Pamiętacie jeszcze, czym żyła cała medialno-polityczna Polska w sierpniu? Politycy organizowali konferencję za konferencją, prześcigali się w pomysłach na rozwiązanie problemu, a fejs się nagle rozdyskutował na temat prawa własności i sprawiedliwości dziejowej? Hm? Reprywatyzacją. Cała Polska żyła aferą reprywatyzacyjną, czyli procesem, który trwał sobie wcześniej przez lat 25.
Ile lat trwa sobie smog, tego właściwie nikt nie wie. Na pewno dłużej niż szemrane przejmowanie kamienic. Krakowski Alarm Smogowy działa już od kilku lat, „walory” powietrza stolicy Małopolski opiewali już na początku lat 90. Andrzej Sikorowski i Grzegorz Turnau w piosence „Nie przenoście nam stolicy do Krakowa” śpiewając: I odmiennym jakby rytmem tutaj u nas bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze. O tym, jak w Krakowie, na Śląsku i w ogóle w kraju wyglądało powietrze w czasach PRL, kiedy jeszcze mniej mieszkań podłączonych było do centralnego ogrzewania, a ciężki przemysł był rozkręcony na dobre, wolę nawet nie myśleć.
Teren Zabudowany na Facebooku – polub nas i śledź nasze kolejne wpisy!
I nagle bum! Fejs się rumieni od zrzutów ekranu ze stron pokazujących pincet procent normy. Polska płonie czerwonością na zielono-żółtej mapie zanieczyszczenia powietrza w Europie. Już nie tylko krakowscy znajomi piszą o śmierdzącym syfie wiszącym w powietrzu. Kilka miesięcy temu dołączają mniejsze miejscowości Małopolski, dołącza Śląsk. I wreszcie, w poprzedni weekend dołącza warszafka. A z nią ogólnopolskie media, smogiem zasnute są jedynki serwisów radiowych, o smogu się gada w TVN24, smogiem dzielą się na fejsie znani ludzie. O rly?! Rok temu było tak samo. I 5 lat temu! I, kurde, 10 lat temu też!
„Jak do diabła możemy żyć wiedząc, że dzieją się takie rzeczy?” To rozpaczliwe pytanie powraca jak refren w fenomenalnej książce Martina Caparrosa „Głód”. Caparros krzyczy do całego świata, żeby zmienił swoje myślenie o problemie głodu na świecie, żeby nastąpiła wreszcie jakaś masa krytyczna, żeby coś się przelało i odwróciło wektor. W skali Polski, taka masa została przekroczona w wakacje ws. reprywatyzacji, a teraz w sprawie smogu. Dlaczego akurat teraz? Nie umiem tego do końca wyjaśnić, ale oba problemy są do siebie bardzo podobne. Mają wspólnych bohaterów i antybohaterów.
Wielce Szanowna Panująca Nam Elito Panów z Wąsami! Do widzenia! Są w Polsce problemy, które w swojej podlanej ideologią i niewiedzą ignorancji zbyt długo olewaliście. Możecie się bronić, że rozwiązywaliście w tym czasie inne ważne problemy, że wprowadzaliście nas do Unii, że budowaliście nasz młody kapitalizm, walczyliście o życie nienarodzone i cywilizację chrześcijańską, budowaliście drogi, broniliście religii w szkołach, debatowaliście nad zmianą konstytucji, mówiliście że przypływ podnosi wszystkie łodzie, żeby się kształcić i być elastycznym, a w ogóle to każdy jest kowalem własnego losu. Nie jest oczywiście tak, że Wam się nic nie udało, w Polsce jest generalnie okej, zwłaszcza jak się popatrzy z Warszawy albo Krakowa. Albo najlepiej z drona. Albo z Brukseli. Albo na wskaźniki PKB. Ten duży obrazek się spina, naprawdę. Ale cholera, jak się przyjrzeć paru szczegółom, to coś jednak poszło zajebiście nie tak.
Bo, wybaczcie, ale na to, że przez całą III RP nie wymyśliliście sposobu na poprawę jakości ZABÓJCZEGO dla Was, dla nas, dla Waszych dzieci, żon, ojców i matek powietrza, nie macie żadnego usprawiedliwienia. Wiedzieliście o tym i mieliście to w dupach. Wyparliście problem. Dziką reprywatyzację nie dość, że większość z Was olała i tolerowała, to jeszcze część brała w niej aktywny udział i czerpała z tego niemałe korzyści, Szanowna Elito Adwokacka Warszawy. To samo było z przedszkolami i żłobkami, których Wam nie przyszło do głowy ogarnąć. Nie dlatego, że nie wiedzieliście, bo przewidzenie tego, że wyż demograficzny początku lat 80. zacznie w okolicach 2005 roku rodzić dzieci było dość proste. Ale w dupie to mieliście, bo przecież Wy już dawno swoje dzieci odchowaliście, a część z Was jest dalej święcie przekonana, że miejsce kobiety jest w kuchni i pokoju dziecięcym, więc żłobek to jest zbędna lewacka fanaberia. Chaotyczna zabudowa podmiejska z osiedlami budowanymi w polach. W dupie. Totalne olanie rozwijania transportu kolejowego i transportu publicznego, zwłaszcza na prowincji. W dupie. Niepohamowany rozwój prywatnych wyższych uczelni oferujących iluzoryczny dyplom. W dupie. Zachwiany rynek pracy z nadmiernym udziałem śmieciówek. W dupie. Przestawianie kraju na czystszą energetykę i stopniowe odchodzenie od węgla. W dupie. Jeden z największych w Europie, porównywalny tylko z kilkoma innymi byłymi krajami komunistycznymi odsetek śmierci na drogach. W dupie. Nawet jak część z tych problemów – jak ten ostatni albo smog – dotyczyła Was bezpośrednio, bo oddychacie tym samym powietrzem i jeździcie tymi samymi drogami, i tak mieliście to w dupie.
Wszystkie te problemy czekają na swoje rozwiązanie. Jeśli gdzieś podejmowaliście jakieś próby ich ogarnięcia, to raczej nie dlatego, że na nie wpadliście. Albo braliście kasę z UE (kolej, czysta energia), albo byliście przymuszani przez młodsze pokolenie.
Bo idzie stara jak świat zmiana. Żłobki, smog, przestrzeń publiczna, transport zbiorowy, rynek pracy, dzika reprywatyzacja – to wszystko są tematy podjęte, rozwijane, analizowane i uporczywie podawane opinii publicznej przez pokolenie dzisiejszych 25-35-latków (tak tak, ja też do nich należę, piszę, jacy jesteśmy fajni). Nie ma nas w Sejmie, mało nas w samorządach, majątku też mamy od Was mniej. A jak nawet jesteśmy w sensie daty urodzenia, bo kilku polityków mojego pokolenia gdzieś tam po sejmowych korytarzach i w warszawskiej i lokalnych elitach się przecież kręci, to jest nas tak mało, że zaczynamy się zachowywać jak Wy. I dobić się do Was nie możemy. Dopiero jak zaczniemy się chóralnie do Was drzeć, to się orientujecie i zaczynacie coś robić.
Dlatego dzięki za to, co do tej pory, ale dajcie już spokój, bo się już nie zmienicie. Nie wiem, kiedy Was zastąpimy, bo jak patrzę na przedstawicieli swoich roczników w polityce – czy to lokalnej, czy ogólnokrajowej, to szału nie ma. Co też jest po części Waszą winą, bo tak tę politykę i szerzej, służbę publiczną i działanie na rzecz dobra wspólnego nam obrzydziliście, że mało komu chce się w nią angażować.
Pewnie będziemy w oczach naszych dzieci tacy sami. Dla nich jesteście dziadkami. Napiszcie im jakiś list, tak na przyszłość, gdzie byliście, kiedy stężenia pyłów w Krakowie sześciokrotnie przekraczały dopuszczalną normę. Bo my nie mamy pojęcia.
spoko portal
Nacodzień mieszka, w Krakowie i muszę wdychać ten cały smog. Dramat ale takie życie 🙁
wystrzałowo piszesz
świetny wpisik