczeń . Kanclerz Merkel zajęła jednoznaczne stanowisko – zgoda na ograniczenie do 430 km/h !!! ( chyba , może 450 km/h , dokładnie nie pamiętam )
      Wzięła pod uwagę przemysł samochodowy !!! Tak rząd dba o interesy swojego kraju !!!!

  8. ~Myk
    27 sierpnia 2014 o 10:09

    To teraz teoretycznie. Dajmy większe prawa pieszemu i od razu widzę sytuacje kiedy jadąc z przepisową 50 w odległości 10 m od pasów nagle widzę energicznie wchodzącego pieszego . Jak mam wyhamować? Dla porównania droga hamowania dla samochodu o masie ok 1 t i na suchej powierzchni wynosi ok 30m. Ale przecież to pieszy ma pierwszeństwo? Taki układ doprowadziłby do absurdów że aby nie narazić na wypadek z pieszym trzeba by się poruszać ok 20km/h ninę. Sorry ale z taka prędkością to wolę komunikacje miejską.

    • ~Pepe
      27 sierpnia 2014 o 10:28

      Nie denerwuj się, niedługo Twój dylemat zostanie rozwiązany na wzór przepisów niemieckich – tam kierowca ma obowiązek zatrzymać się przed przejściem dla pieszych, gdy pieszy zbliża się do niego – nikt Ci znienacka wtedy na drogę nie wejdzie. Tak to już jest z nami Polaczkami – trzeba nas cywilizować obcymi wzorcami, niestety… Projekt leży już w sejmie

      • ~Myk
        27 sierpnia 2014 o 11:05

        W porządku a poza przejściem dla pieszych? Też? Co z rowerzystami , którzy nagminnie wjeżdżają na pełnej prędkości na pasy ? Nie dalej niż wczoraj miałem taką sytuację. Czerwone światło , stoję do skrętu w prawo . Zapala się zielona strzałka. , ruszam a tuż przed maską przemyka mi rowerzysta na czerwonym świetle? Dlaczego tylko kierowcy mają uważać na to się dzieje na drodze? Dlaczego tylko kierowcy maja myśleć za wszystkich a inni są zwolnieni z myślenia? Kiedy idę pieszo tak samo uważam na co się dzieje jak prowadząc samochód.

        • ~Pepe
          27 sierpnia 2014 o 13:14

          O ile wiem i słyszałem z różnych przypadków, wykładnia jest taka, że z wypadku na przejściu dla pieszych trudno jest się kierowcy wybronić w sądzie, bo jest obowiązany zawsze zachować szczególną ostrożność – choć zdarzało się, że uniewinnianio kierowców, którym pieszy wtargnął na jezdnię nagle na pasy (ale tu wszystko zależy niestety od widzimisię sądu i policji). Natomiast jak ktoś znienacka wparowuje na jednię poza przejściem, to on popełnia wykroczenie na własne ryzyko, nie kierowca. Jest tylko zgryz z sumieniem, no ale to już nie kwestia prawna. Również rowerzyści przejeżdżający przez pasy łamią prawo o ruchu drogowym na własne ryzyko. Wiesz, to że inni łamią prawo nie zwalnia Ciebie ze stosowania się do niego – to się raczej nigdy nie zmieni. A poza tym za kółkiem staram się zawsze pamiętać o dwóch poradach: 1) od mojego starego instruktora nauki jazdy – oczy dookoła głowy, taki to fach; 2) od ojca – jedziesz wolno – z większości sytuacji wyjdziesz cało. Tak więc nic nie usprawiedliwia szybkiej jazdy, a o tym jest tekst główny.

      • ~( . )( . )
        27 sierpnia 2014 o 11:19

        @Pepe, czytając Twoje posty odnoszę wrażenie, że tęsknisz za czasami wozów zaprzęgniętych w woły i podróży z Warszawy do Krakowa zajmujących tydzień.
        Nie rozumiem kierowców, którzy zamiast trąbić i migać światłami nie wyprzedzą po prostu zawalidrogi. Z drugiej strony może po prostu taki kierowca daje Ci znać, że on już ma info, że w danym miejscu nie stoją „stróże prawa” i nie może uwierzyć, że nie chcesz jechać szybciej (bo ograniczenie o 1/3 jest na długości 200 m).

        • ~Pepe
          27 sierpnia 2014 o 13:30

          Acha, czyli jeździmy przepisowo tylko tam, gdzie stoją stróże prawa, a ograniczenia prędkości wymyślono tylko dla ściągania kasy w postaci mandatów… Wiesz jesteś klinicznym przykładem „Polaczka”. Poza tym stróże prawa nie są tak debilni, jak dowcipy opowiadają, a przynajmniej nie są tacy w moich stronach. Stoją kwadrans – góra pół godziny, potem przejażdżka – patrol lotny i kolejny kwadrans w innym miejscu. Miejsca stałe, ale wiele. Średnio to janosik ogarnia… Rajdowcy nie są tak sprytni, jak im się wydaje.
          Co do podróży w starych dobrych czasach – wiele tu było o Niemczech. W niemieckich miastach, w strefach ruchu pieszych jest ograniczenie do 20 km/h (i tak rzeczywiście ludzie jeżdżą, z nielicznymi wyjątkami – w Polsce zjawisko niewyobrażalne!) – nawet jadąc tyle poruszasz się szybciej niż furmanka i tylko trochę wolniej niż XIX-wieczny dyliżans liniowy czterokonny. To, że postęp techniki dał nam samochody osiągające 200 km w paręnaście sekund, nie oznacza, że masz prawo przejechać z Warszawy do Gdańska w godzinę, bo taki masz kaprys, bez względu na bezpieczeństwo innych.

  9. ~Himils
    27 sierpnia 2014 o 10:09

    Ograniczenie do 50 km/h. Takie samo latem i zimą. Dla auta 1,5 tony z wszystkimi systemami bezpieczeństwa i starej ciężarówki. Pierwszy na śliskim hamuje po kilku-kilkunastu metrach (50/h) , drugi zatrzymuje się dopiero w rowie. Jak ktoś jechał np. przez Austrię, to wie o czym mówię.

  10. ~MK
    27 sierpnia 2014 o 10:10

    Widać zero pojęcia o motoryzacji i statystyce oraz zero wykształcenia w tym kierunku nie przeszkodziły Wam w pisaniu tych głupot….

    • ~Pepe
      27 sierpnia 2014 o 10:45

      Oto jest merytoryczny głos w dyskusji…

    • ~kolo
      27 sierpnia 2014 o 11:24

      To może przytocz nam kilka faktów, omów kilka kwestii poruszonych w artykule odwołując się do twojej wiedzy, wykształcenia, kompetencji. Jesteśmy spragnieni twojego fachowego i kompetentnego komentarza!!!!

  11. ~Pepe
    27 sierpnia 2014 o 10:13

    Serio, staram się jeździć przepisowo – bo dbam o siebie, że by nie narobić żonie kłopotów, bo często wożę bliskich, w tym dzieci, bo nie lubię wspierać budżetu państwa i samorządu ponad to co muszę. Czasem zdarza mi się jechać o kilka lub z 10 km więcej niż dozwolone – ale to się zdarza chyba „najświętszym”. Efekt jest taki, że czuję się jak zawalidroga. Ostatnio na drodze Kalisz – Poznań, obtrąbił mnie kierowca tira, gdy zwolniłem przed miejscem, gdzie do niedawna stał fotoradar, a teraz ustawiają się często policjanci (on ma chyba jakąś zniżkę na mandaty…?!), a obtrąbił dlatego, że swoim wielotonowcem siedział mi na zderzaku – wiec to pewnie moja wina, że on niebezpiecznie jeździ. Inni kierowcy tirów (ze trzech) też mnie wyprzedziło, po czym sunęli ponad 100 na niezabudowanym, z ograniczeniami prędkości do 70, co chwila. O osobówkach już nie wspomnę… Nagminnie łamiemy prawo i dlatego mamy najwięcej wypadków śmiertelnych w Europie, obok Rumunii. I tego nic nie zmieni, bo jak nam wybudują lepsze drogi bez drzew, to będziemy jeździć jeszcze szybciej – bo już „drogi dobre”… (nota bene drzewa chronią od słońca – czyli czynią jazdę bardziej komfortową, a więc bezpieczną). Nic to, że kodeks ruchu drogowego i jego interpretacje praktyczne w terenie to prawo „pisane krwią”, przy udziale katedr techniki i psychologii transportu. U nas każdy kmiot, który dostał prawo jazdy i pojeździł parę-paręnaście lat uważa, że wie najlepiej jakie przepisy powinny być na drodze. Jesteśmy przy tym hipokrytami i tchórzami – wystarczy, że stoi policja lub stacjonarny fotoradar – wtedy nagle wszyscy jadą 40 tam, gdzie można 50 i 70 tam gdzie można 90.
    Lubię swój kraj, ale teraz pojadę niepatriotycznie. Niedawno jeździłem trochę turystycznie po Niemczech – nie tej po-NRD-owskiej graciarni, tylko starych zamożnych Niemczech południowo-wschodnich. I wiecie co… gdy na autostradzie, gdzie istnieje tylko prędkość maksymalna sugerowana 130 km/h) było ograniczenie do 80, to wszyscy zwalniali do 80! Jak stała policja, to nikt sztucznie nie zwalniał, bo nie musiał. Nawet Turole i Cygani tak tam jeżdżą, bo się musieli nauczyć. A jeśli już policja zatrzyma – to spróbójcie sobie podyskutować, jak u nas kmioty pokazywane na „Piracie”… Tam policjant nie jest od empatycznej rozmowy z obywatelem, tylko od egzekwowania prawa.
    Samochody u nas coraz lepsze, ale słoma z butów nam jeszcze nie wyszła.

    • ~stary łepek
      27 sierpnia 2014 o 10:23

      ja też jeżdżę jak znaki pokazują i mam w d… narwańców, niech się męczą z wyprzedzaniem, jak im prędko. Ostatnio ścigał mnie taki kolo chyba z 10 letnią skodką z jednym sprawnym reflektorem. Już myślałem, że mi w tyłek wjedzie, bo nie wyhamuje – teren zabudowany, ograniczenie do 60, a on sunął spokojnie ze 100. Tylko, że nie wiedział czegoś o czym ja wiem, jako stały bywalec trasy – on mnie ścigał, a jego już suszyli. I już mnie nie dogonił, lizaczek zobaczył…
      Jeżdźmy jak cywilizowani ludzie i miejmy głupoli w d…

      • ~Bartol
        27 sierpnia 2014 o 18:29

        Czy to powód do satysfakcji?

    • ~fvf
      27 sierpnia 2014 o 10:30

      Bzdury gadasz , od wielu lat jeżdżę regularnie przez Niemcy (praktycznie po wszystkich landach już jechałem) i nikt mi nie wmówi że tam wszyscy na autostradzie trzymają się ograniczeń – zdecydowanie spora ilość kierowców Niemieckich jedzie sporo ponad limit , a już szczególnie tam gdzie są prowadzone roboty drogowe i najczęściej stoi 80 lub 60 to wyprzedza dużo samochodów ponad 100 km/h . W trochę lepiej wygląda to na zwykłych drogach szczególnie w terenie zabudowanym .
      Więc albo nigdy przez Niemcy nie jechałeś – albo kłamiesz

      • ~Pepe
        27 sierpnia 2014 o 10:40

        Tak jak piszesz jest w Niemczech – dawnych wschodnich i w Berlinie i okolicach. Widać jest coś takiego, jak postkomunistyczna mentalność. Ale to nie dotyczy Niemiec na zachód od Łaby – oj ktoś tu chyba podszywa się pod użytkownika Deutsche Autobahn…?!

        • ~fvf
          27 sierpnia 2014 o 13:46

          Jasne , bo Bawaria , okolice Koloni , Frankfurtu i inne to byłe NRD , Ja po Niemczech zrobiłem już około 80 tys km przez sporo lat , a ty jak napisałeś to pojeździłeś trochę turystycznie – więc te twoje dziwne obserwacje o Niemieckich kierowcach są mało warte , a dla kogoś kto dużo przez ten kraj jeździ to nawet i śmieszne

      • ~MMM
        27 sierpnia 2014 o 10:50

        Trafne spostrzeżenie. Nie wiem skąd się bierze to traktowanie niemieckich kierowców jak świętych. Niewiele jeździłem po niemieckich bocznych drogach, ale ograniczenia na autostradzie są nagminnie olewane. Jakiś czas temu była zresztą zmasowana akcja niemieckiej policji ze względu na nieprzestrzeganie ograniczeń. Nie oznacza to, że mamy jeździć jak wariaci, ale nie popadajmy w przesadę w tym samobiczowaniu, bo to nie jest tak, że kierowcy jadący z przepisową prędkością nie powodują wypadków.

    • ~Bartol
      27 sierpnia 2014 o 18:27

      Do Pepe:
      Proszę wyskalować sobie prędkościomierz z nawigacją GPS, bo wyraźnie zawyża pomiary. TIRY nigdy nie jeżdżą ponad 100 km/h bo mają ograniczniki na około 90 km/h lub mniej.

  12. ~ricardo
    27 sierpnia 2014 o 10:24

    Zgadzam się z agg. Hipokryzję w Polsce jest to , że statystyki publikuje się wybiórczo. Pierwszą od wielu lat przyczyną wypadków na Polskich drogach jest ich stan. Zaklinanie rzeczywistości, że jest inaczej jest bez sensu bo każdy widzi to na co dzień. Postęp cywilizacyjny powoduje coraz szybszy rytm życia. I dla tego prędkości przemieszczania się będą rosły czy się to komuś podoba czy nie. Bez tego księżyc nadal widzielibyśmy tylko z ziemi! Szanowny autorze. Jeżeli ktoś tego nie rozumie a może nie potrzebuje może przesiąść się na rower ( który i tak jeździ szybciej niż te z przed 50 lat). Nie chce mi się powtarzać już tematu niemieckich autostrad ale przypomnę, że drzewa przy drogach sadzono w czasach kiedy przemieszczały się po nich zaprzęgi konne. Ale świetnie zorientowanemu autorowi umknęło uwadze. Nie zauważył też zmiany technologicznej. Bezpieczeństwo na dzisiaj drogach uzyskuję si e za pomocą odpowiednich barier ( elastycznych) dodatkowych pasów ruchu i powierzchniami wyjazdowych na zakrętach. A teraz coś po Polsku do autora. Gościu jak nie wyrabiasz , masz problem z rozwojem i maż Ci się bryczki i furmanki na autostradach, to usiądź i patrz w jakim tempie świat się rozwija i ludzie się przemieszczają a nie próbuj dostosować świata do swojego tępa.

    • ~Sylwia
      27 sierpnia 2014 o 11:55

      1. „polsku” z małej litery, bo to przymiotnik,
      2.”maż” domyślam się, że miało być w tym miejscu „marzą”

      Miało być po polsku, ale drogi ricardo niestety nic Ci z tego nie wyszło.

      • ~Shemagonish
        27 sierpnia 2014 o 12:34

        To tak jak koleżance…
        Nie jest dozwolone tworzenie list numerowanych, których elementy zakończone są przecinkiem…

  13. ~kierowiec
    27 sierpnia 2014 o 10:25

    Absolutnie się zgadzam z tym artykułem. Obserwuję jeżdżących od 44 lat. Zapłaciłem w tym czasie swa mandaty. Jeden za prędkość (zdarzyło mi się o 3 w nocy zjeżdżać z górki i zamiast 60 miałem pod 80). Drugi za wyprzedzanie na zakazie – wyprzedzałem TIR-a i w tym czasie stał sobie znak, którego po prostu nie widziałem, a trasa była mi obca. Owszem, jeżdżę jak większość: na zasadzie, ze jak jest 50, jadę tak, żeby nie przekroczyć 60. Jak jest 90 – to pod stówę. (Bardzo mnie wkur…. ostatnio taki spot, jak policjant pokazuje skutki wypadku przy 60, wobec drugiego jadącego 50. Pierwszy zatrzymuje się przed przeszkodą, drugi zaś wbija się pod nią w sposób kładący myślenie każdego nieco znającego fizykę.) Bezwzględnie, główną przyczyną (90%) wypadków jest nadmierna prędkość. Przez nią nie zdążymy wyhamować przed pieszym na pasach, przez nią skutki walnięcia w drzewo są dużo większe, przez nią zdarzają się zjawiska które nigdy nie zaszłyby przy niższej prędkości (np. aquaplaning). No i nawet jazda po głębszym: relaks opóźniony, więc im mniejsza prędkość, tym większa szansa, że zdążymy zareagować na zdarzenie. Ot i cała prawda.

    • ~Polak-Kierowca
      27 sierpnia 2014 o 10:52

      G-no prawda!!!!!!!!
      Miałeś kiedyś zdarzenie przy prędkości 60km/h, bo ja miałem. Ledwo z tego „wyszedłem”. A po za tym, rozpędź się np. rowerem do 40km/h, a jest to możliwe, to na pewno odczujesz różnicę.
      Pozdrawiam.

  14. ~aqq
    27 sierpnia 2014 o 10:25

    drogi pepe, jeżeli jesteś hipokrytą i tchórzem to jest tylko i wyłącznie twój problem.
    jeżeli już nawiązujesz jednak do niemiec to zauważ że aby w niemczech przejechać 200 czy 300 km to wbijasz się na autostradę w jednym mieście a zjeżdżasz z niej koło drugiego. natomiast w polsce tarabanisz się za kolumną tirów po drodze na której co chwię masz ograniczenie do 40.
    tak to może sobie jechać emeryt na wycieczkę krajoznawczą a nie człowiek którego praca polega na przemieszczaniu się.
    naprawdę ludzie którzy tego nie widzą i winą za wypadki obarczają prędkość to chyba rzeczywiście muszą być jacyś ułomni. oczywiście że prędkość jest winna. ale dlaczego ludzie przekraczają prędkość? dlatego że tak kochają narażać życie, chcecie powiedzieć? otóż nie, drodzy państwo. dlatego że po naszych „wspaniałych” jak to określił autor tekstu, drogach poruszają się i tak dwa razy wolniej niż na zachodzie. a jakby przestrzegali tych wszystkich ograniczeń to poruszali by się trzy razy wolniej.
    jeżeli naprawdę tego nie widzicie to chyba nigdy nie zdarzyło wam się jechać na zachód samochodem i nie mogliście sami zaobserwować jak dramatycznie wzrasta srednia prędkość po przekroczeniu naszej zachodniej granicy.
    i jednocześnie „o dziwo” wzrasta bezpieczeństwo.

    • ~Pepe
      27 sierpnia 2014 o 10:37

      Na razie mamy mało autostrad, to i styl jazdy, w tym prędkość, trzeba do tego dostosować. Rozumiem, że dla Ciebie hipotetyczne porównanie z lepiej rozwiniętą infrastrukturą krajów zachodnich jest usprawiedliwieniem dla nieprzepisowo szybkiej jazdy w Polsce, gdzie dopiero nadrabiamy parowiekowe zaległości – bo Ci się spieszy…?!
      I Ty mnie nazywasz hipokrytą, typowe…

    • ~frank
      27 sierpnia 2014 o 10:49

      Racja brachu! W 100% się zgadzam

    • ~Sylwia
      27 sierpnia 2014 o 11:45

      Dlaczego polscy kierowcy przekraczają prędkość? – dlatego, że nie szanują przepisów i wszelkich zasad, bo uważają, że przepisy są dla frajerów, a nie dla nich „mistrzów kierownicy”.

  15. ~Olaf
    27 sierpnia 2014 o 10:30

    Szanowny/a „aqq”!
    „Każda półprawda jest całkowitym kłamstwem” – mówi żydowskie przysłowie i… prawdę mówi. Jeżeli piszesz o braku ograniczeń na niemieckich autostradach to napisz też o istniejących w Niemczech ograniczeniach poza nimi (np. w tzw. terenie zabudowanym) a przede wszystkim o kulturze jazdy niemieckich kierowców i panującej tam na drogach dyscyplinie. Właśnie dwa tygodnie temu wróciłem z Niemiec a jeździłem tam nie tylko autostradami. I co? Ano to: nikt nie wyprzedza na linii ciągłej, każde ograniczenie prędkości jest bezwzględnie przestrzegane, tak samo bezwzględnie przestrzegany jest zakaz wyprzedzania. Sam manewr wyprzedzania wykonywany jest bardzo bezpiecznie i pewnie i tylko w miejscach gdzie widoczność jest co najmniej dobra.
    Rzeczywiście, jakość tych „bocznych” dróg jest fantastyczna i to zarówno jeśli chodzi o ich nawierzchnię jak i o znakomite wyprofilowanie łuków. Ale nikt nie tnie drzew na poboczu. Rosną sobie spokojnie. Po prostu dostosowuje się prędkość i sposób jazdy do warunków. Koniec, kropka! I W SUMIE TYLKO O TO CHODZI! I tego ciągle nie można od kierowców wyegzekwować!

    • ~Balickizbalic
      27 sierpnia 2014 o 10:53

      W zasadzie racja, też sporo jeżdżę po Niemczech, więc nie mogę się nie zgodzić z przedstawionym rozumowaniem. Poza jednym szczegółem, może dwoma. Otóż w Polsce w ostatnich latach notorycznie znikają linie przerywane a na ich miejsce wprowadza się linie podwójne ciągłe. Dzieje się tak przy okazji każdego remontu. Wielokrotnie sens takich zabiegów jest dość dyskusyjny, np. długa, dwukilometrowa prosta, albo droga idąca lekkim łukiem, z doskonałą widocznością w obu kierunkach. I podwójna ciągła… I jeszcze jedno: zielone strzałki w formie szyldów pod sygnalizatorem świetlnym. Ileż to się mówiło przy okazji wejścia do UE, że przepisy unijne, że bezpieczeństwo, ujednolicenie, itp.. A ja jakiś czas później przekroczyłem granice niemiecką jadąc przez centrum Zgorzelca. Skrzyżowanie po niemieckiej stronie, światła i… Co?? Zielona strzałka! Namalowana na metalowym szyldziku! Cóż, nie zawsze te nasze porównania są prawdziwe..

    • ~Marek
      27 sierpnia 2014 o 10:56

      Szanowny Olafie,

      Zgadzam się z Tobą w wielu kwestiach, jednak nie mam zamiaru jeździć po Polsce w tempie 2,5h na 100km tylko dlatego, że to od widzimisię urzędasa wynikają ograniczenia. Przecież to norma a nie margines: biała tabliczka z obszarem zabudowanym, z lewej ekran, z prawej barierka i stok. Rozumiem, że 50kg/h jest dlatego, że dużo osób w tej miejscowości skacze o tyczce? Po pierwsze wprowadźmy zasady oznakowania dróg. Po drugie zweryfikujmy wszystkie drogi co do oznakowania, a nie tylko te zarządzane przez GDDKiA, a później wprowadźmy bezwzględną zasadę przestrzegania znaków. Prędkość zabija? A może to zmęczony kierowca, który 300km zamiast przejechać przez 2,5h, jedzie przez 8h jest jeszcze groźniejszy?

    • ~frank
      27 sierpnia 2014 o 11:04

      Art. 45 Karty Praw Podstawowych UE mówi o wolności przemieszczania się.
      Jak ja się mam po Polsce przemieszczać, kiedy przede mną jedzie Maluch, traktor czy inny rzęch z szybkością 40 km/h i nie da się go wyprzedzić bo z naprzeciwka również jadą za maluchem.

      Chyba, że w Polsce wolność przemieszczania się oznacza wolne przemieszczanie się 😉

      • ~Lolek
        27 sierpnia 2014 o 11:51

        Naprawdę jesteś tak głupi, że nie wiesz co oznacza „wolność przemieszczania się” czy tylko udajesz głupka ?

  16. 27 sierpnia 2014 o 10:30

    Mnie najbardziej przeraża chamskość i wredność kierowców i piszę to jako kierowca. Ile razy spotkałem się z sytuacją kiedy to muszę się wręcz wpychać na siłę bo nikt mnie nie „wpuści”. Naprawdę nie wiem co z Polakami jest nie tak ale miałem przyjemność jeździć przez 3 lata w Anglii i tam to zupełnie inaczej wygląda. Nie raz aż mnie dziw brał kiedy to włączając się do ruchu inny kierowca wręcz hamował do 0 by tylko mnie czy kogoś innego „wpuścić ” 🙂

  17. ~gdfgfd
    27 sierpnia 2014 o 10:31

    Gdyby prędkość zabijała Niemcy by wyginęli. Tyle w temacie.

    • ~V
      27 sierpnia 2014 o 10:38

      Że już o francuzach nie wspomnę. Gdyby prędkość zabijała, to co drugi TGV śmigający po torach do 300km/h już by był wrakiem.

      • ~Dominik Kaim
        27 sierpnia 2014 o 11:11

        Drodzy komentujący,
        Rzecz w niedostosowaniu prędkości – niemieckie autostrady (bez ograniczeń jest około 1/5 takich dróg), czy TVG to nie jest dobry przykład niedostosowania prędkości… Co innego w przypadku jadących 80 km/h w zabudowanym – widzicie różnicę?

    • ~Sylwia
      27 sierpnia 2014 o 11:39

      Chyba nie zrozumiałeś/aś powyższego artykułu, bo nie chodzi o prędkość samą w sobie, oderwaną od miejsca w którym znajduje się kierowca i od warunków zewnętrznych…
      Bo 90 czy 100 km na godzinę poza terenem zabudowanym jest ok, ale już w terenie zabudowanym taka prędkość zabija, albo nawet w terenie niezabudowanym, gdy jest gołoledź czy bardzo ograniczona widoczność taka prędkość, mimo że często zgodna „ze znakiem” to nieodpowiednia do sytuacji i warunków i wtedy też prędkość zabija.

  18. ~piotrzz
    27 sierpnia 2014 o 10:33

    Zabijają zakłócenia przepływu laminarnego i energia kinetyczna.
    szczegóły później

  19. ~elGrandeBastardo
    27 sierpnia 2014 o 10:41

    Osobiście większość tez w tym wpisie uważam za absolutnie chybione. Trochę po Niemczech jeździłem i nie sądzę, aby dominowały tam drzewa tak mocno jak w u nas. Deutsche Alleenstraße, to zły przykład, bo to jednostkowy projekt, o czysto turystycznym przeznaczeniu. Prędkość ograniczona jest tam do 70km/h, ale jak ktoś woli prędkość niż widoki, to ma równolegle gęstą siatkę „bezdrzewnych” autostrad. W naszym kraju taki wybór pojawia się od niedawna i niestety nie wszędzie.

    Statystyki dotyczące rozwoju dróg ekspresowych są nietrafione, bowiem nie jest znana korelacja wypadków względem dróg. Skąd wiadomo, że wszystkie te wypadki wydarzają się głównie na drogach szybkiego ruchu? A jeżeli jest odwrotnie? Jeżeli gro wypadków wydarza się na drogach podrzędnych? Ponadto sam przyrost/remont nie rozwiązuje wszystkich problemów. Istotne jest, czy droga jest dobra, czy nie. Okazuje się, że może być droga nowa i beznadziejnie niebezpieczna (np.: zakręt w prawo ze spadkiem drogi w lewo na obwodnicy Warszawy) co jeszcze mocniej podważa sens przytaczania statystyk dotyczących rozbudowy dróg. Droga jest bezpieczna, kiedy jest dobrze pomyślana, a nie świeżo wybudowana.

    Co do statystyk (chodzi o tabelkę z końca wpisu), to generalnie nie ufam im z tego powodu, że widziałem na własne oczy jak Policja kwalifikuje wypadki. Bardzo często głównym czynnikiem nie jest to, co się stało, ale ile czasu i wysiłku zajmie funkcjonariuszom obsługa takiego zdarzenia. Nie mniej jednak myślę, że wiem dlaczego piesi są na szczycie (chociaż nazwa kategorii nie przesądza, że to oni spowodowali wypadek). Otóż jeżeli jest ewidentna wina kierowcy, to nie ma o czym gadać. Natomiast, jeżeli pojawiają się wątpliwości, to biegli rozpatrują zdarzenie z punktu widzenia braku niewłaściwego zachowania każdej ze stron. Dla przykładu, ktoś wchodzi na ulicę na czerwonym świetle i uderza w niego samochód jadący 90km/h. Na karę zasługuje każdy z uczestników, bo każdy złamał prawo. Natomiast pytanie brzmi: kto wypadek spowodował. Wtedy biegły wnioskuje, czy do wypadku może dojść, jeżeli pieszy wchodzi na jezdnię a samochód jedzie 40km/h oraz czy do wypadku może dojść jeżeli pieszy nie wchodzi na jezdnię a samochód jedzie 120 km/h. Wniosek nasuwa się sam. Sama w sobie prędkość zwykle wpływa tylko na to, czy efektem wypadku jest ofiara śmiertelna, czy tylko ranny. I to jest powodem dla którego prędkość została w miastach z 60km/h na 50km/h. Nie miało to zmniejszyć (i nie zmniejszyło) liczby wypadków, tylko liczbę ich śmiertelnych ofiar.

    Zatem reasumując, jestem święcie przekonany, że prędkość nie jest głównym problemem związanym z bezpieczeństwem naszych dróg. Wiem, że zdecydowanie szybsi ode mnie są Niemcy, a mimo to nie są bardziej niebezpieczni. Moim osobistym zdaniem problemem jest niska kultura jazdy. Niemiec potrafi jechać drogą 160km/h, ale w terenie zabudowanym zwalnia do 40 km/h. I to od tablicy do tablicy, a nie kiedy pojawiają się ludzie. Kultura jazdy, to niestety zagadnienie, którego nie wyregulują żadne przepisy. Co gorsza, sądzę, że będzie ona u naszych kierowców degenerować się jeszcze bardziej i szczerze powiedziawszy nie mam jednoznacznego pomysłu jak to zatrzymać…

  20. ~slonecznikowy
    27 sierpnia 2014 o 10:48

    Zgodzę się tylko w połowie. Będę pisał tylko z własnego doświadczenia.
    Nie ulega wątpliwości, że to nadmierna prędkość jest przyczyną wypadków. Brednie że to drzewa zabijają można sobie wsadzić w okolicę okrężnicy.
    Każdy trzeźwo myślący wie, że zapierdalając zwiększasz ryzyko wypadku, że jadąc rozsądnie raczej nie wypadniesz z drogi, że zdążysz wyhamować itd. Każdy to wie.
    Ale na Boga, Jezuska, Matkę Teresę z Kalkuty i najświętszego Jarosława, nie usprawiedliwiajcie pijanych kierowców, pieszych którzy nie potrafią zwolnić przed przejściem tylko bez patrzenia wchodzą na pasy, rowerzystów którzy przejeżdżają pełną prędkością po pasach czy ślimoków zatrzymujących się na środku skrzyżowania bo nie wiedzą co dalej. Oczywiście nie wszyscy piesi i rowerzyści są przyczyną wypadków, jest ich mały procent, naprawdę mały, ale jednak jest i obok tych pędzących młodocianych idiotów, oni też są sprawcami.
    Co to jest 11% wypadków spowodowanych przez pijanych? To zaledwie co dziesiąty wypadek spowodowany jest przez nachlanego wieprza. Więc spoko, to nie sto procent, więc chlejmy jak wieprze, szybciej nam droga zleci.
    Opisaliście jak by nikt nie był winny tylko prędkość, bo prędkość jak to drzewo bronić się nie może. Przyznajcie się sami sobie, że wy też jesteście winni, bo nie ma świętych i nie ma idealnego kierowcy, rowerzysty, pieszego.
    Czytając artykuł pomyślałem że opisaliście sami siebie, bo „Przyznanie w Polsce, że to prędkość jest winna tragicznej sytuacji na drogach, jest dziś wyzwaniem tego samego kalibru, co wprowadzenie do szkół wychowania seksualnego, naprawa finansów publicznych czy przyznanie, że płacenie podatków nie jest głupotą.” Tylko sparafrazował bym i napisał „Przyznanie w Polsce że to samemu jest się winnym tragicznej sytuacji…”

  21. ~Jarek
    27 sierpnia 2014 o 10:48

    Jechałem ostatnio ze Zgorzelca do Bolesławca. Jechałem za Niemcem – tak z ciekawości, żeby zobaczyć jak oni jeżdżą. Jak było ograniczenie do 40, to oni jechali równo 40, jak do 50 to jechali 50. Podobnie teren zabudowany, automatycznie hamowali do 50 km/h. Normalnie nie przekraczali 90 km/h . Jak jeździli tubylcy ? Stanowiliśmy dla nich przeszkodę …. , wyprzedzano nas na podwójnej ciągłej, na zakrętach, notorycznie wyprzedzano gdy jechaliśmy zgodnie z ograniczeniami. Podczas tej jazdy naszło mnie takie skojarzenie: Niemiec, człowiek cywilizowany stosuje się do przepisów, bo są one po to, żeby było bezpiecznie. Polak wyglądał na tym tle jak małpa którą nauczono jeździć i która została puszczona samopas na drogę mającą za nic wszelkie przepisy. Jak oni nas widzą w UE ? Ano jak właśnie takie niecywilizowane istoty kierujące się testosteronem, instynktami a nie rozumem … Wstyd mi było za Nas …

    • 27 sierpnia 2014 o 10:55

      Jak można jechać ze Zgorzelca do Bolesławca nie autostradą?

      • ~oko
        27 sierpnia 2014 o 11:13

        Otwórz atlas i zobacz – DK 94 łączy Zgorzelec z Bolesławcem. Z każdego punktu do każdego musi być możliwość dojechania nie po autostradzie.

      • ~Robbol
        27 sierpnia 2014 o 11:26

        Można. Nie było autostrady a te miasta (i drogi między nimi) były. Co do jazdy typu „Niemiec” i „Polak” – potwierdzam; tak właśnie to wygląda.

      • ~Jarek
        27 sierpnia 2014 o 11:37

        Można – jak się ma coś do załatwienia w miejscowości Parowa….

    • ~jola
      27 sierpnia 2014 o 10:56

      Święta prawda. U nas w US jest podobnie a Polaczki jeżdżą potulnie jak baranki…

  22. ~Roman
    27 sierpnia 2014 o 10:48

    W PEŁNI POPIERAM AUTORA I TYCH PISZĄCYCH MERYTORYCZNIE A NIE PRZEZ CHORE EMOCJE, WIECZNIE SPÓŹNIAJĄCYCH SIĘ ŚCIGANTÓW, HOŁOWCZYC NIE WIE O TYM BO JEST ZA MŁODY, ŻE W NIEMCZECH WYCINANO W LATACH SIEDEMDZIESIĄTYCH DRZEWA NIBY ZE WZGLĘDU „BEZPIECZEŃSTWO”, A POTEM ZACZĘLI JE PONOWNIE SADZIĆ. POLACY UCZĄ SIĘ KULTURY OSOBISTEJ A CO ZA TYM IDZIE KULTURY JAZDY DOPIERO OD 25 LAT. MOŻE ZA PIĘĆDZIESIĄT LAT U NAS TEŻ LUDZIE-KIEROWCY NABIORĄ OGŁADY, KULTURY I ZROZUMIENIA, ŻE NIESTETY ! NIESTETY! NIE SĄ SAMI NA DROGACH !!! ZRESZTĄ POCZEKAJMY AŻ DOROSNĄ, NABIORĄ DOŚWIADCZENIA, POSTARZEJĄ SIĘ ( jeśli przeżyją! ) I WTEDY BĘDĄ TO WIDZIEĆ INACZEJ. WARTO CZASEM SPRÓBOWAĆ ILE TO MOŻNA „ZAOSZCZĘDZIĆ” CZASU JADĄC PRAWIDŁOWO I PO WARIACKU NA JAKIMŚ ODCINKU DROGI WLICZAJĄC MIEJSCOWOŚCI W TEN TEST. JA TO ROBIŁEM. NA ODCINKU 75 km. JEST TO DOKŁADNIE 7 ( siedem ! ) MINUT. WARTO RYZYKOWAĆ ?!

    • ~Shemagonish
      27 sierpnia 2014 o 11:17

      Jak widać kultury pisania postów w internecie też musimy się uczyć. Nie krzyczy się kolego…

    • ~Shemagonish
      27 sierpnia 2014 o 11:35

      Dość dużo jeżdżę po całym kraju samochodem osobowym. Prędkość oczywiście jest niebezpieczna, jest przyczyną wielu wypadków. Ale nie jest jedyną przyczyną.
      Co z tego, że cała masa ludzi jeździ zachowując przepisowe ograniczenia prędkości jak nie ma pojęcia o zachowaniu się na drodze. Nie potrafią czytać znaków, nie wiedzą kto i gdzie ma pierwszeństwo, jeżdżą bez świateł itp, itd.
      Rowerzyści??? Kto w swojej mądrości pozwolił na uczestnictwo w ruchu drogowym osobom nie znającym kompletnie przepisów. Jeżdżących na podstawie jedynie zasłyszanych i wyrwanych z kontekstu zdaniach z kodeksu drogowego. Bo ja mam pierwszeństwo na przejeździe ścieżką rowerową. Ok, jasne że tak. Ale o konieczności przeprowadzania roweru na przejściu dla pieszych, posiadania oświetlenia po zmroku czy podczas poruszania się chodnikiem dostosowanej prędkości do pieszych, o sygnalizowaniu manewrów i wreszcie o tym, że poruszający się samochód nie zatrzyma się w miejscu nikt już nie raczy pamiętać.
      Piesi… no cóż. Do nich chyba mam najmniej uwag. Oczywiście, nagłe wtargnięcia czerwone światła itp. Ale.. jak patrze na idiotę który ustala cykle świetlne we Wrocławiu gdzie nieraz trzeba trzy razy stać i czekać na zielone by przejść jedno skrzyżowanie to nóż się sam otwiera w kieszeni. Pól biedy jak jest ciepło i nie pada. Ale wiadomo ITS… Domyślam się że dla drogich tramwajów Skody to problem się zatrzymać i ruszyć. Może klocki hamulcowe drogie, a może trzeba było powspierać trochę rodzimy przemysł..
      Sorki taki lokalny kamyczek…
      Szerokiej drogi życzę.

  23. ~nolepiok
    27 sierpnia 2014 o 10:50

    Autor artykułu jest przedstawicielem bezmyślnej masy poruszającej się po drogach w przekonaniu,że gdyby wszyscy jechali wolno jak właśnie oni,to by nie było wypadków.Nawet raport NIK z poprzedniego roku mówi o tym,że zły stan dróg jest główną przyczyną wypadków a on wie swoje.Irytuje mnie brak świadomości,że o każdej porze roku drzewo przy drodze stanowi wielkie zagrożenie bo to świadczy o zerowej wyobrażni ludzi.Nazwy jezdnia czy chodnik mówią przecież o ich przeznaczeniu,dlatego pieszy na jezdni jest „intruzem” podobnie jak pojazd blokujący przejście na chodniku.Jeśli jednak już się tam znalazł,to musi mieć świadomość „zagrożenia”.Kiedyś uczono dzieci,że chcąc przejść przez jezdnię najpierw spojrzyj w swoją lewą stronę,potem prawą,następnie znowu w lewą…itd,zaś dziś się im będzie mówić,że już dochodząc do przejścia masz pierwszeństwo przed pojazdami.Twierdzę zgodnie z prawami fizyki,że łatwiej jest dostawić buta do buta niż wyhamować 30-tonową ciężarówkę choćby z prędk.20 km/h Tym co uważają,że 50km/h to zbyt duża prędkość dla pojazdów w mieście przypominam,że są już ludzie którzy biegają 45km/h.

    • ~Sylwia
      27 sierpnia 2014 o 11:26

      Jechać zgodnie z przepisami, to wcale nie oznacza jechać wolno. Nie rozumiem też stwierdzenia „o każdej porze roku drzewo przy drodze stanowi wielkie zagrożenie bo to świadczy o zerowej wyobrażni ludzi” – ja jeszcze nigdy nie widziałam, żeby drzewo wyskoczyło komuś przed maskę…
      Nazwy „jezdnia” i „chodnik” faktycznie mówią o ich przeznaczeniu, ale również nazwa „przejście dla pieszych” mówi o jego przeznaczeniu, lecz oczywiście lepiej pominąć niewygodne fakty i dalej zrzucać winę na wszystko inne i wszystkich innych…
      Jazda samochodem to nie obowiązek tylko przywilej, więc jeśli komuś nie podobają się przepisy drogowe, to niech przesiądzie się do autobusu, tramwaju, pociągu, itp. Wtedy nie będzie musiał denerwować się wyskakującymi na jezdnię drzewami, kierowcami jadącymi zgodnie z przepisami – zmuszającymi „mistrza kierownicy” do ich wyprzedzania na trzeciego, żeby ten nie musiał wlec się za nimi jak przysłowiowa baba…

      • ~moja pasja-prowadzenie samochodu
        27 sierpnia 2014 o 13:31

        Drzewa nie wyskakują przed maskę, ale pijany pieszy może Cię tak zaskoczyć-sama miałam taką sytuację i gdyby drzewo rosło z 5m od jezdni, a nie 5cm, to nie musiałabym ostro hamować i zjeżdżać na przeciwny pas (dobrze że nic nie jechało), żeby uratować życie pijaczkowi wracajacemu do domu. Dodam że jechałam 70km/h choć mogłam 90-pewnie przyczyną najechania na pieszego wg.autora artykułu i Ciebie i tak byłaby prędkość, a nie drzewo, które rośnie zbyt blisko jezdni. Inna sytuacja-korzenie takiego drzewa tworzą niebezpieczne wyboje, po których nawet rowerzyści nie mogą jechać (oczywiscie brak pobocza-no bo po co, skoro dobre drogi i tak nie poprawią statystyki. Przyczyną potrącenia rowerzysty w takim miejscu będzie nadmierna prędkość). Dodatkowo części zawieszenia po jednej stronie zużywają sie szybciej i to też może stwarzać zagrożenie (bo np. koło się urwie-winna też będzie prędkość oczywiście).
        Ludzie! Drzewa mogą rosnąć PRZY drodze, ALE ONE NIESTETY ROSNĄ PRAKTYCZNIE NA NIEJ-JAK KTOŚ TEGO NIE WIDZI, TO JEST ON/ONA ZAGROŻENIEM, BO ŚLEPY CZŁOWIEK NIE MOŻE SAM PROWADZIĆ POJAZDÓW MECHANICZNYCH.
        Modne się stało, aby bronić drzewa lub je skazywać na wycięcie i koniec. A można wyciąć te co rosną bardzo blisko, zrobić dodatkowe pobocze dla pieszych i rowerzystów, a drzewa posadzić jakieś 5m dalej. No ale normalne rozwiązania rozumieją tylko nieliczni ludzie w tym kraju.

    • ~Marcin
      27 sierpnia 2014 o 11:32

      No patrz. A w takiej Skandynawii, Niemczech czy innej Austrii samochody jakoś wyrabiają i hamują przed przejściem dla pieszych. Inną fizykę stosują czy jak?

  24. ~basia
    27 sierpnia 2014 o 10:50

    Tu nie chodzi o bezpieczniejsze drogi. Bo jak drogi mają być bezpieczniejsze, jak ktoś chce wyprzedzać na trzeciego, albo na zakręcie?! Co w przypadku, gdy ktoś jedzie pijany albo naćpany? Wtedy też jest winny stan dróg i niedostosowana infrastruktura?!

    Ludzie, opamiętajcie się. Nie obchodzą mnie idioci, którzy sami sobie szkodę robią. Dla mnie mogą oni ginąć jak muchy – jeden za drugim, ot selekcja naturalna. Byle nie narażali na niebezpieczeństwo innych uczestników ruchu!

    Wszystko jest w naszych głowach. Nie można uzasadniać nadmiernej prędkości stwierdzeniem, że świat jest teraz taki szybki i ja też muszę pędzić. Jak tak Ci się spieszy – zrób licencję i kup samolot, jak nie masz kasy na to to wstawaj wcześniej do roboty, jak nie chce Ci się wstawać wcześniej do roboty to zmień robotę, jak nie chcesz zmienić roboty to po prostu pogódź się ze stanem rzeczy i nie stwarzaj zagrożenia dla innych. Jak się jedzie z odpowiednią prędkością, wtedy jest czas na dokładną obserwację otoczenia i zagrożeń, jest czas na stosowną reakcję. Wtedy nie ląduje się na drzewie, nie wjeżdża się komuś w tyłek, nie ma się czyjegoś życia na sumieniu.

    Ale Polacy mają tę wadę, że oni zawsze wiedzą najlepiej, umieją najlepiej, są ponad prawem i ponad normami. A potem staje się tragedia i trzeba kogoś winić, kogoś – bo oczywiście nie siebie samego, swoją arogancję, brak odpowiedzialności a często też mózg w stadium głebokiego niedorozwoju.

    • ~PRzemek
      27 sierpnia 2014 o 11:29

      W tych statystykach zapomniano ujac jeszcze jednej przyczyny, ktora moze wystepowac w wiekszosci tych wypadkow. Jest to zmeczenie. Polska organizacja wielu drog wola o pomste. W zeszlym roku grudniowym poznym popoludniem jechalem S10 z Torunia do Warszawy. Odleglosc ok 300km zajela mi blisko 6h, ograniczenia, zakrety, przejscia dla pieszych, wysepki, w tym polowa nieoswietlonych. Po przyjezdzie czulem sie jakbym zrobil 1000km. Dluga, powolna jazda sprzyja zasnieciom I w konsekwencji czolowym zderzeniom, najechaniem z tylu albo na drzewo, badz potraceniom pieszych na pasach czy poboczach.

  25. ~kalosze
    27 sierpnia 2014 o 10:51

    To nie w samej prędkości jest największy problem a raczej w rażącym łamaniu innych przepisów. Najbardziej brzemienne w skutkach jest wyprzedzanie na przejściach dla pieszych na drogach z więcej niż jednym pasem ruchu. Nagminne jest to np. w Warszawie w okolicach placu Bankowego. Tam jest takie jedno przejście dla pieszych bez świateł. To co tam widywałem o mało nie przyprawiło mnie o zawał i prędkości wcale nie były jakieś wielkie. Oczywiście że ludzie tutaj jeżdżą za szybko ale gdyby przy okazji nie robili arcy-głupich manewrów i gdyby jedynym przewinieniem było przekraczanie ograniczenia prędkości, to wypadków byłoby dużo, dużo mniej. Co do tej rozpiski z procentowym udziałem wypadków, to jest ona mało wiarygodna, bo do wora „nadmiernej prędkości” wrzucono zapewne wyprzedzanie przy ograniczonej widoczności, wymuszenia pierwszeństwa, niezachowanie bezpiecznej odległości, wyprzedzanie na skrzyżowaniu itd, gdzie ta prędkość sama w sobie wcale nie musiała być główną przyczyną.

  26. ~Poznańczyk
    27 sierpnia 2014 o 11:05

    Polska jest jedynym krajem „cywilizowanym” gdzie światła kierunkowskazu traktowane sa jak w przypadku samochodu zabawki albo jako jakiś tam gadżet pozbawiony sensu i włączane jako zło konieczne i to dopiero w momencie skrętu. A przecież to sygnał dla kierowcy z tyłu jaki manewr zostanie zaraz wykonany. I teraz najważniejsze : WŁĄCZAMY NAJPIERW KIERUNKOWSKAZ A POTEM DOPIERO HAMUJEMY I SKRĘCAMY!!!! Inaczej to nie ma sensu a kierowca z tyłu nie wie co jest grane! Sygnalizacja po hamowaniu gwałtownym nie ma juz znaczenia dla bezpieczeństwa na drodze, czy trudno o taka wyobraźnię???

    • ~w.z.
      27 sierpnia 2014 o 11:32

      człowieku chyba nigdy nie byłeś w U.K. tam mialbys możliwość zaobserwowania jak często nieużywane sa kierunkowskazy i jakos nie sa w niechlubnej czolowce, przede wszystkim sadze, ze wielu kierowcom czegos brakuje pod ,,deklem” ,przeciez nie predkosc nimi a oni predkoscia steruja

  27. ~kierowca bombowca
    27 sierpnia 2014 o 11:08

    prawdy sa 3…. wiadomo jakie! to ze prędkość zbija na litość nie.gdyby były choćby duża sieć drug ekspresowych nie było by potrzeby wyprzedzania na ,,wariata,, duża grupa ludzi jeździ potoczne w koło komina człowiek który ma do zrobieni, ok200 300 wie ze jazda przepisowa zajmie cały dzień mało tego człowiek jest pędzony a bo to praca bo rodzina na samolot sa tysiące powodów gdzie trzeba,, przycisnąć,, wiec napiszecie ze niech wcześniej wyjedzie…słuszne ale w dzisiejszych czasach gdzie jest,mozna powiedzieć desperacki galop za pieniędzmi czasem sie nie daje,znowu prosto z pracy trzeba jechać np na pogrzeb 300km analogiczne tysiące powodów
    dlatego twierdze i bede zdania ze tylko drogi które mają przynajmniej 2 pasy w jednym kierunku rozwiążą problem niepotrzebnego pośpiechu tym samym tysiące powodów

    • ~Pancho Villa
      27 sierpnia 2014 o 13:01

      Niedawno widziałem panią, która miała jakieś strasznie ważne powody i pognała przez przejście na czerwonym. Jakiś pan też miał powody (może chciał zdążyć na samolot?) i rżnął koło 100 (dozwolone 70). Oprócz powodu miał i refleks i panią ominął, ale wpadł na torowisko i ściął sobie całe podwozie. Trzeba mieć rozumu jak w łupince orzecha włoskiego, żeby usprawiedliwiać łamanie przepisów i stwarzanie zagrożenia dla życia „ważnymi powodami”.

      • ~( . )( . )
        27 sierpnia 2014 o 13:40

        Rzeczywiście przerażające 100 na 70-ce. Stosujesz standardowy stereotyp, który nigdy nie pozwoli na zmniejszenie ilości wypadków. To stereotyp „wysokiej prędkości”. Nie zagłębiasz się w prawdziwą przyczynę. Na 70 (na DK7 pod Warszawą) mogę mieć 140 i nic się nie dzieje (oprócz radości panów w krzakach). Ważne są pozostałe warunki i to one stanowią o wypadku, a nie piętnowana przez wszystkich wyprzedzanych prędkość.

    • ~hoss
      27 sierpnia 2014 o 13:13

      pierdu pierdu a tydzień temu dwóch moich kolegów zginęło koło słupcy na prostym odcinku autostrady gdzie do k* nędzy nie ma drzew … hmmmmm może wytłuszcze PROSTYM ODCINKU AUTOSTRADY !!!!!

    • ~elle ~kierowca bombowca
      27 sierpnia 2014 o 13:32

      A ja uwazam, ze wielu polskich kierowcow zadowolilaby wylacznie prywata autostrada, albo karabin maszynowy i bulldozer zeby rozjechac tych ktorzy nie chca sie do nich dostosowac.

  28. 27 sierpnia 2014 o 11:09

    Osobiście raczej nie przekraczam 60km/h na obszarach zabudowanych i staram się namawiać do tego innych, gdy jadę jako pasażer i nie mam wcale często sytuacji z siedzeniem na ogonie agresywnych spieszących się. A nawet jeśli mam – ich problem, to ja jestem w porządku, jak im nie pasi, niech wyprzedzają. Trzeba tępić postkomunistyczną mentalność, że zakazy są dla frajerów i trzeba je łamać, ale jednocześnie naciskać na zarządy dróg żeby robiły przeglądy dróg i podejmowały odważne decyzje o podniesieniu dopuszczalnej prędkości, gdzie tylko się da, skróceniu obszarów zabudowanych do minimum, etc. Wtedy utnie się argumenty, że ograniczenie bez sensu, przecież tu można szybciej jechać, itp. Tam, gdzie nie można usunąć ograniczeń, trzeba zwęzić optycznie szerokość jezdni, postawić szykany i inne urządzenia wymuszające zwolnienie. Następnym krokiem powinno być podniesienie wysokości mandatów, co najmniej 2-krotne.

  29. ~ĘĘ
    27 sierpnia 2014 o 11:09

    Drzewa przy drogach trza wyrżnąć i to wszystkie! Co me obchodzą jakieś pepiki i ich sadzonki. nie po to charujuę, nie po to kupiłem szybka bryke by cośkolwiek mie ograniczało! Ty jest POLSKA a nie pepikolandia czy inne gemany i tu rządzą POLACY, nie pepiki i nie germańce!

  30. ~racjonalnie-nieracjonalnie
    27 sierpnia 2014 o 11:18

    Jest też pewien umiar jazdy zgodnie z przepisami… kiedy zacznie się karać za zbyt niską prędkość utrudniającą ruch innym?! Za zbyt niską prędkość powinny być takie same kary i punkty, mandaty po 500zł/wykroczenie jak za zbyt wysoką prędkość.

    Prędkość jest tylko pośrednią przyczyną i tytuł jest głupi, bez sensu generalizuje, upraszcza wszystko do jednego. Często jest za niska u jednego, co powoduje totalne wnerwienie 20 innych, którzy niecierpliwią się, bo mają do przejechania po niebezpiecznych polskich drogach jeszcze 400km bez autostrad, gdy w miejscu ograniczenia do 90km/h, ktoś jedzie 55km/h i jest podwójna ciągła… a wówczas kto jest winny? Tych 20 zdenerwowanych, którzy nie rozumieją o co chodzi, że ktoś nienormalny jedzie, czy też ten 1 nienormalny, który powinien zostać w domu jak boi się jechać szybciej lub ma grata, którym szybciej boi się jechać? A może po prostu powinno się takiego za wolnego od razu zatrzymać i sprawdzić czy auto jest sprawne, czy nie jest pijany lub naćpany, czy dziecko zapięte w foteliku?

    Totalnie nie rozumiem dlaczego jest nagonka na zbyt wysoką prędkość, skoro za zbyt niską też można byłoby karać. Nie mam nic przeciwko jeździe 90km/h gdzie jest 90km/h, gdyby wszyscy jeździli co najmniej 80km/h i zachowywali odstęp na co najmniej 1,5 auta, żeby dało się wyprzecić, gdyby karano surowiej za zajeżdżanie drobi (bo ktoś nie chce dać się wyprzedzić i w ten sposób zmusza drugiego do przekroczenia prędkości o 50km+ aby wyprzedzić po kilka aut na raz nie zachowujących bezpiecznego odstępu!!). Jeszcze raz więc powtarzam, nadmierna prędkość jest tylko populistycznym uproszczeniem, najłatwiej na nią zgonić w stylu „bo zupa była za słona”.

    • ~Ja
      27 sierpnia 2014 o 11:30

      Co to znaczy zbyt niska prędkość? A co z pojazdami wolnobieżnymi, co z dostosowaniem prędkości do warunków drogowych? Ktoś podczas deszczu pojedzie maksymalnie 70km/h mimo dozwolonych np. 90, a ktoś inny stwierdzi, że to zawalidroga, bo on może jechać szybciej i to nawet podczas opadów śniegu śniegu.
      Blokowanie lewego pasa na drogach dwupasmowych, owszem, tu się zgodzę. Jedziesz wolniej, o.k., ale rób to prawym pasem.
      W pozostałych sytuacjach należy mieć wzgląd na to, że kierujący przed nami jest TYLKO człowiek i wcale nie musi być takim mistrzem jak my.

      • ~( . )( . )
        27 sierpnia 2014 o 13:16

        Jeśli drogi mają być dla wszystkich, nie można karać za zbyt niską prędkość. Niektórzy kierowcy jadąc z przepisową prędkością (nie wolniej) stanowią zagrożenie dla siebie i innych.
        Największy problem polega jednak na tym, że to nie przekroczenie prędkości najbardziej wkurza „powolnych” kierowców. Najbardziej ich wkurza, że ktoś ich wyprzedza, a przecież jadą 80 km/h. Wyprzedzenie takiego kierowcy nie jest możliwe. Zakładamy dopuszczalną prędkość 90 km/h, miejsce potrzebne do wyprzedzenia około 20 m. Na pokonanie 20 m z różnicą prędkości 10 km/h potrzeba około 7 s. W tym czasie samochód jadący 90 km/h pokonuje prawie 200 m.
        20 m na wyprzedzanie to manewr na styk (nie mówiąc już o kierowcach ciężarówek), przy utrzymaniu odległości między samochodami około 5 m, a to nie jest odległość bezpieczna przy prędkościach rzędu 80 km/h.
        Zanim skończysz manewr natkniesz się zapewne na miejscowość i patrol za krzakami.

    • ~Yemar
      27 sierpnia 2014 o 11:37

      Powiem tak: generalnie – pieprzysz i tyle.

    • ~pb
      27 sierpnia 2014 o 12:13

      Odstęp na 1.5 auta przy 80km/h?
      Odstęp powinien być taki, aby zagwarantować wyhamowanie do zera bez kolizji przy typowym czasie reakcji (0.7-2s). Zakładając jednakowe drogi hamowania pierwszego i drugiego pojazu, różnica w pozycjach końcowych wynika z czasu reakcji i przejechania przez drugie auto dodatkowego odcinka 80km/h*t=15 do 44m. Jak widzisz, jest to „nieco” więcej niż 1.5 długości auta, które dla auta o długości 4m wyniesie 7m…..

      • ~rav
        27 sierpnia 2014 o 13:31

        jak widzę zakładasz że pierwszy zatrzymał się w miejscu, gratuluję znajomości fizyki i prowadzenia samochodu.

        • ~pb
          27 sierpnia 2014 o 20:59

          Ależ skąd. Obydwaj pokonują drogę hamowania S=v0th-ath^2/2, th – czas hamowania, na której hamują z identycznym przyspieszeniem.
          Tylko, ta droga jest jednakowa (założenie powyżej–a zatem jednakowa sprawność hamulców, opon, itd). Jeśli zaczęliby hamować równocześnie, dystans między nimi stale byłby jednakowy. Zmniejszanie się dystansu wynika z opóźnienia hamowania tego drugiego. Ten drugi ma „handicap” odległości taki, jak wyliczyłem… Jesteś pewien, że czegoś tu brakuje?

    • ~Ewa
      27 sierpnia 2014 o 13:02

      Tych 20 kierowców, którzy jadą za kimś, kto jedzie powoli, powinno nauczyć się CIERPLIWOŚCI. To, że ktoś jedzie powoli, nie znaczy, że trzeba go wyprzedzać w niebezpiecznych warunkach, gdzie jest podwójna ciągła, zakręt, itd. Polscy kierowcy powinni nauczyć się, że nie są pępkami świata, i że na drodze są również inni kierowcy, którzy być może nie mają ochoty stracić swojego życia, i jadą wolniej, bezpieczniej. Ja mieszkam w Irlandii, tutaj nauczyłam się jeździć i zrobiłam prawo jazdy – a pierwsza i NAJWAŻNIEJSZA lekcja, której nauczy Cię Irlandzki instruktor jazdy to BĄDŹ CIERPLIWY. Tutaj ustępuje się pierwszeństwa pieszym, nawet tam, gdzie nie ma pasów – i jakoś nikt się nie denerwuje, że trzeba zwolnić lub zatrzymać się, żeby pieszy bezpiecznie mógł przejść przez ulicę.Według wikipedii, Polska ma 4191 śmiertelnych wypadków na rok, około 11 na 100,000 mieszkańców. W Irlandii jest zaledwie 162 wypadki na rok, czyli 3.5 na 100,000 mieszkańców. Może w końcu powinniśmy przyznać się, że coś jest nie tak, i zacząć uczyć się od innych krajów, które są DUŻO bezpieczniejsze. Moja pierwsza rada – drodzy polscy kierowcy, przestańcie się wiecznie wszędzie śpieszyć, denerwować i nauczcie się cierpliwości, bo ona może uratować Wam życie.

      • ~( . )( . )
        27 sierpnia 2014 o 13:29

        Wszędzie jest tak wspaniale, tyko u nas taka ch…nia. Jak ktoś ma do pokonania 5 km z domu do sklepu czy pracy, to może sobie pozwolić na „cierpliwość”. Inaczej jest jednak, gdy ktoś codziennie jeździ po 500 km. Już nie chodzi o pośpiech. Taka jazda za „zawalidrogą” jest po prostu męcząca, a bez wyprzedzania co najwyżej „zbudujesz korek”. Widać to doskonale, gdy taka „zawalidroga się przytrafi.

    • ~hoss
      27 sierpnia 2014 o 13:10

      zmuś rower żeby jechał szybciej, motorower też możesz 😛
      tym „sflustrowanych” radzę się przesiąść na transport publiczny bo takim wariatom których wnerwia byle co nie powinny być wydawane prawo jazdy !!!
      Prawo jazdy to nie konieczność to przywilej !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

      • ~( . )( . )
        27 sierpnia 2014 o 13:32

        A może transport publiczny należy zaproponować ludziom, którzy nie czują się zbyt dobrze na drodze. Których do szału doprowadza, gdy ktoś ich wyprzedza. Może powinni prowadzenie pojazdów zostawić kierowcom zawodowym.

    • ~elle
      27 sierpnia 2014 o 13:13

      Bardzo zadko sie zdarza , zeby ktos jechal predkoscia nizsza niz dozwolona na drodze jednopasmowej (chyba ze traktor, ale jezdziac po wsiach trzeba sie z tym liczyc). Co wiec masz na mysli? Ruch bezkolizyjny jest wtedy kiedy wszyscy jada ta sama predkoscia, a ta powinna byc dostosowana do sandardowych warunkow na tej drodze oraz standartowych pojazdow. Tak jest w cywilizowanych krajach. Malsymalna predkosc to po prostu umowa spoleczna co do predkoscia jaka mamy jezdzic I wszyscy taka jada nawet jak ktos ma lepszy silnik. W Polsce kazdy jezdzi swoja predkoscia I jest tle predkosci ile samochodow oraz te wszystkie zachowania niespotykane gdzie indziej (wyprzedzanie na trzeciego, albo kolumny samochodow, slalomy po pasach itd.) Do tego jeszcz blokowanie skrzyzowan poprzez wjezdzanie na skrzyzowanie mimo ze sie nie da z niego zjechac przed zmiana swiarla , bo wszystko stoi, brak umiejetnosci plynnego suwaka – czyli chamstwo w innej odslonie. Do puki kierowcy beda myslec wylacznie o sobie I oczekiwac, ze to inni maja sie do niech dostosowac to beda ginac, bo na drodze czlowiek nigdy nie jest sam I umiejetnosci spoleczne sie przydaja.

  31. ~Mimi
    27 sierpnia 2014 o 11:30

    Na drogach głównie zabija głupota. To, że większość wypadków ma miejsce, kiedy ktoś przekracza prędkość, to nie oznacza, że PRZYCZYNĄ wypadku była nadmierna prędkość.

    • ~Shemagonish
      27 sierpnia 2014 o 11:42

      Brawo. Nic dodać nic ująć.

    • ~hgw
      27 sierpnia 2014 o 12:03

      Jeśli jesteś w stanie udowodnić, że do wypadku doszłoby również przy mniejszej prędkości, zarobisz miliony na odszkodowaniach od sprawców lub zarządców dróg. Tyle, że tego udowodnić się nie da.

      • ~( . )( . )
        27 sierpnia 2014 o 13:01

        To policja określa przyczynę. Co najłatwiej zrobić? „Zbyt wysoka prędkość.” Można to rozumieć jako przekroczenie prędkości dopuszczalnej, ale też jako stosowane częściej „niedostosowanie prędkości….”. W tym momencie musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, co oznacza ograniczenie prędkości? Nic. Nie zapewnia bezpieczeństwa, bo najczęstszą przyczyną jest „niedostosowanie prędkości….”.
        Gdyby pogonić jednak tych darmozjadów z drogówki, to po dogłębnej analizie okazałoby się, że jednemu królik albo kot wybiegł pod koła, drugi się nie zmieścił, bo nie da się wyprzedzić kolumny 10 samochodów jadących „zderzak w zderzak”, trzeci wjechał w głęboką kałużę na zakręcie, a czwarty trafił na idiotę, który wolał zginąć, niż ustąpić komuś miejsca i zjechać na utwardzone (asfaltowe) pobocze.
        Najłatwiej jest podać „niedostosowanie prędkości…” jako przyczynę – zawsze będzie to prawdą. Ciężko w kogoś uderzyć stojąc w miejscu.

  32. ~Terminus
    27 sierpnia 2014 o 11:30

    Drzewa nie są winne, one tylko skutecznie wykonują wyroki, dlatego powinno się je zastąpić krzaczorami… a że są niemieckim wynalazkiem to fakt, bo Niemcy kiedyś, dawno liczyli że te szpalery drzew ukryją kolumny wojska idące drogą. Wyglądają pięknie, fakt, nie są niczemu winne, fakt, ale wykonują wyroki z bezwzględnością najlepszego kata, to też fakt.

  33. ~pb
    27 sierpnia 2014 o 11:38

    Popadasz w inną typową skrajność: brak akceptacji faktu, że na wypadki może wpływać więcej niż jeden czynnik (tu prędkość).
    Prędkość nie podlega dyskusji–zmniejsza się pole widzenia kierowcy, pozostaje mniej czasu na reakcje, zwiększają się zniszczenia powstające podczas kolizji. Ale piszesz np. takie rzeczy:
    „z drogi nie wypada się zbyt często (na drzewo) jeśli umie się dostosować prędkość…”
    – ale jednak czasem się wypada… Niech to będzie tylko 10 osób rocznie–i tak za dużo i popieram apel Hołowczyca dotyczący drzew.
    „dobre drogi sprzyjają rozwijaniu wyższych prędkości, co w przypadku zderzenia znacząco podnosi tzw. ciężkość wypadku”
    – ale dobre drogi – autostrady, ekspresówki – sprzyjają traktom bezkolizyjnym, a to zmniejsza ilość wypadków…
    „ledwie 11% wypadów w 2013 roku to wypadki z udziałem nietrzeźwych”
    – Ledwie. Pijanych na drogach jest o ile pamiętam wykrywanych w kontrolach ok 1 na 100 kierowców. Dlaczego zatem powodują 11% wypadków, zamiast 1%, jak wskazywałby ich udział ilościowy?

    • ~elka drzewo
      27 sierpnia 2014 o 12:02

      a pomyślałeś Panie antydrzewo, czym będą oddychały twoje dzieci , bo Ty sam pewnie nie dożyjesz braku tlenu w powietrzu :(((
      w swoim samochodziku zainstaluj już teraz butlę z tlenem, …bo może zabraknąć.. łe

      • ~pb
        27 sierpnia 2014 o 12:05

        Zastanów się ile drzew rośnie przy drogach, a ile w lasach i parkach, i czy ten odsetek przydrożny osiąga chociażby promil? Setną promila? Zresztą zamiast tych drzew mogą być krzaki, które tlen produkują, a dobrze amortyzują wypadki.

      • ~skiper
        27 sierpnia 2014 o 13:17

        Drzewa nie produkują tlenu…a OCEANY,konkretnie to plankton.

      • ~rav
        27 sierpnia 2014 o 13:25

        i znalazł się ekooszołom co ceni bardziej drzewa niż ludzi
        smutne ale jak prawdziwe w naszych czasach

  34. ~Johnny
    27 sierpnia 2014 o 12:05

    W tą tabelkę ze statystykami wypadków proponował bym jeszcze wpisać „Brak widoczności spowodowany debilnie zaprojektowaną infrastrukturą drogową”.
    Co dziennie na odcinku 4km kiedy wiozę syna do przedszkola mam 3 skrzyżowania gdzie wjeżdżam na drogę z pierszeństwem i gówno widzę, bo na piewszym tak zbudowali parking, że oglądam zaparkowane samochody, a na dwóch kolejnych widzę długie kolumny drzew. Oczywiście mogę wyjechać pół metra do przodu, ale wtedy będę pół metra na ulicy. Nie wspominając o przejeździe kolejowym przy którym postawili jakas budkę zasłaniającą całe tory, więc jak się nie spojrzy wcześniej czy pociąg jedzie to można się wpakować bez pod niego na samym przejezdzie. Mógłbym tak wymieniać bez końca, chociażby idiotycznie postawione znaki, czy przejściach dla pieszych.
    Z debilnych pomysłów urzędników powstaje infrastruktura drogowa która sama stwarza warunki do wypakdów!!!!

  35. ~Caesar
    27 sierpnia 2014 o 12:23

    Drogi, drogi panie są po to by się po nich poruszać.Drogi samochodowe -dla samochodów (dlatego na tych najlepszych -autostradach obowiązuje zakaz ruchu innych pojazdów). Rolą państwa jest tak organizacja ruchu drogowego aby był wydajny – czyli szybki i bezpieczny.Wbrew temu co Pan pisze to nie prędkość decyduje, a różnica prędkości plus odległość od kolizyjnego obiektu i najbezpieczniej drogą jednokierunkową poruszać się prędkością średnią dla ruchu na tej drodze. Piesi i rowerzyści powinni poruszać się tam gdzie to możliwe – poza drogą wyznaczoną dla samochodów (chodniki, ścieżki rowerowe). Postęp na tym m.in. polega że podróżujemy szybciej z Warszawy do Toronto i ze Skierniewic do Kutna.Otóż ostatnio niestety ale to drugie nie jest prawdą. Zamiast obwodnic miast i miasteczek, zamiast chodników odsuniętych od drogi funduje się standardowo 50km/h (albo -jak w Bobolicach 40km/h plus 4x fotoradar). Co do drzew dwóch moich znajomych (obaj jeździli za szybko, to fakt) miało wypadki – jeden zjechał z drogi w drzewo, trup na miejscu , drugi dachował (140km/h) i pojechał w pole i w krzaki – efekt zadrapania u córki, złamany obojczyk u kierowcy. Kiedyś jechałem z synem z Trzebiatowa (wakacje) do Rewala , jechałem około 80km/h (dozwolone 90) a z przeciwka z za zakrętu wyleciał wariat wyprzedzający kolumnę pojazdów. Dym z kół jego i moich i śmierć w oczach. W ostatniej chwili zjechałem w pole. Na odcinku 100 m wiatr wyłamał kiedyś drzewa i nie nasadzili nowych. Żyję….Jak kiedyś zobaczysz Tira na swoim pasie z za zakrętu a na poboczu drzewa wrastające w asfalt może zrozumiesz że nie tylko „inni” na nich mogą zginąć…A na głupich rady nie było, nie ma i nie będzie.

    • ~cichy
      27 sierpnia 2014 o 12:41

      Ale to nie wina drzew tylko tego idioty.

    • ~Pancho Villa
      27 sierpnia 2014 o 12:51

      Boże, co za głupota! Facet daje przykłady wypadków spowodowanych szaleńczą jazdą (prędkość, wyprzedzanie) i zwala to na drzewa. Nic, tylko siąść i płakać.

      • ~rav
        27 sierpnia 2014 o 13:20

        Nie zwala na drzewa, tylko daje Ci informację co by się stało jak by tam stały drzewa. W obecnej sytuacji skończyło się tylko na stratach materialnych, a tak mogło by się skończyć kilkoma trupami. Czujesz różnicę czy nadal nie dotarło. Drzewa nie są przyczyną wypadków , drzewa są skutkiem wypadków. To jest ta subtelna różnica. I nie zabija drzewo a energia na nim wytracona, tak samo zadziała duży słup (ciekawe czemu wymieniają na takie co się łamią przy uderzeniu) czy budynek. Tylko jak zwykle banda ekooszołomów woli ratować drzewka niż ludzi. Błędy się popełnia, tylko dlaczego, jeżeli nie muszą, skutki mają być śmiertelne.

    • ~olo
      27 sierpnia 2014 o 14:01

      Masz rację !!! Ograniczenie do 40 km/h , bo zakręt . Znam trasę !!! Od 12 lat jeżdżę tam 15 – 20 razy w roku !!! Znak stoi OD 12 LAT !!! DZIŚ pokonuję zakręt 70 km/h -80 km/h – bo mam lepszy samochód niż 10 lat temu – i robię to BEZPIECZNIE !!!! Znak przystosowany do samochodów jeżdżących po drogach 30 – 25 lat temu !!!!! ROZUMIEM, że samochody 30 letnie np. Fiat 126p MUSI ograniczyć prędkość do 40 !!! Mój samochód – rok produkcji 2012 – już nie !!!
      ZNAKU NIKT NIE ZMIENIŁ – A NAJNOWSZE SAMOCHODY MAJĄ ZUPEŁNIE INNE PARAMETRY !
      I jeszcze jedno – tak jeżdżę TYLKO po trasach, które ZNAM!!!!

  36. ~krzbur
    27 sierpnia 2014 o 12:23

    Jeżdżę motocyklem i tutaj obowiązują trochę inne zasady. Więc mogę się wypowiedzieć z punktu widzenia kogoś kto jeździ między tym wszystkim podczas gdy reszta musi grzecznie jechać jeden za drugim. I na dodatek motocykl jest dla mnie narzędziem do dalekich wypraw głównie terenowych więc często jeżdżę po zadupiach, żeby po prostu ćwiczyć technikę. Moim zdaniem problem tkwi w szkoleniu kierowców. A dokładniej w kwestii tego, że sporo kierowców jest najgorszymi z możliwych czyli nie potrafią niektórych rzeczy i nawet nie mają tego świadomości. I u nas to jest standardowa mentalność i nikt tego nie tłumaczy ludziom. I ludzie potrafią z lekkim uśmiechem traktować to, że ja jazdę na motocyklu tak na prawdę trenuję. Traktują pojazd jako sposób dostania się do pracy czy do sklepu i to, że jeżdżą jest dla nich oczywiste. I w ich mniemaniu oni już wszystko umieją i nie potrzebują się niczego uczyć. „Przecież ja nigdy nie miałem wypadku ani nawet mandatu nie dostałem”. Jako przykład podam moją znajomą, która nauczyła się jeździć w Niemczech i dla niej 130-150 km/h to jest normalna prędkość. A jak trzeba zaparkować tyłem to jest tragedia. Tak samo sytuacja gdy zjechaliśmy na szutrową drogę i w pewnym momencie na zakręcie przy 50km/h mówi, że uuuu trochę za szybko bo zaczyna ściągać. No i dobrze, daj trochę gazu, zobacz jak to jest jak się leci bokiem to wtedy będziesz wiedziała co robić jak nagle w połowie zakrętu będzie wywalone błoto na 30 metrach przez wyjeżdżający z pola traktor. Na kursie na prawo jazdy powinno się uczyć także zachowania w ekstremalnych sytuacjach a uczy się najgłupszej rzeczy czyli hamowania awaryjnego. W skandynawskich krajach po roku od zrobienia prawa jazdy jest szkolenie z jazdy bokiem jeszcze. Ale do tego trzeba tory wyścigowe. I u nas to nie przejdzie bo u nas jest wszystko tak ustawione, żeby można było kraść a to wymagało by wydania pieniędzy na coś co nie będzie produkować pieniędzy tylko podniesie standard społeczny a to jest już niedopuszczalne. No chyba, żeby wybudować tor za 3 razy taką stawkę ile jest wart. To wtedy może ktoś by się za to wziął. I oddzielić trzeba też kwestię ludzi, którzy celowo jeżdżą jak idioci bo myślą, że publiczna droga to tor wyścigowy. Np. próbują się ze mną ścigać spod świateł (motocyklem szybko się rusza, żeby nie musieć jechać między samochodami, które nie wiadomo co wyczyniają, nie oznacza to wcale, że się przekracza prędkość bardziej niż inne pojazdy). Ostatnio jeden pan ledwo co nie zatarł silnika a wcisnął się przede mnie i żebym nie odpuścił to pewnie by mnie zepchnął z drogi. I tak 100 metrów dalej musiał się ustawić w kolejce. To celowo ominąłem go poboczem i z tytułu terenowych opon sypnąłem mu jeszcze żwirem po szybie.

    • ~elle
      27 sierpnia 2014 o 12:59

      A niby dlaczego motor nie moze poczekac w kolejce tylko sie wpycha ? Przeciez jak sie motor wcisnie to jeden samochod na swiatlach nie przejedzie. Poza tym motory zawsze staja tak, ze wymuszaja pierwszenstwo. Tzn. nie moge ruszyc tak jak lubie (a lubie szybko, bo uwazam, ze na swiatlach trzeba ruszac szybko przez wzglad na tych co stoja za mna), bo musze poczekac na motor zeby go nie stuknac, a bywa ze i tak mi zamknie lusterko. Motocyklisci jezdza po chamsku, bo moga, a do tego maja za duzo testosteronu, co z reszta widac w opisie Twojej reakcji. To Ty sie wcisnales, a potem jeszcze zwirem obrzuciles. Takie zachowania zwiekszaja poziom agresji na drodze, ktora i bez tego jest zbyt duza w Polsce i to ona jest smiertelna, a nadmierna predkosc to tylko pochodna tej agresji, bo stanowi po prostu oręż w walce miedzy kierowcami.

      • ~( . )( . )
        27 sierpnia 2014 o 14:08

        Kolega @krzbur wyjaśnił, dlaczego motocykliści „pchają” się do przodu. Choć nie jestem użytkownikiem motocykla i lubię raczej szybszą jazdę to zawsze przepuszczam motocyklistów do przodu. Zanim ja się zbiorę (moim nie tak znowu słabym samochodem) po motocyklistach zostaną już tylko spaliny, które sobie będę mógł powąchać. Nigdy jeszcze motocyklista nie spowolnił mnie na światłach.

      • ~krzbur
        27 sierpnia 2014 o 14:12

        Ja się nigdzie nie wciskałem tylko normalnie ruszyłem do przodu a później z dwupasmówki było zwężenie na jeden pas. Motocykl ma 5 sekund do setki (akurat mój ale to bardzo słaby wynik ogólnie jest bo to nie jest maszyna na asfalt). I motocykle powinny ustawiać się na „dodatkowym pasie” ja tak zawsze robię, żeby np. nie blokować pasa do skrętu w prawo jak się strzałka zapali. Wszyscy się pomieścimy. Trzeba tylko myśleć. I jak ruszam ze świateł to jak osiągam 60km/h to ściana samochodów jest jakieś 50 metrów za mną. I cała reszta oprócz tego upartego gościa była wtedy daleko w tyle. To jest kwestia bezpieczeństwa. Jak wolisz jechać: pustą drogą czy między samochodami, które co chwila zmieniają pasy i zajeżdżają drogę? Dodatkowo zauważyłem, że samochody boją się przede mnie wjeżdżać bo jak widzą motor to myślą, że jedzie 200. Dlatego startując tak umożliwiam ludziom swobodną i bezstresową zmianę pasów. Ale za to jak spadnie deszcz to jest zmuła. Jak chcesz szybko się przemieszczać po mieście to kup sobie motocykl. A jak wolisz mieć wygodnie, ciepło i bezpiecznie to musisz stać w korkach. Twój wybór. Ja nigdy nie stoję świateł na dwa razy. Zresztą prawie w ogóle nie stoję na światłach. Cały czas jadę. A jeśli masz problem z wystartowaniem spod świateł jak stoi przed Tobą motocykl to powody mogą być 3: albo masz lamborghini, albo to co stoi przed Tobą to nie motocykl a motorynka albo ktoś nie umie płynnie i dynamicznie jeździć. Jeśli jednoślad ma za słaby start, żeby bez problemu zostawić w tyle ścianę samochodów to nie powinien wtedy jechać pod światła bo tylko będzie blokował ruch. I dla mnie samochód to pojazd wolnobieżny tzn. byle rowerzysta go blokuje. Ja jak się uprę to nawet nad rowem przeskoczę. Samochody po prostu muszą znać swoje gorsze ale wygodniejsze miejsce.

  37. ~jam to
    27 sierpnia 2014 o 12:43

    Nasz Wszechświat działa wg „Prawa Przyczyny i Skutku” ; z tego wynika moralność i etyka…dlatego nie czyń drugiemu co tobie niemiłe,kradniesz będziesz okradziony,mieczem wojujesz…itd. Każdy w życiu otrzymuje to na co zasłużył swoim postępowaniem i myślą w tym lub poprzednich wcieleniach. Uczą nas o tym od tysiącleci mędrcy i prorocy…a my nadal głupi.Religie stworzyli politycy i kapłani dla władzy i bogactwa.

  38. ~Tis
    27 sierpnia 2014 o 12:44

    Roznica miedzy facetem, a kobieta jest taka, ze kobieta prawie zawsze wie, ze nie potrafi dobrze jezdzic i nie ryzykuje, stara sie jezdzic zachowujac duzo wiekszy margines bledu i zazwyczaj jedzie nieco wolniej gdy jest w sytuacji, w ktorej czuje sie niepewnie. Facet za to lubi szpanowac, latwiej sie poddaje presji (zarowno kolegow jak i tej w otoczeniu na drodze – bo inni kierowcy jada duzo szybciej to ja tez musze) i jak mlody to przecenia swoje umiejetnosci, wrecz uraza jego dume sama mysl, ze moze nie potrafi jescze dobrze jezdzic. Sa oczywiscie tez kobiety, ktore jezdza jak szalone, ale to mniejszosc i oczywiscie tylko jest oznaka, ze ktos nie potrafi dobrze panowac nad autem, a stara sie „wpasowac” do reszty i nie byc zawalidroga, a niestety wynik jest odwrotny bo wszyscy mysla, ze to szaleniec za kolkiem.

    • ~( . )( . )
      27 sierpnia 2014 o 14:41

      Zachowanie, o którym piszesz wynika w 75% z tego, że kobiety nie lubią jeździć i nie jeżdżą gdy nie muszą. Jadąc z facetem wolą zająć miejsce pasażera. Nie jeżdżąc nie można nabywać doświadczenia. Znam wiele kobiet, które bały się siadać za kierownicą, ale sytuacja je do tego zmusiła i jeżdżą podobnie jak faceci, bo jeśli jedziesz z max dopuszczalną prędkością i nabierasz poczucia, że dostrzegasz wszystkie znaki drogowe i rozumiesz zachowanie/zamiary innych uczestników ruchu, to naturalnym procesem jest stopniowe przyspieszanie do pewnej granicy wyznaczanej przez uświadomienie sobie, że przestajesz dostrzegać wszystkie znaki lub zachowania innych uczestników, a docelowo stwierdzasz, że zużycie paliwa zaczyna przekraczać akceptowalny poziom.

  39. ~polakmały
    27 sierpnia 2014 o 12:56

    Niestety gdyby prędkość zabijała to w Niemczech ststystyki musiałyby być gorsze od naszych i ja sam też musiałbym już nieżyć, a jak widać żyję, zabija GŁUPOTA ale ona jest niestety niemierzalna.

  40. ~kondor
    27 sierpnia 2014 o 12:57

    Według mojej subiektywnej oceny to większość kierowców akceptuje powolną jazdę za kimś lub ze względu na ograniczenia prędkości lub inne sytuacje maksymalnie około 40 km ze średnią prędkością 30 km/h. to znaczy że ten odcinek zajmie im około powiedzmy godziny.
    Niestety potem zaczyna się niekończąca próba skrócenia czasu podróży i cóż zaczyna się wyprzedzanie w niedozwolonych miejscach, przekraczanie prędkości itp.
    W Niemczech pomijając sytuacje nadzwyczajne typu wypadek nigdy nie zajęło mi więcej czasu jak 30 minut dotarcie do autostrady lub drogi szybkiego ruchu. I to jest akceptowalne przez wszystkich więc nie ma powodu aby się spieszyć na landówkach.
    Spróbujcie przymusić się na odcinku Poznań – Wrocław przestrzegać dokładnie przepisy to gwarantuje Wam , że ten odcinek 180 km pojedziecie 5 do 6 godzin i co ?

  41. ~Grzegorz
    27 sierpnia 2014 o 13:06

    Prawdziwym winnym takiego stanu rzeczy jest PAŃSTWO! Mam tu oczywiście na mysli zarządców dróg na wszystkich poziomach. Od wielu lat praktykowane jest „zapewnienie bezpieczeństwa” na drogach przy pomocy znaków. Inaczej mówiąc, zamiast przyzwiotej infrastruktury mamy znaki (uprzedzając argumenty – działalność taka trwa od wielu lat i te oddawane niedawno autostrady czy ekspresówki niewiele zmieniają), co powoduje DEMORALIZACJĘ uzytkowników dróg. O czym mówię? Już wyjaśniam: W tytule bloga masz „obszar zabudowany”. Przyjrzyj się w okolicy, w której mieszkasz (nieważne gdzie to jest) ile znaków oznaczających obszar zabudowany stoi w szczerym polu, w lesie albo przy pierwszym domu w danej miejscowości, przy czym nastepny dom stoi kilometr dalej. Znaki w ten sposób ustawiane są jak Polska długa i szeroka. Powoduje to, że kierowcy traktują je jako „propozycja zastosowania” i sami wybierają, które ich dotyczą. No w sumie jeśli jeżdżę obszarem „zabudowanym” codziennie 80km/h i jeżdżą tak tysiące innych i nic się nie dzieje tzn. że jest w porządku. No cóż, tylko że część znaków w tym gąszczu jest ustawiona w sposób głęboko uzasadniony i tam śmierć zbiera żniwo. Dowodem na to co mówię jest zachowanie naszych kierowców za granicą, gdzie jeżdżą jak baranki. I sprowadzanie tego do wysokości kar jest wg mnie głęboko nieuzasadnione.

    • ~( . )( . )
      27 sierpnia 2014 o 14:21

      Ze znakami masz rację. Sam kilka razy się zdziwiłem, bo większość znaków (szczególnie ograniczenia prędkości można mnożyć przez 1,5) jest bezsensowna, a tu proszę, zdarzyło się ograniczenie prawie na styk i to przy dobrych warunkach.

  42. ~Pancho Villa
    27 sierpnia 2014 o 13:09

    Bo Polaków nie obowiązują jakieś tam ograniczenia. Sztandarowe przykłady to autokar z pielgrzymami we Francji – kilkakrotnie ponowiony znak zakazu wjazdu dla autobusów, ale nasz kozak musiał spróbować swoich sił na górskiej drodze. Ile tam trupów było, 26? Albo Smoleńsk: z wieży mówią „warunków do lądowania nie ma”, ale kolega kozak, któremu się udało judzi: „widoczność tutaj jest p…., ale jeden raz możecie spróbować, jak najbardziej”. No to spróbowali i 96 trupów. A tu pod artykułem wypowiedzi takich samych debili, którzy jeszcze nikogo nie zabili.

    • ~( . )( . )
      27 sierpnia 2014 o 13:55

      Po prostu @Sancho, chciałbyś pouczać innych. Mam nadzieję, że nie należysz do tych fanatyków, którzy próbują też tego na drodze i żeby kogoś „nauczyć” i pokazać, kto tu rządzi, są skłonni zaryzykować własnym życiem.

  43. ~Pawel1956
    27 sierpnia 2014 o 13:24

    Oczywiście zgadzam się w 100% a autorem artykułu. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na sposób prowadzenia samochodu. Widziałem wielu kierowców prowadzących swoje auta jedną ręką. albo wręcz puszczających kierownicę bo właśnie rozmawiali przez telefon i musieli gestykulować drugą. To wyluzowanie podczas jazy, prowadzenie samochodu jednym paluszkiem. Kiedyś obserwowałem kierowcę dużej ciężarówki który kierował łokciami. Spotkałem się również z tym, że młody człowiek chciał pozbyć się nawyku prowadzenia auta dwoma rękoma. Zachęcam wszystkich kierowców odbycie kursu w szkole bezpiecznej jazy gdzie można nauczyć sie prawidłowego prowadzenia samochodu.

    • ~( . )( . )
      27 sierpnia 2014 o 13:48

      Piszesz głównie o prowadzeniu 1 ręką i „wyluzowaniu” za kierownicą. Wiesz z czego to wynika? Ze znudzenia. Gdyby ci sami kierowcy jechali z prędkością 180 czy 200 km/h na dowolnej DK, trzymaliby obie łapki na kierownicy i jeszcze dodatkowo ściśnięty zwieracz, żeby nie popuścić z nadmiaru ekscytacji.

    • ~krzbur
      27 sierpnia 2014 o 14:43

      Popieram kwestię z tymi kursami. Ale ludzie często są zbyt uparci, żeby dotarło do nich, że coś robią źle. Ale są jeszcze gorsze nawyki niż trzymanie kierownicy jedną ręką. Np. odbijanie w lewo przed zjazdem w prawo jakby to był jakiś autobus albo nagminne nieużywanie kierunkowskazów.

  44. ~m-2082
    27 sierpnia 2014 o 14:06

    Jeżeli autor artykułu nie napisał go po to żeby wsadzić kij w mrowisko, to chyba nigdy nie jeździł za granicą np. w Austrii, Niemczech. Tam drogi ekspresowe są wąskie ograniczenia do 100 km/h, ale nie ma skrętów w lewo. Nawet jak droga prowadzi przez wieś, do równolegle do niej są wąskie drogi lokalne i jeden bezkolizyjny wjazd na drogę główną i o ileż to rozwiązanie jest bezpieczniejsze. Przyjrzyjmy się jak zmodernizowano nasze drogi np nr 4 na odcinku Kraków – Rzeszów ale to nie wyjątek. Co chwila wysepki z lewoskrętami, w jednej wsi 10-100 zjazdów z głównej drogi do posesji i miejscowi kierowcy, którzy hamują nie zawsze używając kierunkowskazów. A do tego ograniczenia prędkości jeżeli konieczne jest ograniczenie mp do 70 to u nas na pewno postawią 40, jeżeli do 50 to stoi 30 i dlatego uczy się polskich kierowców takie ograniczenia ignorować, już nie wspominam o pozostawionych ograniczeniach po remontach. Albo prosty odcinek z ograniczeniem do 70 i co 100-150 m 4 przejścia dla pieszych z ograniczeniami do 40 lub 50 na odcinku 30-50 m przed przejściem i znowu 40 i tak 4 razy 70 a zaraz 40 i znowu 70, pytanie jak jechać płynnie i ekonomicznie. Ponadto z kosztami transportu nikt się nie liczy, bo przecież płacą kierowcy, wystarczy zjazdy i wjazdy powydłużać o kilkaset metrów niepotrzebnie (choć np. na A4 to poszło w kilometry) i przemnożyć tą drogę przez setki tysięcy samochodów osobowych i ciężarowych ciekaw jestem, ile to paliwa i ile spalin CO2 i CO i innych gazów cieplarnianych, czy ktoś z inżynierii ruchu się nad tym zastanowił? A korki na bramkach autostradowych – czas, koszty spalanego na postoju paliwa nie jednego, ale tysięcy stojących samochodów (nawet jeżeli to tylko 0,5 l/h -osobówka, a ciężarowe. Pytanie kto tworzy ten dziki kraj? Kierowcy? Dlaczego nie uczyć się od innych, którzy dawno ten problem rozwiązali.
    Może to wylew frustracji, kogoś, kto żyje z tego, że jeździ, a nie wozi tylko tyłek do pracy kilka kilometrów dziennie (chociaż i te kilka kilometrów można jechać dłuuuugo).
    Wariaci i szaleńcy zdarzają się też i w innych krajach.

    • ~( . )( . )
      27 sierpnia 2014 o 14:14

      Świetnie, że wspomniałeś o tych drogach prowadzących przez wieś. Nie wiem, jak jest w Austrii czy Niemczech, ale u nas też są takie drogi – jedno skrzyżowanie i równoległe do DK drogi lokalne. Co z tego, jak w takiej miejscowości i tak jest ograniczenie do 50 km/h (teren zabudowany), a rzeczone skrzyżowanie jest akurat (dziwnym trafem) na zakręcie.
      Polskimi DK dałoby się jeździć na prawdę z prędkością 120 km/h (czyli powiedzmy dopuszczalna 110 z możliwością przekroczenia o 10). Na prawdę nie byłoby aż tak wielu kierowców łamiących ten przepis.
      Największe łamanie przepisów ma jednak miejsce przede wszystkim w tych właśnie wioskach, gdzie na długości 200 m, lub przy stacjach benzynowych (na długości 100 m) mamy zejście z prędkością o połowę.

      • ~ronin
        27 sierpnia 2014 o 19:02

        Właściwie napisaliście już prawie wszystko, co sam chciałbym napisać w odpowiedzi na śmiechu wart artykuł autora blogu. Dodam jeszcze tylko jak faktycznie wpływają na poprawę bezpieczeństwa akcje medialne typu „10 mniej ratuje życie”. Kierowców przekraczających nominalną prędkość i tak nie skłonią do zmiany zachowań. Jednak uczą kierowców lubiących wymuszać pierwszeństwo i pieszych wbiegających bez zastanowienia na przejście dla pieszych, że winny i tak będzie kierowca, który przekroczył prędkość o 10 km/h. I tak za publiczne pieniądze tworzy się rzeszę rozkojarzonych piratów, którzy ładują się prosto pod koła, bo nie umieją ocenić prędkości nadjeżdżającego pojazdu, a przecież powinni umieć, albo świadomie wymuszają pierwszeństwo, bo wydaje im się, że „tamten i tak jedzie za szybko, to niech se zahamuje”.
        Nikt natomiast nie garnie się do zainicjowania kampanii uświadamiającej na czym polega prawidłowa jazda na suwak i dlaczego należy włączać prawy kierunkowskaz przy opuszczaniu ronda i jak te manewry pozwoliłyby rozładować korki w naszych cuchnących spalinami miastach.

  45. ~mewa
    27 sierpnia 2014 o 14:47

    Przykro mi ale w Czechach też na drogach jest bardzo niebezpiecznie, mieszkam tu już pięć lat z hakiem i przejście przez ulicę to jest horror. Na oznakowanym przejściu, czy na zielonym świetle. Przejeżdżają 10 cm od stopy czy wózka dziecięcego, jeden się zatrzyma a drugi go wyprzedzi i jeszcze trąbi, czy ostatni hit ja mam zielone i idę z wózkiem dziecięcym a Pani czy Pan ma czerwone i przejeżdża prawie potrącając mi dziecko. Byłam nawet na policji rozmawiać ale rozłożyli ręce. Ja już mam dość i szykuję się do wyjazdu do jakiegoś cywilizowanego kraju.

    • ~( . )( . )
      27 sierpnia 2014 o 15:20

      Byłem niedawno w Pradze (któryś już raz) i jedyne co zauważyłem, to że kierowcy wymagają myślenia od pieszych. Rzekłbym nawet, że czułem się tam swojsko. Nie wyobrażam sobie robienia z pieszych idiotów (jak, wg opisów, robi się to w krajach Europy zachodniej),

  46. ~( . )( . )
    27 sierpnia 2014 o 15:57

    Najbezpieczniej jest jednak siedzieć w domu. Jedziesz sobie przepisowo 90 km/h na DK, a tu ciężarówce z naprzeciwka pęka opona i lądujesz na czołowe z 20h klocem. Albo widzisz znak A-18b (dzikie zwierzęta), zwalniasz do 60 km/h (mimo dopuszczalnej 90 km/h), a tu z krzaczorów wyskakuje ci łoś prosto pod koła i łoś siedzi ci na kolanach (a to pewien dyskomfort). Lepiej siedzieć w domu.
    Chociaż, jak to mawiają, jak ktoś ma pecha…

    • ~Motonita
      29 sierpnia 2014 o 11:56

      😀
      Dokładnie, najlepiej siedzieć w domu, a jeśli już się wyjdzie to najlepiej się czołgać i to najlepiej po łąkach.

      Wszystkie te samochody, których ekonomiczna prędkość jest w okolicach 100-120 km/h to są cisi mordercy. Drogi w Polsce są przepiękne, piesi mają na wszystkich „żółtych drogach” nocą świecące koguty i kulturalne pobocza do spacerów….

      Co za bzdety w tym blogu!?

      Ludzie! Niespełna 40milionowy kraj – 10tys dróg WYREMONTOWANYCH – to znaczy co? Chyba wylany nowy asfalt, bo autostrady mamy raczej nieliczne i cenią się lepiej niż w najbogatszych krajach Europy, ekspresówki rozsiane, poszatkowane i dopiero się budują.

      LITOŚCI CO TO ZA PROPAGANDA?!?!?!

  47. ~Janek
    15 września 2014 o 23:39

    Sranie w banie. Najszybsze drogi w Europie s jednocześnie najbezpieczniejsze. Dlaczego? Skoro to prędkość powoduje zagrożenia?
    Problem polega na tym, że w Niemczech czy w UK można przejechać trasę 500km ze średni prędkości 100kph. W Polsce średnia wychodzi na poziomie 40-50kph – więc ludzie cisną, kiedy mogą.
    Większość wypadków nie jest spowodowana nadmierną prędkością – co jednoznacznie wskazuje raport NIK. Ten wskazuje na fatalną infrastrukturę drogową. Gdyby w Polsce zastosowac do dróg te same kryteria, co w Niemczech lub we Francji – połowa dróg została by zamknięta dla ruchu ze względu na zbyt głębokie koleiny !!!!
    Potrącenia pieszych, kolizje czołowe na lewoskrętach i wyprzedzania „na trzeciego” nie mają nic wspólnego z nadmierną prędkością a z edukacją kierowców i pieszych. Nikt nie uczy myślenia i przewidywania a jedynie wyszukiwania ukrytych w koszach na śmieci fotoradarów i nadążania za setkami znaków drogowych!

    • ~seb
      16 września 2014 o 09:58

      Przestarzała infrastruktura drogowa, to prawdziwa przyczyna a nie prędkośc. Większośc śmiertelnych wypadków, to czołowe zderzenia na przestarzałych wąskich drogach jednojezdniowych. Społeczeństwo zamiast myślec i domagac się poprawy stanu rzeczy, daje wbijac sobie do głowy kłamstwa. Wg tych, ustawianych statystyk, Niemców którzy jeżdzą najszybciej powinno już nie byc na ziemi…

    • ~driver67
      26 grudnia 2014 o 11:08

      ostatni wypadek w Warszawie, na Ursynowie. Przy poboczu stoi samochód Straży Miejskiej z fotoradarem, z za zakrętu wypada samochód, którego kierowca na widok radaru daje ostro po hamulcach. Oczywiście jego kwalifikacje kierowcy powodują, ze samochód tańczy od krawężnika do krawężnika, robi kilka obrotów i w efekcie wbija się w samochód Straży, kasując skutecznie oba wozy i przypuszczalnie radar. Nie ulega wątpliwości, ze winę ponosi tu nadmierna prędkość jadącego (musiał grzać znacznie powyżej obowiązującej 50) ale mam tez lekkie wątpliwości, czy akurat w tym miejscu (nieoznaczonym ) powinien stac radar?

  48. ~Rafał
    25 grudnia 2014 o 17:52

    Droga po za terenem zabudowanym z drzewami na której obowiązuje ograniczenie prędkości do 90km/h jest tak samo bezpieczna jak kładka dla pieszych nad przepaścią bez barierek. I teraz dwa podejścia – albo zbudujemy barierki (np bariery energochłonne lub wytniemy drzewa koło drogi) albo każemy pieszym na tej kładce iść ostrożnie (samochodem – jeździć wolniej). teraz zastanów się co jest bardziej logiczne? Przed kładką można postawić znak – uwaga nie ma barierek – idź ostrożnie – analogia do ograniczenia prędkości i jak pieszy spadnie z kładki to mówić – spadł bo szedł nie ostrożnie (analogia do wypadków drogowych obecnie) albo zbudować te cholerne barierki i piesi nie będą spadać – wyciąć drzewa albo ustawić bariery energochłonne. Pomyśl co jest mądrzejszym pomysłem?

  49. 9 listopada 2016 o 07:14

    nieprzesmażenie

  50. 29 listopada 2016 o 19:01

    niepowarkujący

  51. 8 marca 2017 o 03:04

    podoba mi się

  52. 15 września 2017 o 14:59

    fajowy wpisik

  53. 19 września 2017 o 23:43

    podoba mi się

Skomentuj ~seb Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *