Unia rozpieściła polskich samorządowców

Przygotowując dla Onetu duży materiał o wyborach samorządowych i o tym, jak rozmowa o przestrzeni publicznej może na te wybory wpłynąć, rozmawiam z wieloma osobami, które od różnych stron tematyką miejską się zajmują. Nie da się tych wszystkich rozmów zmieścić w jednym tekście, dlatego w całości będę niektóre z nich prezentował na blogu. Dziś rozmowa z socjologiem miast, dr. Pawłem Kubickim* z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Rozmawialiśmy w piękne czwartkowe popołudnie, w Bunkrze Sztuki. I, jak na krakowskich „nowych mieszczan” przystało, obaj na spotkanie przyjechaliśmy rowerami 🙂

Piotr Kozanecki: Inwestujemy setki milionów złotych w nowe drogi i estakady, budujemy wielką salę widowiskowo-sportową i/lub stadion, dodajemy jakieś muzeum, co najmniej jeden duży i kilka mniejszych festiwali kulturalnych. Tak wyglądał w ostatnim ćwierćwieczu model rozwoju polskich miast. Czy on się w najbliższym czasie zmieni?

Dr Paweł Kubicki: Ewidentnie widać, że się wyczerpuje, bo nie jest akceptowany przez tę najbardziej aktywną grupę mieszkańców. Należy pamiętać, że o losach miasta decydują właśnie najaktywniejsi obywatele którzy chodzą do wyborów, a frekwencja w wyborach lokalnych wynosi ok. 30-40 procent, w Krakowie w ostatnich wyborach do rad dzielnic wyniosła 12 procent.

Pozostali ten model akceptują?

Raczej o takich modelach nie myślą, traktują miasto jako miejsce do pracy i spania i na tym koniec. A te aktywne jednostki działające w ruchach miejskich już od dłuższego czasu wskazują na dysfunkcjonalność tego modelu rozwoju, który pan opisał.

Masowe media niedawno zauważyły te ruchy miejskie. Kiedy one się w ogóle pojawiły?

Stereotypowo ludzie wyobrażają sobie miejskiego działacza jako jeżdżącego na holenderskim rowerze młodego człowieka, który chodzi do modnej kawiarni i dyskutuje tam na modne miejskie tematy. To jest kompletnie nieprawdziwy obraz. Fala aktywizmu miejskiego wzbiera od dekady. To są radni dzielnicowi, biznesmeni, naukowcy, bardzo często ludzie, którzy już sprawdzili się na innych polach, osiągnęli coś w życiu.

Czyli nie powinniśmy mieć obaw o kompetencje ludzi zaangażowanych w ruchy miejskie?

Oczywiście, że nie. Ruch My Poznaniacy, który jako pierwszy wystartował w poprzednich wyborach samorządowych, zakładali stateczni i spełnieni mieszczanie w średnim wieku.  Wielu aktywistów miejskich to typowi przedstawiciele klasy średniej, którzy osiągnęli sukces życiowy i zaczynają myśleć o tym co poza ich własnym podwórkiem. A to dlatego, że przestali wierzyć, że strzeżone osiedle i prywatna szkoła dla dziecka rozwiązuje wszystkie problemy życia w mieście. Dostrzegają, że aby miasto dobrze funkcjonowało i było przyjemne do życia, trzeba o nim myśleć jak o dobru wspólnym, a nie sumie prywatnych własności.

Model się wyczerpuje, teoretycznie więc powinno się zanosić na zmianę władzy. I pewnie taka zmiana, nawet wbrew wielu sondażom, jest możliwa, choć widać, że bardzo trudna. Dlaczego?

Członkostwo w Unii Europejskiej bardzo służy lokalnym włodarzom. Łatwe pieniądze z UE pozwoliły z każdego prezydenta, jeśli tylko nie był ostatnią fajtłapą, zrobić wielkiego budowniczego. Trzeba też uczciwie przyznać, ze wizerunkowo miasta bardzo się w ostatniej dekadzie zmieniły. Są oczywiście różne niepotrzebne „białe słonie” (monumentalne, ale zbyt rzadko wykorzystywane i źle funkcjonujące obiekty – przyp. red.), ale ludzie generalnie widzą, że coś się zmienia, dzieje.

To samo mówił mi niedawno pewien krakowski biznesmen. Że czeka z utęsknieniem na moment, kiedy miasta będą sobie musiały radzić bez pieniędzy z Unii…

Jest to pewien problem, środki unijne służą często do budowania kapitału politycznego. Aktualnie rządzący mają ogromną przewagę nad kontrkandydatami, bo mogą regularnie przecinać wstęgi na nowo otwieranych inwestycjach i osobiście zapraszać na liczne festiwale. Ale ten model się już wyczerpuje, coraz częściej padają pytania, po co te inwestycje, jak wpłyną na jakość życia w mieście, ile będą kosztować w utrzymaniu? Trochę się tymi inwestycjami już nasyciliśmy…

Chyba Pan żartuje, dwupasmówkę zawsze można dołożyć…

Nieprawda, autostrady w mieście już nie są tak mile witane. Wiadomo, że po 1989 roku mieliśmy fatalne drogi i ogromne potrzeby w tym względzie. I cieszyliśmy się każdym nowym kilometrem. Ale to się zmienia. Dziś np. po takim krakowskim Ruczaju, który został kilkupasmową drogą rozcięty na pół, widać, jakie szkody przynosi taka polityka. To, że niełatwo złapać ludzi na lep wielkich inwestycji, pokazuje też odrzucenie pomysłu zorganizowania w Krakowie ZIO.

Dobrze, skoro nie wielkie inwestycje, to w jakim kierunku mogą pójść polskie miasta?

W kierunku poprawy jakości życia swoich mieszkańców.

A co się na taką „jakość życia” składa?

Bada się wiele różnych czynników, ale w Krakowie są trzy kluczowe obszary: poprawa czystości powietrza, dobrze działający transport publiczny, z którego korzysta duża część mieszkańców i cała gama prostych, drobnych czasami rzeczy, jak chociażby równe chodniki.

Tak, o tych prostych rzeczach to my zapomnieliśmy w ostatnim 25-leciu…

Łatwiej na kapitał polityczny przekuć wielką inwestycję otwieraną pompą, trudniej równy chodnik.

A myśli Pan, że jest możliwa sytuacja, w której burmistrz albo prezydent miasta stawia na taką właśnie poprawę jakości życia i uroczyście otwiera np. 100 fragmentów równego chodnika jednego dnia? I robi z tego lokalne polityczne wydarzenie?

Gdyby ci prezydenci, radni i burmistrzowie chodzili po tych chodnikach, jeździli rowerami albo komunikacją publiczną, to może tak. Problem w tym, że w większości mieszkają na przedmieściach i patrzą na swoje miasta przez pryzmat….

… szyby samochodu.

Dokładnie. A jak się patrzy zza szyby samochodu, to nie widzi się nierównego chodnika, tylko korki. A rower uważa się nie za istotny środek transportu miejskiego, tylko za zabawkę dla hobbystów i zapaleńców, bo przecież z Zielonek (jedna z podkrakowskich miejscowości – przyp. red.) i innych suburbiów się nie da rowerem dojeżdżać codziennie do Krakowa.

Miasta zachodniej Europy już te procesy związane z suburbanizacją i nadmiernie rozbudowaną infrastrukturą samochodową już przeszły. Czy my w Polsce możemy wykorzystać ich doświadczenia?

Suburbanizacja i niszczenie tkanki miejskiej przez samochody zostały dostrzeżone na Zachodzie w latach 70 i 80. i wówczas zaczęto temu przeciwdziałać. Miasta stały się przyjemniejsze, wzrosła w nich jakość życia i ludzie zaczęli trochę chętniej do nich wracać. My, niestety, uczymy się na błędach własnych, a nie cudzych. Moglibyśmy wykorzystać szanse, jaką daje nam relatywne zacofanie i nie „gonić Zachodu” na siłę, powielając przy tym ich błędy.  Ale takie głosy miały u nas słabą siłę przebicia. Jedno z najbardziej innowacyjnych współczesnych miast – południowokoreański Seul zlikwidował właśnie wielopasmowe arterie w centrum miasta i przywrócił stary nurt rzeki robiąc tam spacerowy bulwar, a będące niewiele mniejsze od Krakowa Helsinki planują całkowitą eliminację indywidualnego transportu samochodowego z miasta do 2025 roku. I to tam są centra najbardziej innowacyjnych firm, a u nas rozwija się outsourcing – o czymś to świadczy.

Te pomysły się do nas nie przebijają?

No cóż, u nas jest tak, że budujemy taką trzypasmówkę, jak krakowska Bora-Komorowskiego i się potem dziwimy, że tam jeżdżą jak wariaci po 150 km/h. A przecież taka droga się sama o taką prędkość prosi. Słowem, pomysły przebijają się, ale bardzo powoli. Pozytywnym przykładem może być tutaj fenomen budżetów obywatelskich.

Dlaczego?

Historia budżetu obywatelskiego w Polsce zaczęła się u progu XXI wieku, kiedy ta idea z Porto Alegre trafiła do nas dzięki anarchistom. Tyle że wówczas radzono im się popukać w czoło, nikt tego nie brał na poważnie, bo nie stali za tym panowie w drogich garniturach z wizytówkami ekskluzywnych agencji konsultingowych. Wydawało się, że jak nie jest drogo, to nie może być innowacyjnie. A na pomysły mieszkańców patrzyło się z podejrzliwością, dystansem.

Które miasto tę sytuację przełamało?

Sopot. Tam było dość łatwo, bo po pierwsze, to małe miasto, niewiele ponad  30 tysięcy mieszkańców, łatwiej o bezpośredni kontakt z radnymi, itd. Po drugie ideę tę promował tam znany aktywista i wykładowca akademicki dr Marcin Gerwin, więc trudniej było ją lekceważyć, jak w przypadku anarchistów. Dziś budżet obywatelski działa już w około setce miast, a Łódź wręcz uczyniła z niego swój znak rozpoznawczy.

Wydaje się, że grupą społeczną, która z racji demografii będzie miała w nadchodzących dekadach duże znaczenie, będą seniorzy. Na razie chyba trochę wykluczeni z tego współczesnego dyskursu o mieście?

To generalnie problem kapitalizmu konsumpcyjnego, który kulturowo wyklucza takich ludzi. Ma być pięknie, młodo i bogato. Ale seniorzy się wciąż angażują i ich znaczenie będzie rosło, zwłaszcza, że dużą rolę odgrywają tutaj Uniwersytety Trzeciego Wieku.

Czeka nas z tego powodu jakiś konflikt pokoleń? Pomiędzy ruchami miejskimi a ruchami emerytów?

Ależ one się mogą świetnie uzupełniać! Kiedyś społecznik kojarzył się rzeczywiście z osobami posiadającymi nadmiar wolnego czasu i czynami społecznym z PRL. Ale aktywizm staje się już modny w dobrym tego słowa znaczeniu i obie grupy mogą się połączyć, tym bardziej, że walka o równy chodnik to nie jest  coś, co powinno dzielić pokolenia. I młodszym i starszym chodzi o poprawę jakości życia.

Jakie pytania powinniśmy zadawać kandydatom w nadchodzących wyborach samorządowych, żeby wybrać tych najlepszych?

Trzy zasadnicze sprawy. Po pierwsze, z jakiej perspektywy patrzą na miasto. Czy z perspektywy osiedla, dzielnicy, gdzie liczy się tzw. narracja konkretna – dbanie o małe codzienne sprawy poprawiające jakość życia, czy z perspektywy przedmieść, gdzie miasto postrzegane jest jako przestrzenia do zarabiania pieniędzy. Po drugie, o propozycje kompleksowego rozwiązania problemu czystości powietrza. To piekielnie ważne.

Aż tak? Sporo ludzi uznaje to za eko-fanaberię.

To jeden z najważniejszych wskaźników jakości życia w mieście. Proszę sobie wyobrazić hipotetyczną sytuację: innowacyjna firma chce w Krakowie otworzyć swoje centrum, ludzie którzy tam pracują  mają rodziny i dzieci, jedno z pierwszych pytań, jakie z ich strony będą padać, będą dotyczyć czystości powietrza i potencjalnych form spędzania wolnego czasu. I czego się dowiedzą?

Że dzieci przez kilkadziesiąt dni w roku dzieci nie wychodzą z domu, bo ciężko oddychać…

I najważniejsi menagerowie nie przyjeżdżą. Trafia do nas outsourcingowy trzeci menadżerski garnitur, dla którego wartością będzie tanie piwo po pracy.

I po trzecie?

Model poprawy działania komunikacji miejskiej. Kraków miał kiedyś najlepszy system „zbiorkomu” w Polsce, ale to się zmieniło na niekorzyść. Ciągłe awarie, wykolejanie się tramwajów, źle dopasowane rozkłady, to wszystko złożyło się na to, że ilość mieszkańców korzystających z autobusów i tramwajów w ostatnich latach spadła. I to jest dramat – komunikacja miejska traci zaufanie mieszkańców.

Bo następuje sprzężenie zwrotne – mniej pasażerów to mniej pieniędzy z biletów, a to oznacza mniej kursów i jeszcze mniej pasażerów i jeszcze mniej pieniędzy… i tak w kółko.

Tak, ludzie szybko się zniechęcają. A bez lepszej komunikacji nie ma co myśleć o poprawie powietrza. Słuchałem niedawno na konferencji wystąpienia geografów z krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego, prezentowali wyniki badań nad suburbanizacją. Na pytanie czym ludzie spod Krakowa dojeżdżają do pracy, szkoły, na zakupy, itp. kolej nawet się nie mieściła w błędzie statystycznym. Absolutna dominacja samochodów i prywatnych busów. A to przecież w każdej dobrze funkcjonującej aglomeracji kolej jest podstawą komunikacji.

Znajdą się kandydaci, którzy to zaproponują?

Kampania właśnie startuje. Trzeba ich o to pytać i zobaczymy.

*Dr Paweł Kubicki – socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Autor wielu badań na temat nowych mieszczan, miejskich tożsamości i funkcjonowania współczesnych metropolii. Współpracuje z Instytutem Obywatelskim, pod jego redakcją ukazał się w 2013 roku raport „Miasto w działaniu. Zrównoważony rozwój w perspektywie oddolnej”.

  18 comments for “Unia rozpieściła polskich samorządowców

  1. ~POLAK SŁOWIANIN
    21 września 2014 o 14:59

    Unia nie rozpieściła samorzadowców tylko ich zepsuła:

  2. ~Andrzej
    21 września 2014 o 15:22

    Nie mówmy tylko o przedsiębiorcach ale głównie to może nie rozpieszczenie tylko rozleniwienie dotyczyć będzie samorządowców. Wkrótce przyjdzie czas się nauczyć „normalnie” żyć i rozwiązywać problemy i z tym może być niewesoło. Pomoc publiczna np w takiej Hiszpanii jak sięgnie 10-15 % jest uważana za sukces a u nas jeśli nie ma 50-60% to nic się nie opłaca. Już niedługo ( już w perspektywie 2014-2020 będzie o wiele trudniej) będzie zimny prysznic na głowy nie tylko przedsiębiorców ale i samorządowców

    • ~nd
      21 września 2014 o 15:45

      chyba coś ci się w głowie poprzewracało, załóż firmę to zobaczysz o co chodzi, a nie wypowiadasz sie w kwietach o których nie masz pojęcia. No idiota kurwa ten naród to ciemnota zacofana, bezczelna, pewnie budzetowa szumowina amen

      • ~Józek
        22 września 2014 o 02:45

        Zausz firme, bendziesz przedmiembiercom, i bendziesz kokosy zbijać na Polaczkach, bo te za tysion pińcet przido pracować.

  3. ~matt79
    21 września 2014 o 15:35

    „Dziś np. po takim krakowskim Ruczaju, który został kilkupasmową drogą rozcięty na pół, widać, jakie szkody przynosi taka polityka” – Ruczaj został rozcięty na pół?! Przecież ta droga nie przecina osiedla w żaden sposób, a biegnie wzdłóż niego. Po jednej stronie jest osiedle, pod drugiej kampus UJ oraz siedziby firm. Biorąc pod uwagę, że droga zapewnia przepustosowość zarówno do centrum, jak i w stronę nieodległej obwodnicy, mogę jedynie powiedzieć że zostało to cudownie zrobione. Rozumiem, że zawsze jest miejsce na różne punkty widzenia, ale prawdę mówiąc nie wiem co Pan Dr. Kubicki ma na myśli. Dodam jeszcze, że jako mieszkaniec Skawiny, po uruchomieniu Czerwonych Maków zacząłem korzystać z MPK i w zawiązku z tym zdecydowaliśmy się z żoną na sprzedaż jednego z naszych samochodów. Więc zamysł komunikacyjny w naszym przypadku sprawdził się znakomicie.

    • ~Józek
      22 września 2014 o 02:46

      Większość nie ma dwóch, trzech samochodów i dla nich ta dwupasmówka zbędna. Jedynie MPKi ratują sytuację.

  4. ~berek
    21 września 2014 o 17:16

    Gdzie te nowe drogi ? Ja widzę tylko wszędzie tyko chodniki z kostki brukowej. Byle wieś, a już ma kostkę, szkoda tylko, że między tymi chodnikami z kostki lokalne drogi wyglądają jak po wojnie, dziury w których zmieściłby się średniej wielkości samochód, łatane z konieczności tylko po zimie i to czym ? Grysikiem zasypią, smołą zaleją i …. do następnej wiosny. To jest żałosne, wójt zarobi na takim kontrakcie z brukarzem jeszcze extra, ale najgorsze jest to, że takim oto pustym wieśniakom wystarczy ten absurdalny chodnik. Dla jasności sam mieszkam na wsi i krew mnie zalewa gdy widzę jak tę kostkę układają, bo asfalt pomiędzy nią to tak naprawdę w większości już nawet nie jest asfalt. Wieś na UE nie zyskała ani trochę, zyskali niektórzy rolnicy, ale tylko niektórzy.

    • ~Ruszt Yłek
      21 września 2014 o 17:44

      1.Rusz tylek chłopie i zobacz, że w innych miejscowościach jest inaczej.
      2. Jesli masz dowody, ze wójt w twojej miejscowosci dorabia sobie na boku z wykonawcą – to w te dyrdy do Prokuratury .. a nie zawracać tutaj ludzim ..pę .
      3. Idą wybory , wiec zmien so ie wójta !
      4. Nie słuchaj co ci jarmoli kaczor ani czarny proboszcz watykański tylko myśl samodzielnie żeby podnieśc swoją świadomośc obywatelska .
      5. Działaj aktywnie i nie jęcz jak bezradna pisia pipa

      • 21 września 2014 o 20:09

        i własnie w Szczecinie kolej sródmiejsko podmiejsko poniemiecka ma szansę rewitalizacji !

        • ~Józek
          22 września 2014 o 02:40

          „Poniemiecka” – a Adolf, albo Kajzer wam się nie marzy?

  5. ~kicha
    21 września 2014 o 17:20

    cała UNIA, to jedna banda oszustów!
    Najpierw zniszczyli całą Polska gospodarkę niszcząc wszystkie zakłady pracy ukrywając prawdę, że tylko oszuści, którzy nabiorą ziemni będą mogli cokolwiek sobie kupić, a cała reszta będzie tylko pracowała na ich długi kosztem drogiej żywności i pozostałej drożyzny!
    Młodzież wyemigrowała z tego obozu, aby nie zostali z niczym tak jak Ukraińcy!

    • ~bezdomny kot
      21 września 2014 o 17:54

      Czy tylko U.E. jest temu winna? Moim zdaniem nie. Tak to jest jak się zdradza naród i za pieniądze innych mocarstw „dyma” się swoich obywateli. Obywatele tez nie są bez winy. Też maja swoje korzyści, by im przyzwolić na dymanie tych najsłabszych. Czy obywatele z listy stu najbogatszych Polaków narzekają? Owszem zarzekają. Ale inaczej się narzeka z pełnym żołądkiem, a inaczej o pustym.

  6. ~5432546464
    21 września 2014 o 18:41

    I znowu sie okazuje, ze „Korwin mial racje” – dopłaty degenerują dusze ludzkie. Pieniądze powinny się brać Z PRACY a nie z „dopłat”….

  7. ~Miet
    21 września 2014 o 19:02

    Twórca ustawy o samorządzie terytorialnym powinien długo przebywać jeszcze w CZYŚCU, bowiem prawo to umożliwia tworzenie klik nie do obalenia. Szczególnie dotyczy to burmistrzów i prezydentów wybieranych, a nie zatrudnianych, którzy tworzą wokół siebie otoczki z uzależnionych materialnie sługusów. I jak widzimy z mediów (np. Uwaga w TVN) jakże często burmistrzowie z wyrokami są nie do ruszenia. Czas to wreszcie zmienić. Burmistrzów trzeba zatrudniać jako pracowników (po uczciwych konkursach) co pozwoli na uniknięcie tak patologicznych sytuacji, jakie obecne prawo sankcjonuje.

    • ~Aytsajder
      22 września 2014 o 00:51

      Burmistrzowie z uczciwych konkursów – jak piszesz. Myślisz , że konkursów nie można ustawić? Problem chyba nie jest w tym aby mnożyć procedury. Wybory mogą pozostać tak jak są . Odpowiedzialność wtedy jest jasna. Prezydent z konkursu może być również zakładnikiem samorządowców, bo bez ich poparcia nic nie zrobi.

  8. ~tantymon
    22 września 2014 o 00:02

    Samorząd w tej postaci jaka jest w Polsce to chory wymysł „demokracji”. KOSZTUJE MASĘ PIENIEDZY A EFEKTY MIZERNE. Nikt za nic nie odpowiada.Nawet za największe błędy samorządów. Dla niektórych to bycie radnym jest ich żródłem utrzymania. A według mnie aby zostać powinny być zaostrzone kryteria. Co najmniej z 30 lat, ustabilizowana sytuacja zawodowa i materialna. A bycie radnym powinno być raczej pasją , pobudkami społecznymi a nie żródłem dochodu. Żle jest że na grunt samorządów lokalnych są przeniesione rozgrywki partyjne. Wyborcy nie powinni głosować na partyjniaków a ludzi wartościowych i znanych. Uważam że połowa dotacji unijnych jest zmarnowana. Dużo marnotrawstwu sprzyjają niezbyt mądre przepisy unijne.

  9. 7 marca 2017 o 14:50

    Naprawdę ciekawe

  10. 18 września 2017 o 12:20

    fantastyczny blog jak i wpisik

Skomentuj ~Miet Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *