Dlaczego nie zdecyduję na kupno drugiego auta?

Na samym początku chciałem zaznaczyć, że dzisiejszy odcinek nie jest sponsorowany. Ani żadna korporacja taksówkowa, ani MPK, nie zapłaciły mi ani złotówki, choć po lekturze wpisu można odnieść wrażenie, że było zgoła odwrotnie. Nawiązuję tutaj do komentarzy mówiących, że mój poprzedni wpis (Edward Szybki i jego przygoda) był sponsorowany przez Yanosika. Nie był.

Wyobraźmy sobie czteroosobową rodzinę mieszkająca w Krakowie: ojciec, matka, syn, córka. Dzieci chodzą do szkoły, rodzice pracują na terenie Krakowa. Syn jest starszy, do szkoły chodzi sam na piechotę. Córkę do szkoły zawozi mama, autem, w drodze do pracy. Dzieci odbierane są ze szkoły na zmianę przez rodziców, zależnie od pogody i dnia tygodnia. Rodzina ma jedno auto, duże rodzinne kombi. Tata ostatnio dostał podwyżkę, wiec sytuacja materialna rodziny minimalnie się poprawiła. Na cotygodniowej rodzinnej naradzie ustalili, że przydałoby się w rodzinie drugie auto. I tata, i mama dojeżdżaliby do pracy autem, po drodze rozwożąc i odbierając dzieci.

Czy rzeczywiście potrzebne im drugie auto?

Jedno auto w rodzinie wydaje się być koniecznością, wyjazdy na wakacje, na weekendy, codzienne rozwożenie dzieci do szkół, na popołudniowe zajęcia, zakupy. Ale co z drugim? Może to fanaberia? Może zbyteczny luksus?
Zapraszam teraz do prześledzenia poczynionych przeze mnie kalkulacji. Są to kalkulacje ogólne i szacunkowe, jednak rzucające pewne światło na kwestie posiadania dwóch aut.
Wspomniana rodzina dysponuje budżetem w wysokości około 350 zł miesięcznie na utrzymanie dodatkowego samochodu, sam zakup pojazdu sfinansowany byłby z konta oszczędnościowego, gdzie mieli odłożone pieniądze na specjalną okazje.

Najpierw trzeba zatem kupić drugie auto. Zakładam, że rozważamy zakup auta niedużego, maksymalnie dziesięcioletniego, o wartości do 20 tysięcy złotych. Proponuję jakiś popularny model, na pewno znajdziemy dobry egzemplarz. Opel Astra, Skoda Fabia, a może ciut droższy Volkswagen Golf? Dobrze, niech będzie Golf. Na Allegro jest w tym momencie około 300 Golfów w cenie od 19 do 21 tysięcy złotych, zakładam, że udaje się wybrać auto, które będzie rzeczywiście takie, jak je opisano w ogłoszeniu. Bezwypadkowe, krajowe, zadbane. Auto idealne. Olej wymieniony, rozrząd zrobiony, świeżo po przeglądzie. Nic tylko lać paliwo i jeździć. Takie auto można kupić za 20 tysięcy, za pięć lat sprzeda się je o co najmniej o 5 tysięcy taniej. Przyjmijmy, że OC i AC na rok kosztuje 1000 zł, olej wymieniamy raz na dwa lata za 100 zł, zmieniamy dwa razy w roku opony, w sumie też za stówkę. Za obowiązkowy przegląd też płacimy 100 zł. Załóżmy, że auto przez pięć lat nie będzie się psuło (w końcu kupiliśmy „zadbanego pewniaka”!), a koszty poniesione na elementy eksploatacyjne (zawieszenie, klocki hamulcowe, płyn do spryskiwacza itp.) nie przekroczą 300 zł rocznie. Jeździć będziemy mało, nie więcej niż 600 km miesięcznie, więc na paliwo wydamy około 200 zł. Czyli, podsumowując, miesięcznie na auto wydamy około 330 zł. Jeżeli do kosztów dodamy 5 tysięcy (o tyle w najlepszym wypadku auto straci na wartości przez 5 lat), to koszt przez 5 lat wyniesie aż 413 zł miesięcznie.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to bardzo dobra wiadomość dla „naszej” rodziny. Stać ich! Mogą kupić auto! Można jednak się zastanawiać, 330 zł miesięcznie to spore pieniądze, co innego mogą za nie kupić?

Okazuje się, że te 330 zł miesięcznie można wydać na taksówki, starczy aż na 22 kursy przeciętnie po 15 zł. Oszczędzone 20 tysięcy można przeznaczyć chociażby na wyjazdy wakacyjne.
Przez kilka ostatnich miesięcy przeprowadziłem eksperyment. Zamiast autem, w mieście jeździłem jedynie na rowerze, taksówkami i w ostateczności komunikacją miejską. Okazało się, że wystarczy mieć do dyspozycji auto w weekendy i popołudniami na zakupy. Codzienne przejazdy do pracy z powodzeniem udawało się zorganizować w inny sposób. Okazjonalnie, w ramach potrzeb, zamawiałem taksówkę. Gdy padało, gdy miałem więcej niż zwykle rzeczy do przewiezienia, gdy mi się spieszyło. Średnio z usług taksówek korzystałem 8-10 razy w miesiącu, łącznie wydając nie więcej niż 200 zł miesięcznie. W pozostałe dni dojeżdżałem do pracy autobusem lub na rowerze (także tym miejskim, który przy krótkich trasach jest za darmo!). Na koniec eksperymentu wyliczyłem, że nie wykorzystywałem całego budżetu, oszczędzałem około 100 zł miesięcznie!

Wnioski? Koszty utrzymania auta są naprawę wysokie. Jeżeli dodatkowo weźmiemy pod uwagę utratę wartości auta z czasem, miesięczne koszty wyniosą kilkaset złotych. Jeżeli zdecydujemy się na droższe auto, i przykładowo będziemy mieli dodatkowo pecha i będziemy musieli pokryć koszty nieprzewidywanych napraw, to wydatki będą jeszcze wyższe. Ile razy będziemy mogli za te pieniądze zamówić taksówkę? Zmiennych tego równania jest tak wiele, że nie sposób jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Jednak proste kalkulacje pozwalają w przybliżeniu określić kwotę, którą oszczędzimy nie kupując auta. Łatwo też da się wyliczyć ilość przejazdów taksówką, biorąc pod uwagę odległość do pracy.
Taka kalkulacja może zadziałać jak kubeł zimnej wody. Może się okazać, że bardziej opłaca się jeździć taksówką, niż własnym autem! Plusów jest wiele, odpadają problemy z parkowaniem, z tankowaniem, przeglądami, naprawami. Taksówkę zamawiamy w trzy sekundy przez odpowiednią aplikację na telefonie, często też jedziemy autem nowszym i lepszym niż to, na które nas stać. Rower miejski można pożyczać prawie za darmo, jeżeli podróżujemy na krótsze dystanse. Można też rozważyć zakup roweru za kilkaset złotych, dzięki niemu parkować będziemy pod samym domem i blisko pracy, a koszty eksploatacyjne są bliskie zeru.

Zanim kupimy drugie auto, proponuję więc rozważyć co się bardziej nam opłaca. Hybrydowe rozwiązanie składające się z usług MPK, siły naszych mięśni (rower!) oraz taksówek, czy mimo wszystko drugie auto.

  213 comments for “Dlaczego nie zdecyduję na kupno drugiego auta?

  1. ~Kłótliwy
    15 września 2014 o 19:47

    Na podobnej zasadzie można dojść do wniosku, że chodzenie pieszo jest już w ogóle najtańsze (rower w końcu też coś kosztuje, nie wspominając o taksówkach). Przeliczanie w takiej formie jest pozbawione sensu.

    A co z oszczędzonym czasem? Samochodem dojeżdżasz szybciej i jesteś elastyczny. Każda oszczędzona godzina powinna być w tym uwzględniona.

    A co z niewypowiedzianym luksusem samotności w samochodzie? Mogę naprawdę sporo zapłacić żeby nie gnieść się w przepełnionym autobusie z niemyjącymi się ludźmi.

    I do tego Kraków… Miasto, które uchodzi za nieprzejezdne. Tutaj zakup samochodu w ogóle jest wątpliwym pomysłem.

    Całkowicie pominąłeś w swoich wyliczeniach coś ciężkiego w zmierzeniu – wygodę. A właśnie o to zawsze w zakupie samochodu chodzi.

    • ~Terefere
      15 września 2014 o 20:12

      A co do wygody, to mi akurat właśnie przy dojazdach samochodem teraz brakuje jednej rzeczy, którą miałem kiedy korzystałem ze zbiorkomu – ciężko się czyta książki prowadząc samochód.

  2. ~Piotr
    15 września 2014 o 19:53

    Jesli drugie auto przejezdza 600km w miesiacu to znaczy, ze byla taka potrzeba. Zalozmy, ze z polowy tych przejazdow moznaby bylo zrezygnowac… Ok, 300km nawet po 1,5zl/km to juz wiecej niz koszt auta. Nie mowiac o oplacie za „trzasnieciem drzwiami”, 2 i kolejnych taryfach, itd.

    Przy podanych zalozeniach wlasnie rozsadniej jest kupic drugie auto.

  3. ~zdzislaw55
    15 września 2014 o 19:53

    Jeśli cię nie stać na auto (utrzymanie) to nie kupuj, ALBO NIE INSTALUJ GAZU W AUCIE Z 200 km BO POI PROSTU CIĘ NA NIE NIE STAĆ! I BASTA

  4. ~Marszczak
    15 września 2014 o 19:54

    Jasna sprawa!!! Mozesz tez zaoszczedzic na pradzie siedzac po ciemku i marnowac kasy na pisanie bloga. Mozesz tez na jedzeniu, mozesz tez na ubraniu. Zegarka nie potrzeba bo masz komorke. TV niepotrzebny bo to tylko pusta rozrywka. itp itd. Kazda teze da sie udowodnic. Ja mam teze, zeby pisac blog jesli sie ma cos do powiedzenia, albo oznaczanie go ikonka dozwolone do lat 16.
    A teraz ide pojezdzic swoim drugim autem – malo jezdzi wiec zaszalalem – dodge challenger rt.
    A ty sobie oszczedzaj dalej, ja sie bede bawic w tm czasie. albo wez sie do roboty i zarob kase.

  5. ~Frank
    15 września 2014 o 20:02

    Utrzymanie auta kosztuje… Kurna, gościu, Amerykę odkryłeś. Gdzie takich „mądrych inaczej” robią?
    Primo, chłopczyku, pieniądze są po to, żeby je wydawać, inaczej nie warto pracować. Secundo, zdradzę ci sekret. Tylko nikomu nie mów. Otóż, utrzymanie pierwszego auta też jest droższe niż MPK. Dochowasz tej, szokującej, tajemnicy?
    Ech… Niektórym to się powinno zabronić „mądrości” po internecie pisać…

  6. ~PJX
    15 września 2014 o 20:06

    Całkowity koszt mojego auta (wliczając amortyzację, rozłożone na 5 lat, paliwo, ubezpieczenia, naprawy) to ok. 2,5kPLN brutto miesięcznie (ale ok. 25% i tak wraca do mnie). Biorąc pod uwagę, że w porównaniu z dojazdami MPK i koleją oszczędzam średnio 44 godziny miesięcznie, to i tak się zwraca z nawiązką.

  7. ~Dariusz_T
    15 września 2014 o 20:12

    Ciekawy temat pod warunkiem ze mieszkasz w centrum a odległości pokonywane to nie wiecej niż 5 km w jedną stronę – w innym wypadku to kaplica bo koszty taksówki, stracony czas na czekanie na autobus itd – powoduje iz jest to wyliczenie wzięte z kosmosu – a jeżeli mieszkasz w tzw dzielnicy sypialnianej to życze powodzenia …..
    Każdy kupuje wtedy jeżeli zaoszczedzony w ten sposób czas na komunikacji pozwala na zrobienie innych rzeczy których nie zrobimy jadąc rowerem lub autobus lub idąc piechotą .
    Pomysł ciekawy ale tylko dla kogos kto mieszka w sercu miasta

  8. ~jojo
    15 września 2014 o 20:15

    Ale farmazony zmęczonego życiem człowieka, który powinien się położyć, no bo przecież kiedyś umrze, wiec po co chodzić. Od dawna wyznaję zasadę kilku samochodów w domu, 1 dla żony, 2 dla mnie na co dzień, i trzeci rodzinny na wspólne wyjazdy i od święta (tym samochodem robimy pomiędzy 2 a 6 tysięcy w roku w zależności, czy na wakacje jedziemy autem, czy lecimy samolotem. Przez to żaden z nich nie jest wyeksploatowany do maksimum, a sprzedając przy wymianie na nowy, zyskuję na cenie, gdyż nie są zniszczone, wytyrane i zawsze dostaje około 40-60%, więcej niż ten sam rocznik z przebiegami ponad 150 000 zwłaszcza, ze samochody są salonowe i serwisowane. Koszty, no cóż są, ale życie jest tylko jedno. Nie lubię ciułać na koncie pieniędzy, bo pieniądze są by je wydawać,

    • ~Ehh
      15 września 2014 o 20:58

      40-60% więcej ? Dobre.
      A co do pieniędzy, to masz rację – nie ciułaj. Przyjdzie choroba albo wypadek i się obudzisz z ręką w ZUSowskim nocniku.

  9. ~odkrywca
    15 września 2014 o 20:16

    Dlaczego nie decyduję się na zakup drugiego hamburgera? Wyobraźmy sobie 5 osobową rodzinę – Trzech tatusiów i dwa psy. Każde z nich lubi i potrafi zjeść. Pewnego niedzielnego popołudnie postanowili zjeść obiad na mieście. Każdy kupił po kanapce jednak pomimo, że się nie najedli na drugą już się nie zdecydowali. Po pierwsze: Druga kanapka kosztuje tyle samo co pierwsza/ Po drugie: po drugiej kanapce bardziej się odczuwa parcie na dolną część ciała (tą na cztery litery). Po trzecie: po przeprowadzeniu czynności odpowiednich należy skorzystać z papieru co zwiększa koszta. Dodatkowo każdy cywilizowany człek myję ręce co jeszcze bardziej podnosi koszta. No i wodę w muszli też trzeba spuścić. Po takiej kalkulacji rodzina całkowicie zrezygnowała z jedzenia.

    • ~Frank
      15 września 2014 o 20:53

      10/10. 🙂 Idealny komentarz, podsumowujący debila-autorzynę bloga.

    • ~eb
      15 września 2014 o 21:21

      10/10

  10. ~jerozolita
    15 września 2014 o 20:16

    Wiecie co wydaję na auto 8OO,- m/c. Wiem, że dużo ale z moich P0datków od paliwa finansowane są szpitale, domy starców, wojsko, sejm , senat , prezydent. Wiem, że to szczytny cel.

  11. ~ymcio
    15 września 2014 o 20:17

    zdecydowanie się zgadzam. Od trzech lat nie mam samochodu, (wcześniej robiłem ponad 100 000 km rocznie i nie wyobrażałem sobie życia bez auta). Jestem bogatszy, szczęśliwszy, spotykam więcej ciekawych ludzi i pieprze drogówkę 🙂

  12. ~obywatel T
    15 września 2014 o 20:18

    Bardzo ciekawa kalkulacja i ciekawy komentarz . Cieszę ,się ,że można jeszcze kulturalnie i rzeczowo porozmawiać. Pozdrawiam obu Panów.

  13. ~beczkarz
    15 września 2014 o 20:24

    A po co auto za 20.000zl chyba tylko po to zeby siasiedzi zazdroscili. Drugie auto mozna kupic za 5000zl wtedy juz nie ma utraty wartosci, poza tym starsze bedzie latwiejsze w naprawie wiec i tansze. Nie rozumiem po co kupowac drogie auto do spradycznej jazdy jak wystarczy typowy kundel do miasta typu nissan micra z 95 roku za 2000-3000zl+drugie tyle na ewentualne naprawy zeby bylo w dobrym stanie. Nawet jak sie zepsuje to tym pierwszym bierzemy na hol i do warsztatu/garazu. jak masz tylko 1 auto na 2 pracujace osoby i sie zepsuje ze np. bedzie trzeba na tydzien odstawic do warsztatu to bedzie tragedia.

    • ~PJX
      15 września 2014 o 21:19

      Kiedyś żonie kupiłem drugie auto za 5kPLN (Matiza z gazem). Może był i tani w utrzymaniu, ale sypał się niemiłosiernie. To, że miesięcznie na naprawy trzeba było dać 200-300PLN to pikuś przy tym, że w każdej chwili mógł się posypać na drodze. Kupiłem jej nową Mikrę K13 i od dwóch lat jest spokój. Pojeździ jeszcze ze trzy, może cztery i czas na wymianę (a robi też spore przebiegi do pracy, po miejskim pierdzidełkiem przejeżdża te 20kkm).

    • ~Eliza
      15 września 2014 o 21:35

      Witam , no właśnie po co auto 20 tys. Ja mam jako 2 auto CC kupione za 6 tys. Biorąc pod uwagę że powinno mi to auto służyć 5 lat = 60 m-cy, – 1 m -cznie przyjmę to za 100zł +150zł paliwo +50 ubez.+ 100 ew. eksplot i naprawa = 400zł – 100zł jakie i tak musiałabym wydać na miesieczny= 300zł .Przyjmując że do pracy jadę średnio 25 min a autobusem tę samą trasę bez obiazdów z przesiadkami 85 min to w skali miesiąca zaoszczędzam 42 godz. które mogę spędzić z rodziną !!

  14. ~xxx
    15 września 2014 o 20:34

    „Wspomniana rodzina dysponuje budżetem w wysokości około 350 zł miesięcznie na utrzymanie dodatkowego samochodu”.

    Wiem, że to zabrzmi bardzo złośliwie, ale jeśli ktoś ma 350 złotych miesięcznie na samochód, to go po prostu na ten samochód nie stać…

    Samochód ALBO jest narzędziem pracy (wtedy wybieramy właściwe narzędzie do rodzaju pracy), ALBO przedmiotem zapewniającym WYGODĘ. Tak jak dom. Można mieszkać w 50, można w 100 a można w 300. To kwestia pieniędzy, które na to możemy (i chcemy) przeznaczyć.

    Na samochód trzeba mieć 1-2 tys. miesięcznie. Tyle kosztuje utrata wartości, ubezpieczenie, paliwo i naprawy (albo mamy utratę wartości, bo auto jest nowe, albo mamy naprawy, bo auto jest stare). Oczywiście mam na myśli samochody segmentu B/C.

    Jak się ma 350 złotych to kupowanie samochodu to zwykłe samobójstwo finansowe. Jedna większa naprawa czy wypadek i leżymy.

  15. ~xemir
    15 września 2014 o 20:47

    Zacznijmy od tego, że nie spotkałem jeszcze samochodu, w którym przez 5 lat absolutnie nic by się nie zepsuło. Głupia żarówka to kilka do kilkudziesięciu złotych. Zawieszenie na pewno nie wytrzyma jazdy w mieście 5 lat bez absolutnie żadnej naprawy. Nie wyobrażam sobie nie myć i nie sprzątać samochodu przez 5 lat. Żadne pióro wycieraczki też 5 lat nie wytrzyma. Itd, itp.

    Jest jednak jeszcze ważniejsza sprawa którą pominąłeś – miejsce parkingowe. Jeśli mieszkasz w takim KRK to masz 3 możliwości: mieszkasz w strefie i parkujesz na ulicy, abonament za drugi samochód w KRK to 10 Pln na miesiąc, masz własny dom i masz miejsce przed domem, masz mieszkanie albo poza strefą – musisz kupić miejsce postojowe albo garaż: min 10 – 40 tyś, albo takie miejsce wynająć: 50 -200 Pln.

    WV Golf 5 letni za 20 tyś w idealnym stanie i utrata wartości przez 5 lat 5 tyś ? Good luck!

  16. ~Remro
    15 września 2014 o 20:47

    Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia 🙂 Mój punkt siedzenia jest zupełnie inny niż Autora. Gdybym mieszkała w Warszawie – najlepiej nad Rotundą – nie potrzebowałabym auta – ani pierwszego, ani drugiego, ani jakiegokolwiek. Ale mieszkając 40 km od Centrum W-wki, do pracy 30 km, do sklepu najbliższego 5 km – muszę mieć auto dla każdego członka rodziny posiadającego prawko. I koszty jakie ponoszę (oczywiście staram się je ograniczać) są nieistotne w obliczu wygody i komfortu. Zawsze mówię – „za wygodę trzeba płacić” i „trumna kieszenie nie ma” 😉

    • ~Ehh
      15 września 2014 o 21:04

      Trumna kieszeni nie ma, ale opiekunka na starość już tak.

    • ~tyłem do przodu
      15 września 2014 o 21:39

      „do sklepu najbliższego 5 km” ??? to nie postawili wam jeszcze biedry pod nosem? aż ciężko uwierzyć…

  17. 15 września 2014 o 20:48

    Fajne wyliczenie. Co prawda część komentatorów zarzuca niewzięcie pod uwagę kosztów straconego czasu, ale wystarczy zrezygnować z telewizora w domu i już przeciętny Polak zyskuje 4 godziny na dobę… i trochę kasiorki za niezużyty prąd…

  18. 15 września 2014 o 20:50

    s

  19. ~z
    15 września 2014 o 20:56

    A mój VW Passat przejściówka na gaz kosztowała 1800 zł ( 1500 kosztował mnie gruntowany remont ) – Przejechałem nim bez problemów w ciągu 3 lat 90 000 km.

  20. ~dqafd
    15 września 2014 o 20:57

    zaoszczędzony czas?
    na co ?
    na oglądanie seriali telewizyjnych robiących wode z mózgu?
    jak moja zona ma to ogladac to niech straci te kilkadziesiąt godzin w miesiącu na czekanie na taksowke czy autobus
    no chyba ze dla kogos czas to pienadz typu więcej mam czasu to więcej zrobie na działce przy budowie to więcej zaoszczedze na fachowcach to wtedy ten czas jest wartościowy

    ale nie mowcie mi ze czas jest wartościowy dla emeryta który caly bozy dzień nic kompletnie nie robi

    • ~PJX
      15 września 2014 o 21:24

      Nie mam limitowanego czasu pracy, a każda stracona godzina na dojazdy, to 100-150PLN netto w plecy. Dzięki temu przy wydanych ok. 2 kPLN netto miesięcznie zarabiam dodatkowo co najmniej 4400PLN. W sumie jestem ponad 2,4kPLN netto do przodu. Więc, czasami jednak posiadanie samochodu jest całkiem opłacalne. Oczywiście telewizji nie oglądam, bo już dawno zrezygnowałem z tego chłamu. Tylko czasu na sen i czytanie beletrystyki coraz mniej…

  21. ~Tusk musi odejść !!!
    15 września 2014 o 20:59

    Ciekawe tylko której rodzinie, przy polskich głodowych pensjach, zostanie chociaż parę złotych na zakup czegokolwiek, mając na utrzymaniu już jedno auto, dzieci i mieszkanie? Może Onet tak dobrze płaci dziennikarzom, że ich stać. Bo na pewno, nikt uczciwie tyle nie zarobi, pracując na etacie u jakiegoś przestępcy, zwanego prywatnym przedsiębiorcą.

    • ~Frank
      15 września 2014 o 21:48

      Tak jest, obwiniaj, wszystkich za to, że jesteś leniem, nieudacznikiem i bozia rozumu poskąpiła… I nie zapomnij, że to pewnie spisek „ONYCH”.

    • ~dArio
      15 września 2014 o 21:48

      Ja zatrudniam 7 ludzi i każdy z nich dostał ode mnie służbowe autko, nie obrażaj ludzi pajacu tylko się weź do roboty

  22. ~MARKO
    15 września 2014 o 21:00

    JA TAM JEZDZE SKUTEREM 2 LITRY BENZYNY NA 100 KM I NIE STOJE W KORKACH ::p)))

  23. ~janek
    15 września 2014 o 21:02

    Taa… Ja wrocilem zza granicy. Kupilem auto, okazyjnie, ale w miarę dobrym stanie, zalozylem firmę. 450zl zus, paliwo okolo 500zl…tygodniowo, narzedzia ok 500zl tygodniowo, podatki karastrofa… Miesiecznie wydaje okolo 6tys wiec ciągle tracę… W londynie za ubezpieczenie placilem 5funtow tygodniowo, a przez dwa lata nawet centa podatkow. Malo tego nawet dostawalem 420 funtów miesiecznie i chcieli mi dolozyc 75% do nowego (!) dostawczaka… Kiedyś czytalem cos o Francuzce. Mloda przyjechala na studia do Polski. Po dwóch latach pobytu w Polsce do dzisiaj leczy sie psychiatrycznie. W Londynie i każdym innym kraju minimalna pensja to okolo 1200 funtow/1500 euro. Przy minimalnej oszczedzalem miesiecznie okolo 200-300 funtów a palilem papierosy, czasem piwko, itp. A Francuzka trafnie podsumowala Polaków. „Jakim trzeba byc idiota, zeby żyć w kraju, który nie potrafi zapewnić minimum socjalnego. W każdym normalnym kraju na zachód, polnoc i poludnie od Polski, w każdym, absolutnie każdym kraju za minimalne wynagrodzenie da sie godnie żyć. W Polsce zarabialam okolo 1100zl netto. 550zl pokoj plus 50zl rachunki, 400zl jedzenie. Do tego komunikacja miejska… A gdzie kino, teatr, wypady do znajomych? Nie dziwie sie, ze Polacy pija. Nie stać mnie bylo na nic wiec wiedzialam sama w pokoju hak palec. Z tania butelja wodki. Smieszny kraj śmiesznych ludzi. Mój kraj ludzie by spalili razem z wladza gdyby tak traktowal ludzi”

    • ~sekundant
      15 września 2014 o 21:28

      Nie wiem, gdzie ty ten ZUS płacisz 450 zł, bo ja płacę wg najniższej stawki i w tej chwili jest to 1042 zł (składka emerytalna, składka zdrowotna i fundusz świadczeń).
      Jeżeli płacisz mniej, to chyba korzystasz z jakichś ulg. Jeśli to prawda, to twój przykład jest najlepszym dowodem, że wszelkie ulgi są bez sensu. Gdybyś płacił normalnie, o 600 stów więcej, zostałoby by ci miesięcznie 500 zł, nie zarobiłbyś na chleb i wodę.

      • ~stefan
        15 września 2014 o 21:36

        To ja mniej place. Bo nie przekraczam 1000zl. Nie place chorobowego.
        Ty pewno płacisz.

      • ~tokoniak
        15 września 2014 o 21:43

        A słyszałeś o preferencyjnych składkach płatnych przez pierwsze dwa lata prowadzenia działalności?

        • ~dar
          15 września 2014 o 23:05

          Tak preferencyjne ale to sa o zdrowotne i na bezrobotnych , te 2 lata nie ma skladek emerytaknych i nie liczy sie do lat pracy . Tak cie zus i polski rzad wydymal.

      • ~noone
        15 września 2014 o 22:09

        Promocja na 2 lata

        noone

  24. ~Michał
    15 września 2014 o 21:09

    Jakby tak się głęboko zastanowić, to w Polsce to się nic nie opłaca.

    • ~ja z daleka
      15 września 2014 o 22:04

      Masz racje Michal.:-). Posiadanie auta w Polsce.to niemalze luksus… Bylam w Polsce kilka tygodni temu. Przerazily mnie ceny. Jak z budzetem kilkakrotnie mniejszym od unijnego mozna sie utrzymac? Nie wiem I podziwiam… Dziekuje opatrznosci I swojej zaradnosci , ze mam szanse zyc godnie I nie musze rozpatrywac dylematu-miec lub nie miec np.w kontekscie auta… .

  25. 15 września 2014 o 21:17

    Dla mnie artykuł napisany z sensem. Autor nic nam nie narzuca a jedynie chce pokazać że zakup i eksploatacja drugiego samochodu nie jest konieczna. Z doświadczenia wiem że kiedy z żona mieliśmy dwa małe 15 letnie auta było więcej problemów np. któreś z nich się psuło i tragedia komu bardziej dziś to jedno chodzące jest potrzebne? Przez ostanie lata nauczyłem korzystać z komunikacji i to lubię, np. z 50 zł nie ma co jechać na stacje, w kiosku za to kupuje 21 biletów, autobusy są nowe i klimatyzowane, zawsze kogoś spotkam itp. Jak zacząłem też dojeżdżać rowerem do pracy okazało się że przez korki (które to roweru nie dotyczą) czas mam prawie ten sam jak samochodem. Jak zacząłem dojeżdżać do pracy to i po pracy mam ochotę czasem na przejażdżkę a wcześniej prawie zero aktywności fizycznej. Żona ma podobnie i naprawdę bierze auto jak musi. Teraz o korzyściach: wcześniej dwa stare graty – teraz jeden znacznie lepszy i większy, zamiast 800 – 900 zł na paliwo w miesiącu 300 i to spokojnie, auto nowsze to i remontów mniej, a przez małe przebiegi i to że jest zadbane mało traci na wartości. Można by było spokojnie coś jeszcze napisać ale nie chce przynudzać.

    • ~Zibi 01
      15 września 2014 o 22:10

      Auto ma małe przebiegi… Kolejny beret co autem jeździ dwa razy do roku. Małe? , małe? Rocznie robię 25-30 tysięcy kilometrów.Z głupiej Anglii do domu rodziców w Polsce mam 2000 km a jeżdżę autem 3 razy do roku z dwójką dzieci.Zatem tanie mięso to psy jedzą mawiała moja babcia . Kupuję auto w salonie ubezpieczam siebie również first party – auto casco – w Anglii nie auto a kierowca jest ubezpieczony. I nie kupuję taniego badziewia KIA,DAEWOO,FIAT,NISSAN. Niestać mnie na tandetę i niebędę czekał na autostradzie na lawetę.Mam BMW auto szybkie,komfortowe,wygodne,bardzo drogie w utrzymaniu i ja nie narzekam,żona i dzieci też nie.Robię zbyt długie trasy by jeździć gów…nem. No sorry Gregory.

      • ~lki
        15 września 2014 o 22:46

        Zibi, ale ty masz kompleksy.
        Proponuje odpalic bmke i do psychologa…

  26. ~HubertWarszawaa6allroad
    15 września 2014 o 21:19

    Artykuł dobry… Mimo ze sie nie zgadzam.
    Jeśli jezdze autem to nie licze kosztów. tak samo nie wyłaczam ksenonów! klimy! ani radia! zeby mniej palil. Nie kupuje wąskich opon z napisem eco energy i nie ubezpieczam u najtanszego ubezpieczyciela bo to sie mści.Mimo to nie zarzynam sie jakoś i na wakacje starcza.AHA i auto to nie inwestycja kupisz za 100 000 sprzedasz za 50 000. No sa tacy co trzymają w Garażu bo kszoda. To jak porównywać mieszkanie na Ochocie w blokowiskach do Domu z basenem w Konstancinie i mówienie ze daleko.

  27. ~Ehh
    15 września 2014 o 21:22

    Generalnie, tak jak ktoś napisał – po co wyrzucać na toczydło do miasta 20 tys. ?
    Nawet nie mówię o przypadku co by było gdyby w razie zdarzenia ubezpieczalnia wypięła się na wypłatę odszkodowania.
    Po prostu 1/4 tej kwoty w zupełności wystarczy, a nawet mniej. I utratę wartości masz wtedy w poważaniu.

    W wymieniony rozrząd i płyny przez sprzedawcę ? ZONK. Nigdy się w coś takiego nie wierzy. (Może być fikcyjne lub przy użyciu najgorszych materiałów.) Robi się to obowiązkowo po kupnie. Na tym się nie oszczędza.
    Ogólnie sam kupienie auta w dobrym stanie już wymaga bardzo dużej dozy szczęścia. ZONK już na tym etapie bardzo prawdopodobny.
    Co do następnych wymian oleju – też ZONK – podlega on starzeniu jak każdy środek smarny i na dobrą sprawę powinno się to robić co roku, a nie co dwa lata. No i nie jest on jedynym płynem eksploatacyjnym.
    Opony też się nie tylko zmienia, ale czasem też trzeba kupić. ZONK
    „Załóżmy, że auto przez pięć lat nie będzie się psuło” Hahahahah ZONK ZONK ZONK … dalej nie mam siły.

    • ~deklu
      15 września 2014 o 21:53

      „Co do następnych wymian oleju – też ZONK – podlega on starzeniu jak każdy środek smarny i na dobrą sprawę powinno się to robić co roku, a nie co dwa lata.” To co mówisz to BZDURA…

  28. ~wiesław
    15 września 2014 o 21:23

    Można przez dłuższy czas nie robi zakupów proponuję
    szczaw i mirabelki, które proponował „szalony Stefan”

  29. ~dj1910
    15 września 2014 o 21:33

    Po co Golf za 20k PLN ? Fabkę I za 6-7tysi, albo Micrę za ok 4-5tysi i pojeździ. Po co AC do takiego auta? OC 350-400 zł rocznie i gitarka (tyle płaciłem OC za Fabię – miasto Łódź).

    Często można kupić z LPG – 10l LPG / 100 km + trochę 95 na rozpałkę i ok 30 zł za 100km.

    Autka tanie w naprawie jak barszcz i do tego trwałe. Znaleźć tylko dobrą sztukę i walić taksówki, MPK i masę krytyczną. (Rowerek dla zdrowia wieczorkiem w zaoszczędzony czas w stosunku do MPK)

    • ~mnms
      15 września 2014 o 21:58

      Co do fabii – przez 3 lata dołożyłem 18 tys do tego złomu (nie wliczając opon, płynu do spryskiwaczy i paliwa oczywiście).

      • ~ulego
        15 września 2014 o 22:40

        Ja mam 8 lat fabię. Dołożyłem 2000 zł (sprzęgło, tarcze, klocki i odboje amortyzatorów tył) Teraz mam 230.000 km. Co ty jeździłeś nią po lesie?

  30. ~asdasd
    15 września 2014 o 21:41

    Czy kupno 50-calowego TV się opłaca? Przecież 32 cale są tańsze… Czy kupno nowego Iphone 6 się opłaca? Czy ubieranie się w Prady się opłaca? W koncu w tesco też są ubrania. I wtedy na wycieczke na mazury by starczyło!

    Artykuł napisany gramatycznie bardzo fajnie, ale merytorycznie bez sensu…

  31. 15 września 2014 o 21:42

    Czytajac komentarze dochodze do wniosku ze Polacy to jeepniety narut, dobranoc pojeepy!

  32. 15 września 2014 o 21:45

    Kupiłem Żonie VW Polo z 97r 1.0 benzyna za 1400! Dołożyłem 150zł na olej,linke sprzęgła itp… i jeżdzi już 4 miesiące i nic się nie psuje.Po co wydawać 20 tys na jeżdzidło do miasta,żeby dziecko zawieźć do szkoły i na zakupy???

    • ~xxx
      15 września 2014 o 23:00

      To obejrzyj testy zderzeniowe tego czegoś, co kupiłeś… żonie i dziecku… to już lepiej na piechotę…

  33. ~michal
    15 września 2014 o 21:51

    Kraków i jego komunikacja miejska… Od czasu do czasu, mam wątpliwą przyjemnosc korzystania z jej usług. Zawsze w godzinach szczytu przepełnione autobusy i tramwaje, smród, brak klimatyzacji i ciągłe spóźnienia. Dziękuje w zimie wybieram samochód, w ciepłe letnie dni czasem zmieniam na rower, bądź spacer.

  34. ~Zeber
    15 września 2014 o 21:54

    Jeśli lubisz spocony jak świnia przy 40st upale jeździć na rowerze do pracy, albo wąchać meneli w autobusie to gorąco polecam oszczędności.
    Auto zawsze było jakimś luksusem (nie mylić luksusu z marką).
    Za luksus się płaci.

  35. ~Zibi 01
    15 września 2014 o 21:55

    Powiem tak: Jak kogoś nie stać na auto , to będzie wymyślał,liczył kombinował byleby tylko samemu przed sobą I przed innymi się usprawiedliwiać , że samochód to kubeł zimnej wody.Bzdura totalna.To nie komuna a auto to nie luksus a konieczność. Zaczynałem od malucha,potem były Ople ,dziś jeżdżę już drugim nowym BMW. Niewyobrażam sobie niemieć auta.Bo jak tu żyć , jak zabierać dzieci do szkoły , na wakacje czy zakupy? Wy w Polsce narzekacie? Wiecie ile ja płacę w Anglii ubezpieczenia za BMW? Ponad 3000 Funtów rocznie. I wy mówicie , że w Polsce jest drogo? To zapraszamy do Anglii I przekonacie się dopiero co znaczy drogo.Do tego dochodzi TAX-Podatek drogowy-bagatela 250 funciaków na rok,paliwo,serwisowanie,co jakiś czas zatem hamulce,opony,płyny…Jak kogoś niestać to niech nie kupuje auta. Mnie stać mam auta od wielu wielu lat i pewnie niedługo z żoną kupimy kolejne-bodaj Audi A4-Nowe. Trzas drzwiami i jedziemy zawsze i to tam gdzie mamy ochotę – ale policy zawsze ale to zawsze- obrażeni na wszystko i wszystkich,jak ktoś ma lepiej – to go opluć i dać mu w ryj,Zawsze zero uśmiechu i tylko narzekać potraficie. Szczęście że nie mieszkam w Polsce na stałe bo bym się pociął chyba patrząc na takich ludzi. Boże chroń Królową. Amen!

    • ~michal
      15 września 2014 o 22:04

      Jak tak narzekasz strasznie na tą Anglie, to wpadnij do POlski dorobic sie nowego BMW lub Audi A4. A jak masz samochód za 150 tysiecy to wiadomo ze ubezpieczenie drozsze. Powiedz lepiej ile kosztuje tam ubezpieczenie przykładowo Focusa z 2008r.

      • ~Zibi 01
        15 września 2014 o 22:19

        Niewiele mniej za third party samo OC zapłacisz 2000 GBP . ZAdowolony? Ja nie narzekam na Anglię – Czytaj ze zrozumieniem. Ja piszę że wy w Polsce narzekacie-w Anglii jest dużo drożej i nikt nie narzeka.

        • ~michal
          15 września 2014 o 22:36

          nie wmowisz mi, ze ubezpieczenie samochodu wartego 23 tysiace kosztuje ponad 15. nie ma takiej opcji! wychodziloby na to, że Angol pracujący za minimalną krajową na taki samochód pracuje niecałe 5 miesiecy a na jego ubezpieczenie prawie 3.. Jesli tak jest to faktycznie kosmos. Chociaz z drugiej strony u nas na ten samochód za minimalną pracuje się 2 lata 🙂

          • ~dar
            15 września 2014 o 23:00

            W Austrii za citroena C3 z 2007 place rocznie samego OC 600 euro . W calej europie OC jest od mocy tzw koni i malo kto pozwoli sobie na auto pow 150 koni .W Polsce ubezpieczenia w ciagu 5 lat wzrosna conajmniej 100 procent . Wtedy ci co maja po 2 i 3 litry motory za darmo beda samochody oddawac .

          • 15 września 2014 o 23:00

            mistrzu, w Anglii na porzadku dziennym jest OC (insurance) DROZSZE niz wartosc auta; wlasnie dlatego tutaj sie jezdzi ostroznie, zeby nie stracic tych 75% znizki za bezszkodowa jazde; najprostszy przyklad: kupilem 1wsze auto w UK za L800, z PL nie uznali mi zadnych znizek, wiec za OC zaplacilem L1200/rok; masz misztru jeszcze jakies pytania? na znizki trzeba sobie zapracowac i to na wlasne nazwisko a nie na krzywy ryj jako wspolubezpieczony; podzielam opinie gostka z z UK – jak kogos nie stac na utrzymanie auta, to wymysli 1000 powodow zeby tylko pokazac ze ma racje;

          • ~michal
            16 września 2014 o 00:12

            Aaaa… kolego, więc biorąc pod uwagę zniżke, kwota jest zupełnie normalna. I nie jest to 2 tysiace funtow. Jak się jeździ jak idiota to się płaci.
            Poza tym doliczając koszt ubezpieczenia (nawet ten bez znizek) do ceny auta, Anglik i tak zarobi na nie 2-3 razy szybciej niż Polak.

        • ~Jaa
          15 września 2014 o 22:54

          W angli drozej? Co? Na bmw musisz odlozyc 40 min krajowych, u nas 200. Litr benzyny w pl 5,5, w uk 1,3. To samo z chlebem, herbatami itd. Ubezpieczenie bmw w uk 3min krajowe, ubezpiecz za tyle w pl…

          • 15 września 2014 o 23:04

            zmiencie w polsce tych swoich cymbalow na myslacych ludzi, to wam w koncu tez podniosa KWOTE WOLNA OD PODATKU do takiej, za ktora sie da przezyc przez rok; to cala tajemnica sukcesu;

      • ~ja z daleka
        15 września 2014 o 22:26

        Michal. Ubezpieczenie auta w Anglii nie zalezy jedynie od wartosci samochodu ale I od mocy silnika. Niestety nawet za starego gruchota z wieksza moca placi sie duzo. ;-). Ale druga sprawa ,ze tu nas po prostu na to stac I nie jest to.luksus a standard. Glupie jest porownywanie krajow. Bo wszedzie zyje sie inaczej.Mam znajomych w Holandii ( rodowici Holendrzy)-tez ich nie stac na nic innego jak na bardzo uzytego vana( praca).

    • ~ja z daleka
      15 września 2014 o 22:20

      Wiesz co ? Piep…sz.!!!Mieszkam w Anglii. Jestem samotna matka dwojki dzieci. Mam audi TT quatro. Co prawda palce za ubezpieczenie kupe kasy ale to byl mon wybor bo moglam kupic jakies male pierdzidko do jazdy po miescie. Auta to moja pasja wiec palce. Nie porownuj Anglii do Polski bo skala zarobkow jakby nie taka. Trzeba bylo kupic mikre, a nie ludziom kluc w oczy bi-em-dablju ;-). Ja ludzi w Polsce podziwiam ,ze mimo takich trudnosci daja sobie rade. Ciesz sie, ze nie musisz czekac latami na operacje a gdy wpadniesz w problemy to panstwo nie zostawi cie na pastwe losu. I maja racje ci , ktorzy sie na ciebie wkurzaja w komentarzach. Oj nieladnie, nieladnie!!!.

    • ~lzy-wiatru
      15 września 2014 o 22:20

      najeczales się i wyszly ci jakies wypociny az zal ponad 3000 f rocznie to chyba masz co roku dzwony samochodem , brat jeździ 3 lata ford mondeo i placi 720 funtow rocznie byłoby mnie gdyby zaplacil w calosci poza tym chwalisz się ze zżyjesz w anglii i co z tego raz w roku brykasz na tydzień na majorke all inclusiw ha ha ha z rozwodnionymi drinkami samochody masz na raty tak jak mieszkanie czy dom do emerytury będziesz to splacal do polski nie latasz bo cie cwoku nie stać i tyle w tym temacie , w nawiasie pracuje w anglii 7 rok i widze co jest w Polsce a co w anglii czyli tu zle i tam niedobrze a z twoich wypocin wynika ze jesteś maly mierny i mizerny wspolczuje

      • ~Zibi 01
        15 września 2014 o 22:31

        Jak Brat ubezpiecza trupa byle gdzie to 720 GBP. Ja ubezpieczam w RAC-u i mam wszystko w tym first party stąd baranku 3000 GBP rocznie. W anglii mieszkam ćwoku 15 lat więc nie dyskutuję z baranami co wpadli do ju-keja z dukanym anglielskim jak im Unia Granice otworzyła.Do Polski jeżdżę a nie latam bo jak napisałem.Trzas drzwiami i jade gdzie chcę i kiedy chcę.Dom mam za gotówkę i auto też.Nie wiesz z kim piszesz to nie pisz przynajmniej głupot baranie bo się ośmieszasz.

        • ~okulista
          15 września 2014 o 22:50

          Mieszkasz tam 15 lat. Ciekawe ile lat potrzebowałeś żeby stracić własną tożsamość. A na marginesie dla angoli zasze będziesz tylko „polaczkiem” niezależnie ile masz kasy. Żenada.

        • ~Artemio
          15 września 2014 o 22:53

          aż nie mogę się doczekać aż spotkam cię kiedyś w Polsce i dam ci w morde za tą arogancję. i nie myśl sobie że z zazdrości. za arogancję w stosunku do swoich rodaków.

          • ~okulista
            15 września 2014 o 22:57

            Artemio zadzwoń jakby co to Ci pomogę

      • ~G.
        16 września 2014 o 09:15

        Kwota ubezpieczenia auta w UK różni sie nie tylko ze w gledu na moc silnika i zniżki ubezpieczającego. Liczy sie jeszcze to, gdzie mieszkasz. Dla przykładu ten sam focus ubezpieczony w Londynie (3strefa) i w jakiejś małej mieścinie w środkowej Anglii to różnica jakichs £500 rocznie. A co do artykułu – jeśli kogoś stać i chce samochód to ma, jak nie stać lub nie chce to nie ma. Tu nie ma głębszej filozofii.

    • ~wudu
      15 września 2014 o 23:34

      Pajac ..wy w polsce a ty w angli no prosze globalna wiocha a tu takie indywiduum…polski giri

    • ~GREG
      15 września 2014 o 23:36

      Zibi nie rznij milionera bo moze koszty utrzymania w Angli sa drogie auta to fakt ale cena zakupu auta duzo mniejsza jest i nawet biorac w kredyt tego nie odczujesz bo tam nie ma Parabankow jak u nas ze biora po 100% odsetek a cena auto jest duzo tansza i gdyby nie prawa kierownica to Polacy posciagaliby tego dwa razy wiecej jak z Niemiec
      Gdybys siedzial w Pl to jezdzilbys 10 letnim autem i tez cieszylbys sie jak gwizdek wiec tam a tutaj jest roznica i nie ma czego poruwnywac

    • 16 września 2014 o 00:42

      Hahahhahahahah. 3000 tysiace na rok hahahah. Straszny kozak, ekhm, jeleń jestes i tyle. Audi a6 3.0 tdi kosztuje mnie 80 funtow/miesiac dodatkowo 20 funtow road assistance z samochodem zastepczym i ubezpieczenie full comprehensive ktore pokrywa praktycznie wszystko od pozaru po kradziez. Wez sie czlowieku za swoje finanse bo albo dzwony walisz co pol roku i ci takie stawki naliczaja albo masz zerowe pojecie o tym co i ile tu kosztuje. 15 lat w Anglii hahahah chyba jako kloszard na stacji pkp

  36. ~karluum
    15 września 2014 o 22:09

    Ależ odkrycie – ludzie bez działalności gospodarczej kupując auto nowe lub kilkuletnie po prostu wyrzucają pieniądze.
    Po mieście jeździ się starym autem, którego nie jest ci żal w momencie jak ktoś ci go zarysuje, jest tanie w naprawie i nie traci na wartości. A OC kosztuje rzędu 400-500 PLN. Ja nie mam problemu jeździć jakimś Peugeotem albo Fiatem, które mają 10 lat. Bo są tanie. I wystarczają na bezproblemowe przemieszczanie się 10 – 15 km dziennie. A na wakacje auto się wypożycza – od kilku lat mam duże zniżki w Europcarze i 2 tygodnie wypożyczenia Forda Mondeo kosztuje mnie 2400 PLN. Tyle to nawet roczne ubezpieczenie nowego auta z AC nie będzie mnie kosztować + przeglądy.

    • ~michal
      15 września 2014 o 22:18

      Całe życie jeździsz tylko po mieście? Mi zdarza sie jezdzic po 300-400 km do rodziny mniej wiecej co 4-6 tygodni. Nie pojade raczej starą polówką, bo by mnie szlag trafil po drodze, no i bezpieczenstwo tez marne. Gdybym mogl wsiasc w pociag i za 2 godziny byc na miejscu, jak w cywilizowanym kraju… Ale u nas to około 7 godzin w brudzie, smrodzie i hałasie. Wiec potrzebuje samochodu nieco większego i bardziej komfortowego.

      • ~karluum
        15 września 2014 o 22:23

        Ależ Michale to są twoje potrzeby i wybory. Jeżeli musisz/chcesz jeździć takie odległości to normalną i naturalną rzeczą jest samochód, który zapewni ci bezstresowa podróż. Dla mnie jest to jasne. Natomiast odniosłem się bezpośrednio do tez tego artykułu.

    • ~michal
      15 września 2014 o 22:24

      A co w przypadku gdy od czasu do czasu trzeba pojechac 300-400 km do rodziny? Mi zdarza sie to mniej wiecej co 4-6 tygodni. Nie pojade starą polówką, bo w drodze szlag by mnie trafił, a bezpieczenstwo tez marne. Gdybym mogl wsiąść w pociag i za 2-3 godziny byc na miejscu, jak to ma miejsce w cywilizowanych krajach… Jednak u nas taka podróż trwa okolo 7 godzin, a o warunkach w PKP chyba opowiadac nie musze. Wybralem stosunkowo kompromisową opcję między miastem a trasą, czyli Focusa. To takie minimum.

      • ~michal
        15 września 2014 o 22:25

        sory, nie wyswietlil mi sie 1 komentarz, pozdro 😉

      • ~Cotanges
        15 września 2014 o 23:18

        Masz wysokohrabiowskie wymagania! Swego czasu, lata 70te jeżdziłem 22,5 godz PKP z dziećmi, 1 i 3 lata. po 85 roku „maluchami” podróżowałem co najmniej 4 razy glob ziemski, od 1997r zmieniłem 5 sam nowych z salonu, od 10ciu lat mam Fiata, też nowy z salonu, i dalej nim będę nim jeżdził, po drodze jako 2 gie auto miałam Punto – 5 lat piękny duet! Teraz jako 2 gie auto mamy Matiza, ale zmieniamy go na inne. Pamiętaj dobre auto to sprawne auto! A jego sprawność określa ten kto go prowadzi. A określenie „dobre auto to VWej, albo tylko FOKUS to określa, ten kto nie potrafi jeżdzić, w bardzo szerokim tego pojęciu. Fokusem to każdy pojedzie, albo Fięstą, sprawdziłem to osobiście, ale dobrych kierowców jest niewielu np.: Kubica???!!! hahaha! Jak zrzucisz z siebie hrabiowskie pochodzenie, przyjdziesz do mnie na korypetycje z jazdy samochodem, to poczujesz smak jazdy!!!!!!!!! A tymczasem zajrzyj do książki Sobiesława Zasady pt. „Szybkość bezpieczna” i zgrzebny wór na siebie, popiół na głowe, a po za tym pokora i pokora i dopiero za kierownice, a gwarantuje Ci 10 krotny spadek wypadków w Polsce.

        • ~michal
          15 września 2014 o 23:58

          Zupełnie nie rozumiem Twojego wywodu. Dlaczego porównujesz lata 70-te czy 80-te z obecnymi. Zadbane, czyste, klimatyzowane przedziały oraz czynna toaleta w pociągu to wysokohrabiowskie wymagania w 2014 roku, w cywilizowanym kraju UE? Z takim podejsciem dalej bedziemy gnić w tym chorym postkomunistycznym systemie. Druga sprawa. Starasz sie udowodnic mi, że nie jestem dobrym kierowcą, bo nie jeżdże matizem? Jeździłem nawet Tikiem kilka razy, nie wiem w czym problem. Poza tym ten Twój Matiz to trumna na kółkach. W razie, gdy uderzy we mnie jakiś pijany idiota, zdecydowanie wolałbym sie znaleźć w Focusie niż Matizie. No i w lecie, w korku, nie leje sie ze mnie pot jak z kranu gdy jade do pracy. A smak jazdy można poczuć na torze, a nie na ulicy, jeśli już o bezpieczeństwie piszesz. Nie stać mnie na regularne wizyty, a i z infrastrukturą u nas kiepsko, więc korzystam z gokartów. Bardzo fajna zabawa, można się pościgać legalnie i bezpiecznie. Polecam.

      • ~Cotanges
        15 września 2014 o 23:26

        Dodam, że jestem emerytem prawie 20 lat i nigdy nie przestałem pracować, i mam czas podrużować samochodem po europie, a w kraju zawodowo samochodem. I razem to już kilka miljonów km

    • ~Koszalin
      15 września 2014 o 22:48

      A nie lepiej to kupić sobie nowy rower/skuter zamiast takim szrotami jeździć?

      • ~Cotanges
        15 września 2014 o 23:29

        Tobie powiem, zdażyło mi się maluchem jechać po piasku i koleiną kilka może kilkanaście km

    • ~ramolo
      15 września 2014 o 23:00

      Qwa geniusz. tekst sponsorowany przez wypożyczalnie samochodów. :-))))
      Utrata wartości mojego auta jest mniejsza niż 2400 /rok i jaki mam interes tyle bulić za 2 tygodnie jazdy samochodem,kretynie ?

  37. ~polak
    15 września 2014 o 22:25

    ten onet to naprawdę na psy schodzi…………….
    tekst pisany chyba przez debila, tak jak wcześniej ktoś pisał, do miasta można kupić tańsze auto i nie wiele płacić. naprawde coraz bardziej myśle nad zmianą portalu kóryu odwiedzam codziennie by sie czegoś dowiedzieć. pozdrawiam

    • ~wudu
      15 września 2014 o 23:23

      Polak..obserwoje ciebie juz dluzszy czas na roznych portalach i nie podoba mi sie co wypisujesz wiec jesli nie chcesz zebym cie odwiedzil to zamilknij na dluzszy czas

  38. 15 września 2014 o 22:29

    Kupiłam prawie niejeżdżoną Fabię za 16 000 zł i w sumie uważałam, że i tak za drogo jak na moje potrzeby, ale zadbana, nowy układ hamulcowy i komplet opon zimowych. Przebiegu tyle co nic. W sumie się opłaciło, bo przez 2 lata nie generowała kosztów poza benzyną, ubezpieczeniem i przeglądem. Po 2 latach wymieniłam olej i jakieś samochodowe cudo 🙂 w sumie wszystko kosztowało 200 zł.
    Zdaję sobie sprawę z tego, że koszty są większe niż bilet autobusowy (szczególnie, że mam zniżkę doktorancką). Jest tylko parę problemów: komunikacja miejska działa dużo wolniej niż własne auto, a ja często nawet autem ledwie zdążam z zajęć a zajęcia. Czas jest dla mnie tym cenniejszy, że prowadzę własną firmę. Im więcej czasu spędzam w drodze, tym miej zarabiam.
    Dodatkowo, codziennie noszę po kilka opasłych tomisk do pracy i na uczelnię. Na rower się nie zmieści, a i targać to ze sobą ciężko.
    Podsumowując – jeżeli ktoś ma czas i możliwości, Twoje rozwiązanie jest super. Lecz w wielu przypadkach się nie sprawdzi.

    Żeby nie było, jak mam luźniejszy dzień, wolę się przejść spacerkiem. Tylko, że tych luźniejszych dni brakuje.

  39. ~Koszalin
    15 września 2014 o 22:45

    Ja 2 lata temu przesiadłem się na rower. I jeżeli tylko mogę (pogoda, nie muszę nic wieźć) to wybieram rower. Widzę tego same zalety, polecam.

  40. ~Ted
    15 września 2014 o 22:55

    Prowadze rejestr eksploatacji swojego samochodu. Jest tam przelicznikktóry mówi o kosztach całkowitych w przeliczeniu na 100km. Wychodzi mi na te chwile ze przejechanie 100 km to 28zł wliczając koszty paliwa, ubezpieczenia, przeglądów i wszystkich napraw. Teraz biorąc pod uwage że rocznie robie 20000 km to kosztuje mnie to 5600. To teraz gdybym przesiadł się na tramwaj mam 12x100zł czyli 1200. Przynajmniej raz na miesiąc jade z żoną do rodziców 600km. Gdybym wybrał środki komunikacji tj. 12×200 (2 osoby) to już 2400. Zostaje jeszcze reszta jak wypady za miasto i krótkie wycieczki. Suma sumarum koszty mniewięcej się znoszą. Nie wliczyłem jedynie kosztu zakupu auta i utraty wartości. Wiadomo że ogólnie wyjdzie drożej.
    Ale i tak nie zrezygnuje z samochodu bo w każdej chwili mogę wsiąśc i jechać gdzie chce nie ograniczając się do rozkładu jazdy. Pozatym ja bardzo lubie jeździć samochodem.

  41. ~dsadsad
    15 września 2014 o 22:57

    Dla singla zyjacego w duzym miescie, ewentualnie rodziny majacej bliskich na miejscu i prowadzacej wzglednie ustabilizowany tryb zycia: zgoda. Auto to dla nich zbedny wydatek – dla takich ludzi oplacalny jest wynajem, albo korzystanie z uslug transportowych. Dla wiekszosci jednak ludzi jest to niestety koszt konieczny do poniesienia, dzieki ktoremu wnosza wiecej dobra do swego zycia niz gdyby go nie popelnili. Nazwijmy to „kosztem uzyskania srodkow/czasu do zycia”. Gdyby patrzec tylko od strony kosztowej to pewnie, ze auto sie nie oplaca. Pomijasz jednak kwestie zyskow. Gdybysmy spojrzeli w ten sam sposob na nasze domy, to szybko dojdziemy do wniosku, ze takze nie oplaca sie ich budowac bo sa absolutnie zbyt drogie w stosunku do tego co relatywnie oferuja i lepiej zyc w ziemiankach a zywnosc peklowac i zakopywac w piasku. W koncu lodowki tez sie nie oplacaja skoro przez setki lat ludzie zyli w taki sposob. Daloby sie? Dalo.
    Gdy spojrzysz na to nawet przez pryzmat zwyklego kibla, rowniez gdy policzysz sobie ile placisz za wode i scieki uznasz ze po co ci kanalizacja skoro wykopiesz sobie dol i bedziesz tam kupac ile zechcesz za darmo. Obijesz to dechami i bedziesz miec identyczna prywatnosc. Albo lepiej – po co ci wychodek. Po co sie meczyc skoro mozna wskoczyc do pierwszego lepszego krzaka i podetrzec sie lisciem? A z reszta! Kij ze wstydem. Robmy to gdzie popadnie jak psy – tak bedzie jeszcze oplacalniej. Najlepiej w ogole sie nie ruszajmy i robmy pod siebie:))) Najlepiej nie istniejmy… Mozemy wymieniac dalej i wszystko mozesz sprowadzic do tego, ze cokolwiek co zrobisz nie jest oplacalne bo wymaga wlozenia pracy. Dojdziesz do jednej wielkiej bzdury i nicosci. Mozna zyc jak neandertalczycy i przez wiekszosc czasu ludzkosc tak zyla i jakos dawala rade, skoro jestesmy dzis i ciagle rozmawiamy. Ciekaw jestem tylko ilu sposrod tych neandertalczykow mialo podobne dylematy i twierdzilo np „po co nam ogien – trzeba sie tylko meczyc zbierajac te badyle”. Nie o to chodzi w zyciu by ciagle robic cos jak najgorzej, najprymitywniej, lecz wrecz przeciwnie – jak najlepiej. Nie wiem dlaczego tak jest, ale byc moze wlasnie po to abys mial wiecej czasu na to by stworzyc cos jeszcze bardziej rozwinietego, co pozwoli ci znowu tworzyc jeszcze lepsze rzeczy? Sens ma tak na prawde obnizanie entropii a nie jej zwiekszanie, gdyz ona sama w sobie i tak rosnie nieustannie gdy nic nie robisz i glupim jest jej w tym pomagac. Swietnym przykladem na to jest wlasnie samochod.

    Mialbys racje gdybys napisal, ze jezdzenie autem jest nieoplacalne, ale dla niektorych. W szczegolnosci: ludzi ktorzy aut tak na prawde nie potrzebuja lub posiadaja je z czystej proznosci. Tacy ludzie w istocie zmarnowali mase swojej pracy kupujac je.
    Jednak dla bardzo wielu ludzi to wlasnie jezdzenie autem jest duzo bardziej oplacalne niz nie jezdzenie nim. I tyle powodow tej oplacalnosci ile jest tych ludzi. Smiem twierdzic, ze liczba ludzi ktorzy aut tak na prawde potrzebuja i ktorym sie to bardziej oplaca jest o wiele wieksza niz tych, ktorzy ich nie potrzebuja. Gdyby tak nie bylo, to z aut prawie nitk by juz nie korzystal i byloby ich z roku na rok coraz mniej. Bo ilez mozna byloby wpompowywac kasy w cos co nie przynosi pozytku i jest tylko nieoplacalne? Czyzby kazdy uzytkownik aut mial kopalnie zlota w ogrodku by moc sobie pozwolic na cos co przynosi tylko straty?

    Kazdy musi sam dokladnie rozwazyc czy potrzebuje auta. Nie mowmy jednak z gory, ze jest ono nieoplacalne bo nie jest to prawda skoro u wielu ludzi tak nie jest. By dane twierdzenie bylo prawdziwe, musi pasowac u kazdego. By bylo falszywe wystarczy podac tylko jeden przyklad zaprzeczajacy co w tym wypadku bylo ekstremalnie latwe.

  42. ~Artemio
    15 września 2014 o 22:59

    A ja jeżdżę Alfą 156 1.8 TS i Chryslerem Vision. Według autora tekstu zapewne jestem skrajnie nieodpowiedzialny. Za chwilę Panowie i Władcy Golfów II i III na mnie wejdą że alfa awaryjna a chrysler dużo pali…. hehehehe
    Ps. W planach mam zakup Alfy GT 3.2 litra i walnąć tam nitro. To jest dopiero marnotractwo pieniędzy… Panie autorze starczyłoby pewnie na wakacje w Meksyku !!! masakra

  43. ~zen
    15 września 2014 o 23:02

    Koszt samochodu 20 tyś, a po 5 latach spadek zaledwie o 5 tyś ??? Na golfie ??? Wolne żarty. Golfy rocznik 2000 czyli 14 letnie trupy to 7 max 8 tysięcy. Skąd się wzięło 15 k ??

  44. ~wujek
    15 września 2014 o 23:43

    rozmawia dwóch kolesi: ile lat palisz papierosy? 40 lat wiesz że rocznie tracisz 3 tyś zł? wiem
    czyli przez 40 lat straciłeś 120 tyś i miałbyś nowe audi z salonu. a ty palisz ? no nie !
    TO GDZIE TWOJE AUDI?

    • ~hmmm
      16 września 2014 o 01:04

      no widzisz wuja… ja nie pale i jezdze audi…

  45. ~Przemo
    15 września 2014 o 23:45

    Doczytałem do wymiany oleju za 100zł. Odpuściłem dalszą lekturę. Na oleju za 100zł z wymianą kolejny przegląd nic nie będzie kosztować, bo zwyczajnie wóz go nie doczeka, a na lawecie nie wolno.

    • ~Galjaro
      16 września 2014 o 00:06

      Można wymienić olej za 100 zł. W Selgrosie kupuję Lotos Syntetic w cenie 85 zł za 4 litry i sam go wymieniam, a za 15 zł mam filtr oleju.

      • ~Sruuutututu
        16 września 2014 o 01:49

        I tak wyglądają zadbane auta od osób prywatnych w Polsce….Najtańsze części i martwiny się jak auto stanie… Brrrr…

  46. ~Rodzinkowaty
    15 września 2014 o 23:46

    wszystko jest piękne i ładne jak się jest kawalerem lub dwójka dorosłych ludzi.Dobrze by było abyś jeszcze do tego wliczył czas, bo to w sumie jest najważniejszy czynnik który wymusza kupno pojazdu. Nie wyobrażam sobie zrobienia zakupów transport dzieci do szkoły przedszkola żony do pracy ja do pracy w między czasie zakupy i wszystko taksówkami rowerem na pieszo.
    Ok pod warunkiem że doba miała by przynajmniej 48 godzin.

  47. ~JMS
    16 września 2014 o 00:18

    Autor zapomniał o jednym – w samochodzie nie pocę się jak na rowerze (klima) i nie wącham czyjegoś smrodu (zbiorkomy). Do tego zawsze mam miejsce siedzące, jadę dowolną trasą, nie mam przesiadek i podjeżdżam zawsze od punktu A do B bez konieczności chodzenia od przystanku do punktu docelowego. Tego nie da się przeliczyć. Po prostu – niezależnie od pogody wsiadam do samochodu i jadę a nie kombinuję jak dojechać, o której będzie zbiorkom, nie marznę i nie moknę, nie wącham smrodu pasażerów, nie męczę się itp.

  48. ~Staś
    16 września 2014 o 01:04

    Nie powiem ,że tekst mi się nie podobał … i owszem rozważania mają prawo zaistnieć w każdej głowie …
    … ale komentarze !!! To dopiero ubaw … nieżle się uśmiałem …

  49. ~jw
    16 września 2014 o 02:09

    wolę skuter elektryczny , nie ma nic tańszego na miasto .

  50. ~b0b
    16 września 2014 o 02:19

    (USA) chevrole camaro LT1 3tys $ na wejsciu, 62 raty po 411.00$/Mo 326.00$/Mo Gaico (ubespieczenie), benzyna 16 Galonow/tydz. czyli okolo 200.00$/Mo. Czyli Camaro rocznik 2014 kosztuje tu w NY 937.00$ na miesiac dla porwnania w Polsce bylo by zapewnie podobnie.

  51. ~kass
    16 września 2014 o 03:59

    artykul sorki ale ‚z dupy’ dla singla rower i mpk jest ok a i to nie jestem pewna… jezdzilam w pl bmw teraz jestem w usa po pierwszych 3 miesiacach kupilam 10letnia honde bo zblizala sie zima a nie dawalam rady nic zrobic bez auta.po 2 latach kupilam roczna toyote za gotowke $15 tys ubezbieczenie co pol roku wynosi mnie $655 bo tu licza ze jestem ‚swierzy’ kierowca 🙂 prawko z pl ich nie interesuje no a paliwo wynosi mnie okolo $50 caly bak na tydzien.nie jest zle kokosow nie zarabiam a daje rade. i tylko taki zal mnie ogarnal gdy zobaczylam ze moje auto kosztuje w pl 75 tys zl :-/ zarabialam w ‚budzetowce’ (po znajomosci) nie cale 2000 zl wiec pewnie auta za 75 tys zl nie kupilabym nigdy… pozdrawiam wszystkich w pl i poza

  52. ~snork21
    16 września 2014 o 04:35

    Oj, ale w Krakowie założone 15 zł to ciut mało zwłaszcza przy ostatnich remontach i objazdach. Okolice 20 prędzej – ale to wyliczenia zmieni.

  53. ~były Krakowiak
    16 września 2014 o 05:58

    Po Krakowie istotnie nie da się jeździć czym innym niż MPK. Jeszcze aby mieć gdzie zaparkować pod pracą to może by się opłacało auto, a w kalkulację parkingi płatne nie zostały wliczone, chociaż to prawie całe miasto jest już w parkometrach. No cóż wyprowadzka z Krk na dobrze może posłużyć jest gdzie auto postawić i pod blokiem i pracą, a Krk musiałbym chyba pracować w hipermarkecie aby mieć taki parking jak tu. Tak że czasowo poruszanie się po Krk pewnie wyszło podobnie tzn. MPK vs. własne auto.

  54. ~gnom
    16 września 2014 o 06:22

    Troszkę od czapy ta wyliczanka, GOLFA jeszcze niemiałem ale spalanie w mieście 6,5l?
    Co do OC + AC – tu jestem pewny że za auto o wartości 20 tyś opłaty są w granicach 10% wartości samochodu (oczywiści GOLF może mieć jeszcze dopłatę za wysokie ryzyko kradzieży )
    10 letni samochód w idealnym stanie? Sorki ale takie rzeczy tylko na bezludnej wyspie, na pewno był kupiony z dodatkowymi oponami oczywiści na felgach jednak mamy jeździć pięć lat czyli trzeba wymienić opony na używane lub nowe.
    A co z myciem samochodu, skoro igła to raz na pół roku trzeba umyć ( a zapomniałem raz na pół roku cała rodzina oczywiści w sobotę bierze wiaderka z wodą i pucują swój 10letni nie psujący się samochód- trzeba pamiętać tylko że jest zakaz pucowania aut na parkingach)

    Jest więcej niedociągnięć w powyższej wyliczance, tylko poco pisać takie artykuły i komu to pomoże.

    • ~ba
      16 września 2014 o 06:41

      Ja bym to nazwał raczej uproszczeniami.

  55. ~smok
    16 września 2014 o 06:54

    Nie jest sponsorem MPK ani taxi tylko pieprzone lobby rowerowe czyli banda której się wydaje że wszystko im wolno,mogą jeździć jak chcą i gdzie chcą włącznie z pasami i mają pierwszeństwo przed absolutnie wszystkimi innymi użytkownikami.

  56. ~glock
    16 września 2014 o 06:54

    strasznie z niczego te wyliczenia….. tyle wydasz tyle zostanie…. to może jedz kasze i pij wodę – pożywne i tanie….. Przyjdzie zima i dziadowska MPK to zobaczymy czy za free będziesz rowerkiem pomykał no i może jak pracujesz na budowie to możesz do pracy przyjechać spocony, czerwony z wysiłku i pachnący spalinami….. no oczywiście możesz dowieść na bagażniku gustownie zmięty garniak i się przebrać….. powodzenia

    • ~rowerzysta całoroczny
      16 września 2014 o 07:41

      Garniak to mam powieszony w szafie w pracy. wiec zmięty nie jest

  57. 16 września 2014 o 06:58

    w zimie koszty rosną, nie pojeździsz na rowerku

    • ~rowerzysta całoroczny
      16 września 2014 o 07:37

      Aniby czemu ma nie jeździć na rowerze zimą? Odpowiedni ubiór i może jechać

      • ~edek
        16 września 2014 o 08:01

        Ponieważ w zimie jest slisko i bardzo łatwo się wywrócić i zostać przejechanym.
        Jeśli drogi są czarne to ok, mozna jechać. Jak spadnie śnieg to jazda rowerem jest głupotą.

  58. ~qbix
    16 września 2014 o 06:58

    Powiem ci tak. To co opisałeś powyżej to jak najbardziej prawda tylko że każdy o tym wie. Auto to luksus a za luksus zawsze się płaci. Bierz pod uwagę to że ja wsiadam do auta i jadę do celu nie martwiąc się czy autobus lub tramwaj przyjedzie na czas, czy w komunikacji miejskiej będą śmierdzący menele i czy nie okradnie mnie kieszonkowiec lub nie ztaranuje jakaś baba lecąca do wolnego miejsca. Później jazda na rowerze pare kilometrów w gajerku lub czystym schludnym ubraniu jakie jest wymagane w pracy. Ja siadam w samochód i jadę w spokoju, przy cichej muzyczce z radia, w temperaturze jaka mi odpowiada. W pełni zrelaksowany co wpływa na moje wyniki w pracy. I nie wydaję na to 300 zl/mies. tylko 400 zł. Jak by każdy tak myślał o takim oszczędzaniu to by się jadło chleb ze smalcem i popijało kawą zbożową bo oszczędnie lub myło się w zimnej wodzie i siedziało przy świeczkach. Kupcie 2 mniejsze ekonomiczne samochody a ten wielki sprzedajcie i będzie po sprawie. Opłaty się wyrównają a na wakacje spakujecie się w oba i będzie git.
    Pozdrawiam.

  59. ~Jana
    16 września 2014 o 07:40

    Jak ty możesz do pracy rowerem dojechać albo taksówką za 15 zł to znaczy ze mieszkasz w centrum.
    Gdybys musiał jechać 15 km do pracy na drugą stronę miasta to by nie było juz tak różowo.
    Tez bym chciał jeździć MPK ale niestety u nas komunikacja jest fatalna. Nie ma żadnego środka transportu pozwalającego szybko sie przemieścić na duża odległość

    • ~BRATBAKAR
      16 września 2014 o 08:22

      Zgadzam się 10000%%%% -towo z tobą

  60. ~Snejk
    16 września 2014 o 07:43

    Olej wymieniamy raz na dwa lata za 100zl, skad tys sie Gosciu zerwal. Faktycznie od czapy napisane. Szkoda Czasu.

    • ~1234qwerty
      16 września 2014 o 08:13

      A, olej bierzesz z frytkownicy ?

    • ~nairasoy
      16 września 2014 o 09:07

      przebieg roczny 5 tyś, wymiana oleju co 10 tyś.
      dość prosty przykład wyliczenia
      wszystko to co zostało opisane w artykule sprawdza się, ale dla małych odległości, dobrej (w miarę) komunikacji miejskiej, założeniu, że czas na dłuższe dojazdy komunikacją nie gra roli, no i przy założeniu że jest się singlem a nie członkiem dużej rodziny, gdzie koszty mnożymy np. razy 4

      • ~nairasoy
        16 września 2014 o 09:08

        czyli opisany model nie funkcjonuje we Wrocłąwiu (komunikacja haha miejska)

  61. ~Tomek
    16 września 2014 o 07:44

    Ja do pracy latem jeżdżę głównie motocyklem (bo brak dla takowych opłat parkingowych), a w zimę lub słabą pogodę wbijam w rodzinnego kombi i zostawiam samochód pod centrum handlowym oddalonym o jakieś 500m od mojej roboty. Jakbym miał się tłuc komunikacją miejską to bym codziennie tracił co najmniej 1h więcej na dojazd a tak wolę ją spędzić w domu z dzieciakami. Poza tym Twoje wyliczenia rozjeżdżają się przy dalszym dojeździe do pracy – w takim wypadku opłacalne jest jedynie jeżdżenie komunikacją co oczywiście jeszcze bardziej wydłuża czas. btw. Rowery miejsckie też nie są cały rok 🙂

  62. ~WuCek
    16 września 2014 o 07:55

    Wydumane wyliczenie : jeśli mieszkają w Krakowie, to syn chodzi do szkoły na nogach, a nie „na piechotę”…

  63. ~gomez
    16 września 2014 o 08:22

    Zdaje się że facet zapomniał o jednym.60% narodu mieszka na wsi lub w małych miasteczkach, a tam bez samochodu ani rusz.Jak masz do najbliższego sklepu min. 1 km a autobus oglądasz jedynie w TV to co? liczysz czy ci się opłaca mieć samochód jeden czy dwa? To jest konieczność.Może byś policzył czy opłaca ci się jeść bo przecież i tak wszystko póżniej trafia do szamba.

  64. ~Ola
    16 września 2014 o 08:23

    Facet nie zna się na motiryzacji i pisze bzdury co za żenada męska …

  65. ~Janek
    16 września 2014 o 08:24

    W Warszawie kurs taksówką na drugą cześć miasta kosztuje 40zł a w Niedzielę 58zł
    Kupiłem używanego opla corsę diesel i wydaję 300zł miesięcznie na paliwo + okresowe koszty przeglądów. Gdybym miał jeździć taksówką, miesięcznie wydawał bym 2300zł

  66. ~e tam
    16 września 2014 o 08:32

    W takim Krakowie to i jedno auto za dużo,dawniej dzieci chodziły do szkoły na piechotę lub jechały tramwajem,rodzice podobnie a teraz jakie to państwo się porobiło !

  67. ~Darek
    16 września 2014 o 08:42

    Faktycznie auto w Polsce to luksus ! Za 20- tysięcy możemy sobie kupić 10 letnie auto – Paranoja wartości auta do zarobków !!!. Prosty przykład – Wczoraj zawitała znajoma z Niemiec – kupiła rocznego mercedesa klasy A z salonu z przebiegiem 8 tysięcy za 24 tysiące Euro. zostawiła w rozliczeniu swój stary samochód za 4 tysiące – razem wyszedł ją 20 tysięcy. W Polsce można sobie pomarzyć o kupnie takiego auta. Pokazuje tylko stosunek zarobków do ceny auta.

  68. ~king1000
    16 września 2014 o 08:47

    A gdzie podatek i koszt przerejstrowania. Wymiana oleju 100, a gdzie filtry? Zakładając, że auto nie ma klimy filtr kabinowy odpada. Poza tym olej wymienia się co 10.000 lub co rok, bo po roku gubi swoje wlaściwości.

    • ~Slim
      16 września 2014 o 09:17

      Bzdura. Obecne oleje są spokojnie na 2 lata.

  69. ~informatyk
    16 września 2014 o 08:48

    nie wiem skad autor ma takie wyliczenia, ale mi przy przebiegu rzedu 30tys rocznie utrzymanie auta wychodzi ponad grubo ponad1000zl miesiecznie. Samo paliwo to koszt minimum 1100zl, co 2 lata 2 komplety opon za ok. 1200zl kazdy, przeglad z wymiana oleju srednio 3x w roku po ok 600zl (dobry olej kosztuje minimum 50zl litr, wchodzi go min 3 litry a czesto wiecej wiec nie wiem skad 100zl), do tego filtry itd. Do tego trzeba doliczyc wymiane czesci eksploatacyjnych i nieprzewidziane naprawy. Na przyklad wymiana rozrzadu to okolo 1200zl, klocki hamulcowe 300zl, tarcze 500zl, sprzeglo 800zl, wymiana koncowek drazkow w zawieszeniu 500zl itd. Nawetbjesli nic sie nadprogramowo nie zepsuje, wychodzi ok 4000zl rocznie. Jak samochod dobija 200tys km to go sprzedaje i biore nastepny, wiec utraty wartosci nawet nie licze. Tak czy inaczej trudno zejsc ponizej 2000zl miesiecznie – robiac 1/3 tego przebiegu mozna sie spodziewac kwoty proporcjonalnie mniejszej ale i tak mocno rozniacej sie od wyliczen autora.

    • ~gregs69
      16 września 2014 o 09:14

      Olej trzy razy w roku przy przebiegu 30 tys?
      Czym ty jeździsz?
      Zondą czy Veyronem?

      • ~Czarek
        16 września 2014 o 13:24

        Jeśli chcesz mieć i silnik i auto sprawne na kilkaset tysięcy km, to zmieniasz olej co 5-10k km. Jak zmieniasz co 30k km to się nie dziw, że musisz się pozbyć auta przed 200k km na liczniku.
        Zastanów się dlaczego w Polsce auta robią po 200k km i potem złom, a taksówki niemieckie, czy auta w USA lub Kanadzie robią po 500k km i dalej jeżdżą… tu każdy zmienia olej co 5-8k km. Głupia polska oszczędność 300-400zł rocznie skraca żywot auta minimum 2-3 krotnie…

    • ~Jolcia
      16 września 2014 o 09:22

      Autor liczył auto z małym przebiegiem, max 600 km na miesiąc, a nie 2500 km. trochę myslenia przy czytaniu i nie bedzie problemu

    • ~luki
      16 września 2014 o 09:30

      Niestety taka prawda..

  70. ~Kuba
    16 września 2014 o 08:57

    Jak to w PL bywa krytyka leje się szerokim strumieniem.
    Moim zdaniem autor chciał tylko delikatnie podsunąć pomysł, podać sposób jak można coś wyliczyć i podejść do problemu z ekonomicznego punktu widzenia. Osobiście dodałbym tylko warunki brzegowe tj. odległość do pracy;szkoły,dostępność do komunikacji miejskiej itp. Wtedy każdy mógłby porównać czy jego sytuacja jest podobna czy może identyczna lub podsunąć inne rozwiązanie.
    Mieszkałem w dużym mieście i mając samochód rzadko z niego korzystałem. Po pierwsze korki, korki i korki. Druga sprawa koszty paliwa są duuuże w mieście (spalanie większe). Problemy z parkowaniem nawet pod miejscem zamieszkania itd.
    Obecnie mieszkam na wiosce i bez samochodu może nie byłoby ciężko ale na pewno trudniej. Wszystko przeciągałoby się w czasie ze względu na małą mobilność. Więc jedno auto koniecznie musi być. Odnośnie drugiego trwa dyskusja rodzinna i osobiście jestem przeciw. Będzie używane od święta; naprawy;ubezpieczenie;tankowanie itp. Ogólny obraz sytuacji jest na „nie’. Obecnie mamy okres przejściowy-są dwa auta (stare będzie sprzedawane niebawem) i już widać problemy z tankowanie tego dodatkowego auta.

  71. ~zaq
    16 września 2014 o 09:10

    Hehehehe ale się usmiałem, nastepny bezsensowny artykulik tego autora. Zadam tylko jedno proste pytanie autorowi. Kto kupuje drugi samochod żeby miesięcznie robić 600 km? Ktoś kto nie ma co robić z kasą lub osobnik pozbawiony rozsądku. Ja mam w domu dwa samochody bo jest taka konieczność, żona pokonuje codziennie do pracy odleglość 100 km tam i z powrotem, ja okolo 80 km. Gdybym żona chciała jechać do pracy środkami komunikacji miejskiej to czas jaki na to musiała by poświęcić wynosi około 2,5 godziny, natomiast ja około 2 godzin i to w jedną stronę. Dlatego rozważania autora są calkowicie bezsensowne w tym jak i w poprzednim artykuliku. Tak się zastanawiam czy autor nie jest przypadkiem jakimś grafomanem.

    • ~goj
      16 września 2014 o 09:25

      Czytaj ze zrozumieniem, artykuł dotyczy drugiego auta w mieście, a nie w jakichś Wysrankach Dolnych

      • ~zaq
        16 września 2014 o 10:27

        Czytam ze zrozumieniem w przeciwieństwie do Ciebie. Napisalem wyraxnie nikt rozsądsny nie kupuje auta żeby robić 600 km miesięcznie

    • ~hell
      16 września 2014 o 09:59

      Owszem opisana sytuacja zakłada że obie rodziny mieszkaja blisko centrum. Życie oznacza że na dojazd do szkoły pracy masz minimum 30-60 km w dziennie. Z tego robi sie od razu inna kwota.

  72. ~informatyk
    16 września 2014 o 09:11

    nie wiem skad autor ma takie wyliczenia, ale mi przy przebiegu rzedu 30tys rocznie utrzymanie auta wychodzi ponad grubo ponad 1000zl miesiecznie. Samo paliwo to koszt minimum 1100zl, co 2 lata 2 komplety opon za ok. 1200zl kazdy, przeglad z wymiana oleju srednio 3x w roku po ok 600zl (dobry olej kosztuje minimum 50zl litr, wchodzi go min 3 litry a czesto wiecej wiec nie wiem skad 100zl), do tego filtry itd. Do tego trzeba doliczyc wymiane czesci eksploatacyjnych i nieprzewidziane naprawy. Na przyklad wymiana rozrzadu to okolo 1200zl, klocki hamulcowe 300zl, tarcze 500zl, sprzeglo 800zl, wymiana koncowek drazkow w zawieszeniu 500zl itd. Nawet jesli nic sie nadprogramowo nie zepsuje, wychodzi ok 4000zl rocznie. Jak samochod dobija 200tys km to go sprzedaje i biore nastepny, wiec utraty wartosci nawet nie licze. Tak czy inaczej trudno zejsc ponizej 2000zl miesiecznie – robiac 1/3 tego przebiegu mozna sie spodziewac kwoty proporcjonalnie mniejszej ale i tak mocno rozniacej sie od wyliczen autora.

    • ~kamil
      16 września 2014 o 10:06

      Fiesta 1,4i ’04. Przebiegi miesięczne mojego auta to ok 500 km. Olej wymieniam co 2 lata. Gulf 5w30 4l na allegro 110PLN z przesyłką + filtr za 25 PLN. 68 PLN rocznie więc spokojnie Golf z normalnym silnikiem ( 1,4; 1,6; 1,9) zmieści się w 100 PLN na rok jeżeli chodzi o koszty oleju. 100 PLN na 2 lata to chyba zbyt optymistyczne założenie.

  73. ~płk.molibden
    16 września 2014 o 09:32

    A ja mam 4 auta dobre i bardzo dobre dla 3 osób w domu . jeżeli ktoś ma 350 /mies. na utrzymanie auta to po prostu niech o tym zapomni.

  74. ~eeeetam
    16 września 2014 o 09:36

    no i czemu tak najezdzacie na czlowieka? On zrobil tylko prosta kalkulacje ile kosztuje utrzymanie samochodu i to bardzo oszczednie. Nikt z was nie musi go sluchac. Prawda jest taka, ze jesli ktos nie musi tak jak ja to nie kupuje 2 samochodu. I to nie dla glupich wyliczen tylko dlatego ze za malo zarabiamy i nasnie stac. Musimy przeciez zaplacic rachunki i poslac dzieci do szkoly…ktora jest podobnno za darmo w naszym kraju!! Dlatego ja wole poslac dzieci na dodatkowe zajecia niz wydawac nie wiadomo ile na starego rzecha bo na nowszego nie mam! Pozdrawiam dobrze zarabiajacych i bezdzietnych…..

    • ~Elwira
      16 września 2014 o 09:54

      Zaradnych, kochana, zaradnych. Niekoniecznie bezdzietnych. My mamy 3 słodziaków, tylko jesteśmy zaradni.

    • ~hell
      16 września 2014 o 09:57

      Dziękuję za pozdrowienia.

  75. ~Shadow
    16 września 2014 o 09:37

    Życzę powodzenia w sprzedaniu 15letniego Golfa za 15tys

  76. ~oxo
    16 września 2014 o 09:39

    Nie czepiam się wyliczeń – należy po prostu założyć, że koszt utrzymania samochodu, to co najmniej kilkaset złotych na miesiąc – każdy go sobie musi przeliczyć indywidualnie.
    Natomiast tego typu wyliczenia nie mają sensu dla rodziny, która mieszka w „Krakowie”, ale na jego obrzeżach, to ma np. 5 km do szkoły, 5 km do sklepu, 5 km do apteki, 4 km do kościoła – autobus raz na godzine i wszystko w obrębie 2 strefy, gdzie nie raz odmówiono mi przyjazdu taksówki. Tak więc pozdrawiam rowerowego singla, ale radzę swoje wyliczenia opierać o bardziej życiowe dane.

  77. ~Karol
    16 września 2014 o 09:44

    „Bezwypadkowe, krajowe, zadbane. Auto idealne. Olej wymieniony, rozrząd zrobiony, świeżo po przeglądzie. Nic tylko lać paliwo i jeździć. Takie auto można kupić za 20 tysięcy, za pięć lat sprzeda się je o co najmniej o 5 tysięcy taniej”

    Hahaha na jakim Ty świecie żyjesz? 🙂 10 letnie auto w takim stanie? Haha. Nie ma aut używanych do których wsiadasz i po prostu jedziesz. A rozrząd , oleje, filtry wymienia się zaraz po kupnie, bez względu na to co gada poprzedni właściciel.

  78. ~Phil
    16 września 2014 o 09:49

    Drugie auto to można mieć pod warunkiem, że masz pierwsze służbowe, za które firma w 100% płaci i masz kaprys drugiego. Sam mam 2 auta, jedno służbowe za które mi firma płaci, drugie prywatne, sportowe do zabawy w weekendy i po pracy. Jak dostałem auto służbowe to nagle się okazało, że przysłowiowo nie mam co z pieniędzmi robić. Miesięcznie tankowałem za 700-1200PLN, do tego płyny, przeglądy, ubezpieczenia, opony, wyjazd na tor aby pojeździć i komplet nowych opon. Jak już się wyjeździłem to teraz 2 auto do niczego mi nie jest potrzebne.Zreszta obecnie w korkach jade tyle samo co metrem, gdybym nie miał służbowego auta to w życiu bym po tej zatłoczonej Warszawie nie jeździł autem.

  79. ~M
    16 września 2014 o 09:51

    Ja mam takie wyliczenie dla Alfy 155 2.0 TS (150 KM, benzyna), mialem ten samochod 9 lat, kupiony jako 3 latek (w 2000, ostatni rok produkcji 1997), calkowity koszt uzytkowania przez ten okres wyniosl 1140 PLN/miesiecznie (zakup 25 tys, paliwo, czesci, naprawy, ubezpieczenia) – prowadzilem plik – moge udostepnic jesli ktos by chcial, porownujac to z taksowkami w Krakowie i moim dojazdem do pracy – 13 km w jedna strone – wyszloby na dzisiejsze kwoty przy 22 dniach w miesiacu okolo 800 PLN, nie oplaca sie, bo w weekendy nie ma samochodu, a czasem sie przydaje, chociaz prawde mowiac wole jezdzic rowerem niz samochodem, a – gdyby ktos myslal, ze alfy sie psuja – nie psuja sie, olej wymienialem co 7-10 tys (taka praktyka) jesli chce sie miec samochod, ktory nigdy nie zawiedzie (mnie nie zawiodl), zawieszenie dosc delikatne – fakt – ale sa tacy ktorzy jezdza 80-100 tys na jednych wahaczach w alfie i nie narzekaja, ja wymienialem przy pierwszym objawie swiadczacym o tym, ze gumy sie zuzywaja (i bylo to roznie 20 tys, 30 tys, w zaleznosci od producenta wahaczy), a spalanie – od 6u do 11 litrow – w zasadzie ksiazkowo, dodatkowo – pod koniec uzytkowania przemalowalem go – odswiezenie, bo jednak polska sol drogowa robi swoje – wiec przy wymianie tylnych elementow blaszanych – calosc zostala pomalowana na nowy czerwony,:-) taka fanaberia, ale warto bylo, sprzedalem super tanio, bo ostatni rok samochod stal – teraz mam diesla firmowego – i nikomu nie polecam, jest tanio i solidnie, ale nie ma na czym oka zawiesic i jest to samochod do pracy, a nie do jezdzenia, bo jezdzenia sa inne samochody…

    • ~Phil
      16 września 2014 o 13:06

      Sorry, ale miałem Alfe 156 z 1999 roku. Kupiłem ją roczną. To co się działo z tym autem to głowa mała. Auto nie wyjeżdzało z serwisu bo co chwila coś się psuło.

  80. ~Anka
    16 września 2014 o 09:54

    Wybacz..ale jakos to co piszesz średnio do mnie przemawia. 15 zl za taksowke??? Ciekawe gdzie. Pozatym ok, samochod kosztuje, ale cos za cos. Chcesz miec prace, być mobilnym to jedno auto nie wystarczy, chocbys się nie wiem jak sprezal, staral. Maz jeździ do pracy autem, ja jezdze do pracy, nie jesteśmy niewolnikami. Teraz bez auta nie można nic zrobić. Gdybym nie miała swojego auta to bylabym bardzo uwiazana. Ok- rozumiem, sa ludzie którzy zyja bez auta i maja się calkiem niezle, ale ich ruchy sa bardzo ograniczone.

  81. 16 września 2014 o 09:54

    Prawda jest taka, jeżeli rodzina mieszka w mieście i zatrudnienie mają na miejscu to bez drugiego samochodu mogą się obejść.
    Brak drugiego samochodu może być uciążliwe w dwóch podstawowych przypadkach, kiedy mieszkają poza miastem, nawet na jego obrzeżach.
    Lub kiedy pracują poza miastem, w takich przypadkach drugi samochód jest nieodzowny a koszty utrzymania drugiego samochodu schodzą na dalszy plan.

  82. ~ktoś
    16 września 2014 o 09:56

    po 5 latach auto jest warte 50% to pierwszy błąd jak będzie wymieniał olej co 2 lata to zepsuje silnik i będzie warte mniej lub koszty będą wieksze, proponuję korzystać z tych z by nie mieć 2 aut w rodzinie ale ze względów ekonomicznych i elkologicznych a także dla dobra społeczności czy nie wkurzaja was korki i braak miejsca na parkingach po porstu trzeba pamiętać ze nie jesteśmy sami na świecie

  83. ~blurp!
    16 września 2014 o 09:57

    Niby wszystko się zgadza, czysta oszczędność. Wpis jednak jest mocno jednostronny, realia polskich rodzin są różnorodne i skomplikowane. Wystarczy wyobrazić sobie, że jest dójka dzieci z których jedno chodzi do szkoły podstawowej, drugie do przedszkola w dwóch różnych miejscach. Oboje trzeba tam dowieść. Korzystając z komunikacji zbiorowej to trwa, trzeba też pośeięcić czas odpowiednio wcześniej by dzieci rano obudzić, ubrać i wyjść nie spóźmiając się na autobus. Z jednym trzeba jechać w tą i spowrotem. Potem wsiadam w inny autobus żeby dojechać w końcu do pracy i trafiam na poranny szczyt, w korku jadę denerwując się, że znowu się spóźniam. Po pracy sytuacja powtarza się w odwrotnej kolejności, teraz przejmuję się, że nie zdążę do przedszkola. Uff w końcu docieram do domu padając ze zmęczenia. Mąż pracuje zupełnie w odwrotnym kierunku i tylko ja mogę jechać z dziećmi. Ani w moim przypadku (mam do pracy 15km) ani w przypadku męża (40km) nie wchodzi w grę rower, hulajnoga czy wrotki.

    • ~dex
      16 września 2014 o 10:39

      Heh, 15km – idealna odleglosc do jazdy na rowerze, czysta przyjemnosc i samo zdrowie, no chyba ze trzeba kozystac z ruchliwych ulic, to wtedy lipa ale w innym wypadku rower jest po prostu swietny na taka odleglosc.

  84. ~Haiko
    16 września 2014 o 09:58

    No cóż…
    Ogólnie się zgadzam z autorem. Zrobiłbym jednak trochę inaczej. Kupiłbym na dojazdy do pracy samochód za 2 tyś. Mały i nie koniecznie piękny. To bardzo obniża koszty. Szkoda, że w Polsce nie da się czasowo wyrejestrować auta. Taki system doskonale się sprawdza w Szwecji. Tam ludzie zamożni mają takie stare Saaby czy Volva i takimi jeżdżą zimą na ryby czy do pracy. Jak nie używają, nie płacą. Proste. Drugi samochód nie musi być śliczny. Ma być TYLKO środkiem do przemieszczania się z punktu A do punktu B.

    • ~SAABaryta
      16 września 2014 o 10:44

      Ja też argumentowałem w ten sposób żonie chociaż nie do końca dała się przekonać. Po Krakowie poruszam się MPK albo rowerem ( mieszkam w ścisłym centrum) ponieważ korki są takie, że szybciej dostanę się na miejsce nawet pieszo niż samochodem, pomijając czas stracony na szukanie miejsca parkingowego.
      W trasy i na zakupy wozi nas właśnie stary SAAB 😀

  85. ~Anka
    16 września 2014 o 10:00

    I jeszcze jedno.. prawda jest taka, ze każdy z nas ma rozne priorytety. Sa ludzie którym auto nie jest potrzebne, bo benzyna droga, bo za autostradę musza placic, bo ubezpieczenia, przeglądy itp. itd. ALE za to inwestują w super „wypasione” plazmy bądź tez inne gadżety, które np. dla mnie sa całkowicie zbędne. Cos za cos. Jedni wola wakacje nad drogim Baltykiem, inni wola czasem doplacic i leciec do Australii majac „podróż zycia” Ile osob tyle opinii.

  86. ~Miki
    16 września 2014 o 10:20

    To nie utrzymanie samochodu jest drogie… to my za mało w tym kraju zarabiamy..

  87. ~Harry
    16 września 2014 o 10:21

    Można zamiast eleganckiego futra zimową porą odziać się w kufajke, na nogi założyc walonki, najeść się salcesonu i kaszanki. I tak będzie najtaniej. Jakieś 30 lat temu byłem jedynym mieszkańcem swojej ulicy posiadającym dwa samochody osobowe (w tym jeden fabrycznie nowy zakupiony w USA pochodzący z wyższej półki na rynku amerykańskim). Było to zachowanie bardzo nieoszczędne. Zdawałem sobie sprawę że za ów amerykański wózek mógłbym wówczas kupić 3-4 mieszkania własnościowe o powierzchni po 60 m2 każde i mieć pewność, że mieszkanie nie rdzewieje, nikt nie może mi go ukraść, nie rozbije się na drzewie itp. Powiem nieskromnie: jeśli stać mnie na zrzucenie kufajki to ją zrzucam. Osoba która nie miała nigdy samochodu i mieszka w średniej wielkości mieście ( w Polsce) w którym pracuje z reguły nie odczuwa konieczności jego posiadania. Jeśli już z autem się zżyliśmy to jednodniowa jego nieobecność (np kontrola techniczna, wymiana płynów, klocków itp) powoduje że zastanawiamy się jak przeżyć ten dzień. W Polsce da się żyć bez auta (w warunkach miejskich) bowiem komunikacja publiczna (jakakolwiek by nie była) pozwala dotrzeć do pracy, sklepu, szkoły. W np. USA w istocie nie ma komunikacji publicznej (poza aglomeracjami, gdzie używanie auta jest naprawdę uciążliwe np. na niewielkim Manhattanie w ciągu dnia do 1,5 mln mieszkańców „dołącza” kolejne 5 mln pracujących w tej dzielnicy). Zatem „przeżycie” w warunkach USA bez samochodu jest niemożliwe. Z tej też przyczyny „zabranie prawa jazdy” w USA nie obejmuje zakazu dojeżdżania (ściśle wyznaczona trasą) do pracy, raz w tygodniu do kościoła (określonego w dokumencie zastępczym) oraz dwa razy w tygodniu do centrum handlowego, także zdefiniowanego w dokumencie zastępczym.

  88. ~Bartek
    16 września 2014 o 10:25

    No tak, jak chce się kupić auto za 20tys. i jeździć tylko na benzynie to rzeczywiście się nie opłaca. Ale można zrobić coś innego. Kupić auto za 2-3tys.zł z zainstalowaną instalacją gazową i opłaconym przynajmniej na pół roku ubezpieczeniem i przeglądem. Mi udało się kupić takie auto w marcu i mam je do tej pory; cena zakupu wyniosła 2200zł, a wszystkie naprawy zamknęły się w kwocie 900zł. Auto miało ubezpieczenie i przegląd na prawie 12 miesięcy (więc jeszcze pół roku mam spokój), dwa komplety opon, sprawną klimatyzację, rozrząd na łańcuchu (Nissan Primera), duży bagażnik i wystarczająco dużo miejsca dla czterech dorosłych osób. Koszt przejechania 100km to tylko 25zł. A jak auto się popsuje tak bardzo, że nie będzie opłacało się go naprawiać (miałem już Nissana i wiem, że mój obecny może jeszcze dużo km zrobić), to na złomie dostanę za nie 600-700zł (sprzedaż na części da jeszcze większą kwotę). Więc nie koniecznie auto musi przegrywać z taksówkami+rowerem+komunikacją miejską 😉 Zwłaszcza, że ubezpieczenie na miesiąc wyniesie mnie tylko 30zł (pełne zniżki). Szczerze polecam!

    • ~grabki
      16 września 2014 o 11:18

      Dokładnie tak. Koleś wyjechał tu z jakimś koszmarnie drogim wehikułem, wcale nie takim niezawodnym i w dodatku drogim w naprawach. 20 tys za dziesięcioletnie auto? No chyba ktoś ma nierówno pod kopułką. Musiałby mnie potrącić autobus, przejechać taxi i jeszcze walnąć rower żeby strzelić sobie takiego samobója.

  89. ~Sen21
    16 września 2014 o 10:41

    Jakiś czas temu przesiadłem się z autobusu na własny samochód w codziennym dojeżdżaniu do pracy. I fakt stanie w korkach mnie wnerwia, ceny paliwa niszczą mój portfel oraz dzielenie drogi z ludźmi którzy nie powinni prowadzić nawet taczek irytuje. Ale nigdy więcej publicznej komunikacji, nigdy więcej porannego tłoku, rozdartych dzieciaków, śmierdzących meneli, emerytów z wózkami na zakupy oraz braku klimatyzacji przy +35. I mimo że bilet miesięczny wyszedł by mnie taniej niż korzystanie z własnego samochodu to gdyby nie to psychicznie bym nie wytrzymał mordęgi jaka jest codzienne korzystanie z usług miejskiego przedsiębiorstwa komunikacyjnego.

  90. ~Piotr
    16 września 2014 o 10:43

    Wyliczeń nie kwestionuje choć 100 PLN na oleje do grube niedoszacowanie.
    Jedno co mnie drażni to dodawanie utraty wartości auta do obliczeń, tak sa to stracone pieniądze. Zakup każdego sprzętu od samochodu zaczynajac na mikserze kończąc jest obarczony stratą.
    Mineły czasy gdy auto odebrane z polmozbytu można było na pniu sprzedać za dwa razy tyle ile sie zapłaciło. Idąc tym tokiem by kupić nowe auto trzeba mieć IQ poniżej 90.
    Jakbyś nie liczył taniej zawsze wyjdzie ZKM,SKM ,rower lub tradycyjnie z buta. Pozostaje tylko kwestia czasu, wygody oraz w naszych krajowych realiach zasobnosci portfela. Osobiście posiadam dwa auta jedno małżonki dojazdy do pracy rozwożenie dzieciaków do szkoły zakupy. moje rezerwowe gdyby pierwsze padło, gdy nie mam z kim zabrać się do pracy, czy muszę coś załatwić po godzinach koszty utrzymania są znaczne jednak bez aut było by cieżko. Do pracy mam 35 km podróż komunikacją zajmuje od 1,5 do 2,0 h w 1 stronę . Wychodziłbym o 6 wracał o 18. Moje ładniejsze pół ma do pracy tylko 20 km w 1 strone ale czas dojazdu komunikacją podobny do tego transportowanie latorośli zakupy itp.Oczywiście dało by radę. Posiadania samochodu 1 czy też 2 rozważa się na podstawie innych kryteriów, nie czy się opłaca ale czy mamy konieczność jego posiadania, czy nas na to stać w przypadku dodatkowego pojazdu bo pod względem opłacalności odpowiedź jest tylko jedna nie opłaca się.

  91. ~Gąsiorek
    16 września 2014 o 11:05

    Wszystko ładnie i pięknie dopóki nie weźmie się pod uwagę faktu, iż ogromna ilość ludzi nie mieszka w Warszawie gdzie komunikacja miejska i podmiejska jako tako ale sprawnie funkcjonuje. Z kolei duża ilość nie-warszawiaków z innych miast (piszę na podstawie Wrocławia) mieszka w miejscowościach ościennych. Aby dojechać do pracy nie mogą często liczyć na komunikację miejską. Fakt – mogliby teoretycznie dojechać do granic miasta i dalej korzystać z komunikacji miejskiej ale… trzeba by miejsca na pozostawienie pojazdu – a takich nie ma. Pomijam fakt że we Wrocławiu autobusy i na wielu odcinkach – tramwaje – stoją w korkach razem z autami osobowymi, co sprawia że korzystanie z nich jako „oszczędzacza czasu” mija się z celem. Podsumowując – w miastach komunikacyjnie niecywilizowanych auto jest wręcz koniecznością a nie wygodą. Dla mnie osobiście – nawet 500 zł na samochód jest warte swojej ceny. Wygoda kosztuje – ale przynajmniej jest mi wygodnie.

    P.S. Nie wypowiadam się w kwestii kosztów biletów komunikacji bo zbytnio zależy od ilości członków rodziny – z tego co niedawno liczyłem dla mojej rodziny auto nadal jest tańsze niż wykupienie dla wszystkich biletów.

  92. ~papierzyna@wp.pl
    16 września 2014 o 11:05

    A wziął Pan pod uwagę do swoich obliczeń koszty komunikacji zbiorowej które Pan ponosi płacąc podatki?

  93. ~Antek
    16 września 2014 o 11:15

    Komunikacja zawsze wyjdzie nas złotówkowo taniej. Kupujesz bilet miesięczny i już. Jednak życie to nie tylko złotówki. To też czas i wygoda. Jeśli dojazd komunikacją zajmuje ci godzinę z kilkunastominutowym oczekiwaniem na przesiadkę lub drżysz czy autobus się nie spóźni przez co ucieknie ci ten na który musisz się przesiąść to zaczynasz się zastanawiać czy ten dyskomfort nie jest przypadkiem więcej wart niż ta stówa miesięcznie a często mniej bo posiadanie samochodu gdy ma się dzieci i ich dziadków za miastem jest rozsądne. Pewnie, że jak ktoś mieszka w okolicy przystanku komunikacji miejskiej z którego dostanie się w najczęściej odwiedzane miejsca bezpośrednio to posiadanie samochodu jest zbędne i nie trzeba robić skomplikowanych wyliczeń.

    • ~katya22
      16 września 2014 o 11:52

      A korki, w których stoisz jadąc własnym autem. Mnie czasowo bardziej się opłaca komunikacją. pozdrawiam

      • ~Eva
        16 września 2014 o 12:51

        Ja, jakbym nie spróbowała, szybciej zawsze jestem samochodem z 2 -3 krotnie, nawet z korkami. No ale Ty pewnie z Wawy, gdzie komunikacja jakoś działa sensownie. U mnie komunikacja też stoi w korkach…

        • ~Phil
          16 września 2014 o 13:16

          Też jestem z Wawy i dojeżdzałem komunikacją miejska do pracy. Niedawno otworzyli nam obdownice Warszawy, wiec miasto troche sie rozladowalo. Fakt. W zime, nie warto nawet wsiadac do auta, bo moj rekord to 3.5h 13km jechałem, fakt, ze środkami transportu miejskiego jade równo 60min – no chyba, że autobus/tramwaj nie przyjedzie z jakichś przyczyn. 60min zawsze o każdej porze dnia i porze roku. Autem jade od 35min do 60min – poza zimą gdzie ten okres jest istnie losowy. Jednak jak widzę tych ludzi w tramwaju, metrze itp, to mi się odechciewa. Zawsze wokół mnie znajdzie się ktoś kto śmierdzi, albo jakiś pijak, brudny niedomyty, albo ktoś kto do siebie gada, albo ktoś kto wygląda jakby dopiero co wyszedł z pierdla. Dla mnie to przeżycie tak dramatyczne, że wole jeździć autem….

      • ~Czarek
        16 września 2014 o 13:08

        Jak mieszkasz i pracujesz przy wejściu do metra to masz rację, w każdym innym przypadku przegrywasz 😛

  94. ~jw
    16 września 2014 o 11:28

    Zgadzam się w 100% ze wszystkimi przedmówcami, którzy sugerują ci w twojej filozofii życiowej wpieprzać chleb i popijać wodą. Przecież to taniej prawda? A gdzie przyjemność z posiadania swoich czterech kółek, to też przeliczasz na pieniążki? Wszystko w życiu kosztuje. U mnie w rodzince 2+3 są 4 samochody i skuter bo najmłodsza jeszcze nie dorosła do prawa jazdy. A skuterek na niedalekie (do 30km) dojazdy do pracy polecam. Koszty utrzymania to mniej niż połowa kosztów utrzymania oszczędnego autka miejskiego. Zakup 3tys., pali 2,5l/100km, serwis to jakieś 200-300zł rocznie. Pozdrawiam.

  95. 16 września 2014 o 11:33

    Głupoty pisze aż żal czytać. Ludzie wychodzą z domu czasem po pracy wiec chyba autem wygodniej a nie rowerem czy autobusem pol życia bym spędził na tych przystankach chyba. We się za jakas robotę bo ci odwala

  96. ~Poznańczyk
    16 września 2014 o 11:44

    Swego czasu w moim mieście wprowadzono tygodniową promocję komunikacji miejskiej. Aby zachęcić kierowców do pozostawienia samochodu w garażu dano im darmowe przejazdy za okazaniem dowodu rejestracyjnego. Pomyślałem: warto spróbować. Następnie wszedłem w internetowy rozkład jazdy, wpisałem przewidziany przystanek początkowy i końcowy. Godzinę, o której muszę być u celu i zobaczywszy wynik odłożyłem pomysł. Samochodem wyjeżdżam z domu 20 minut przed rozpoczęciem pracy. Komunikacją miejską musiałbym wyjechać o 57 minut wcześniej (godzinę i 17 minut przed rozpoczęciem pracy).

  97. ~hgeyi
    16 września 2014 o 12:05

    skreslamy ac
    cena max 3000 z gazem
    i od znajomych rodziny

    zwyczajnie nie umiesz liczyc
    i oszczedzac

  98. ~maker
    16 września 2014 o 12:12

    No tak, wszystko fajnie, tylko po pierwsze można posiadać auto bez AC, a to już spora oszczędność bo jakieś 700 zł rocznie. Po drugie rower może i jest fajny w lecie, ale zimą to raczej kiepska opcja. Zresztą ja sam próbowałem skorzystać z takiego rozwiązania… Kupiłem rower za 400 zł i przez 2 miesiące dojeżdżałem do pracy. Na początku trzeciego miesiąca szef zawezwał mnie do siebie i powiedział że przychodzę do pracy upocony jak zwierzak i ma się to natychmiast zmienić. Fakt, do przejechania miałem spory kawałek i to głównie pod górę, więc jedyne co mogłem zrobić to wstawić rower do piwnicy. W efekcie ten rower kosztował mnie tyle samo ile wydałbym na utrzymanie auta. A komunikacją miejską nie wszędzie się dojedzie… w moim przypadku droga od i do przystanków jest niewiele krótsza niż jakbym na piechotę zasuwał z domu do pracy.

  99. ~Eva
    16 września 2014 o 12:31

    Ech. Ja miałam auto w przeglądzie, dojazd do domu zajął mi 1,5 godziny, ta sama trasa samochodem 20 minut. Trójmiasto ( w Warszawie to inaczej wygląda, tutaj tramwaje co 15 minut, w Sopocie autobusy co 25, jak się spóźnisz, to masz w plecy), 3 przesiadki, a jak nie przesiadki (bo ostatnie z 3 połączeń zwiało) to i tak per pedes 25 minut… Na paliwo wydaję miesięcznie 120 zł – tyle co tu za miesięczny a dojadę wszędzie, a nie że na skm muszę osobno płacić, bo oszczędny samochód jest. OC – 550 rocznie, olej co dwa lata, bo dużo nie jeżdżę. Poza tym nic bo perfect samochodzik. (Teraz 5 letni kupiony za pół ceny od pracodawcy po roku użytkowania). Ale i tak. Przez komunikację tutaj – bardzo słabą – (np. do mojej księgowej chyba bym nie dojechała, nie dość że nic tam nie jeździ, dwie przesiadki z domu, to na miejscu pół godziny gdzieś) – czuję się bardzo zniechęcona. A że dodatkowo ta komunikacja rzadko jeździ, to tłok taki i smród, że tym bardziej się odechciewa. Jak muszę zostawić samochód, to komunikacja kojarzy się z przesiadkami, czekaniem w nieskończoność i tłokiem… Bardzo zachęcające. I ile bym w czasie tego podróżowania zarobiła to osobna sprawa – czas też kosztuje… Gdzie się da w lato jeżdżę rowerem, ale też się nie wszędzie da, bo Schwarzeneggerem nie jestem i na Morenę nie dam rady. A jesienią w deszczu i zimą w błocie pośniegowym ( bo nie odśnieżają ścieżek rowerowych) też słaba opcja. Także trochę ten scenariusz z dupy Pan zarysował…

  100. ~Mateusz
    16 września 2014 o 12:51

    nooo, zamiast soków można pić wodę z kranu, zdrowsza i dużo tańsza. TV naziemną, cyfrową oglądać zamiast kablówkę czy satelitarną – za darmo i też niewiele do oglądania. Do fryzjera też nie trzeba chodzić, wystarczy maszynka za 30 zł i rocznie z 200 zł w kieszeni……. Tylko czy w życiu chodzi o to żeby było taniej, czy tak jak nam się podoba ? A że to kosztuje, no cóż. Stanie na przystanku też kosztuje: cieplejsza kurtka, cieplejsze buty, czasami ktoś w autobusie okradnie, jakiś autobus ochlapie spodenki czy sukienkę, a na nieposypanym chodniczku złamiemy nogę, albo współpasażer „nakicha” nam grypką, lub jakimś szczepem bakterii…..Same oszczędności.

  101. 16 września 2014 o 12:55

    Panie Premierze, jak żyć?

  102. ~Czarek
    16 września 2014 o 12:56

    Nie ważne jakie koszta, liczy się wygoda, komfort, swoboda, mobilność, bezpieczeństwo i przede wszystkim OSZCZĘDNOŚĆ CZASU. Te kwestie są bezcenne. Nie można ich przeliczać na kasę.
    Piszesz, że koszta utrzymania auta w Polsce są wysokie? Mieszkam w Edmonton, w Kanadzie, i: OC – $1800 rocznie, olej 3x w roku (myślałem, że źle przeczytałem, że uwzględniasz raz na dwa lata…) po około $150 jedna zmiana, total $400, średnio 2 zdjęcia z fotoradaru rocznie za 10km/h over po $100 każdy, opony ze zmianą (jeżdżę tylko na zimówkach) $1200 raz na dwa lata – opony nowe nie z demobilu bo dbamy o auto, czyli $600 na rok. Parkomaty sporadycznie $120 na rok. Total $3120 rocznie, czyli $260 na miesiąc nie licząc benzyny. Benzyna raz na tydzień za $60 czyli dokładnie drugie tyle. Total $520 na miesiąc utrzymanie auta + klocki hamulcowe + myjnia + inne. Stanowi to AŻ 20% moich zarobków. Mogę kupić bilet miesięczny na komunikację miejską za mniej niż $100 na miesiąc (ba, mogę nawet skserować za dolara jak inni robią). I NIGDY, PRZENIGDY nie odstawię samochodu, nawet jeśli koszta miałyby być dwukrotnie wyższe.
    Czytając artykuł odniosłem wrażenie, że nigdy nie posiadałeś auta i mieszkasz na wsi gdzie do sklepu masz przez ulicę a do pracy idziesz na pole. Sorry, ale totalne bzdury.

    • ~moniak53
      16 września 2014 o 13:30

      Moje podejscie jest zupelnie odwrotne niz Pana Czarka z Edmonton. Przez 30 lat jezdzilem samochodem, w Gdansku i w Sztokholmie (mieszkam w dwoch miejscach).
      Kiedy przeprowadzilem sie do miasta (w Sztokholmie) auto powoli zaczelo sie stawac utrapieniem. Korzystalem coraz rzadziej, bo okazywalo sie zbyt czesto ze dojaz na rowerze, badz komunikacja miejska, jest znacznie wygodniejszy, no i tanszy. Przez trzy lata przyzwyczajalem sie do mysli zeby samochod sprzedac. Nie bylo to latwe, kiedy trzydziesci lat nabralo sie nawyku i bylo sie przyzwyczajonym ze auto stoi pod domem. W mojej sytuacji doszly problemy z parkowaniem w miescie, oplaty za parkowanie, mandaty, bo tez sie zdarzaly.
      Zyje od piecu lat bez samochodu i przez dzien nie odczulem jego braku. Zarowno w Sztokholmie jak i w Gdansku poruszam sie na rozwerze, kolejka i autobusami. Dla mnie, poza samymi kosztami, samochod stal sie przezytkiem. Moze dla innych to brzmiec jak herezja, ale ja stwierdzilem, ze w moim przypadku, sumujac wszystkie korzysci i minusy, bycie bez samochodu ma wiecej zalet.
      Wiem, ze w Kanadzie i wielu innych krajach poza Europa, komunikacja miejska jest bardzo ograniczona i nie wygodna do codziennego uzytku. W Polsce, Szwecji i pozotalej Europie jest jednak zupelnie inaczej.

      • ~Czarek
        16 września 2014 o 13:45

        Komunikacja miejska nie jest mocno ograniczona u mnie, rzekłbym, że podobna do Szczecińskiej, a nawet lepsza. Autobusy potrafią jeździć dosłownie co kilka minut. Inna sprawa jak ma się do przebycia 2km w jedną stronę lub 20km albo więcej, bo wówczas może stać się to mocno uciążliwe. Pomijam też kwestię godzin w jakich się pracuje, jeśli typowo biurowa opcja 8-16 czy 9-17, to komunikacja autobusami jest możliwa, co innego w przypadku 16-24 gdzie może być kłopot z powrotem. Inną kwestią jest, że w Edmonton zimą potrafi być zimno, jak w styczniu w tym roku było -37 + czynniki chłodzące wiatru to wychodzi koło -50… W tym przypadku życzę powodzenia z usług komunikacji, zwłaszcza czekania na przystanku i dojścia do niego… Jeśli można zdalnie uruchomić auto 10-15min wcześniej by się nagrzało…

    • ~czyżby
      16 września 2014 o 13:34

      Oszczędności czasu? Pod koniec lat osiemdziesiątych ub. wieku w Los Angeles zrobiono eksperyment. Dwie osoby miały dojechać do miejsca pracy od mieszkania na peryferiach do pracy w centrum. Jedna samochodem, druga rowerem. Zaczęli równocześnie. Oczywiście na początku zmotoryzowany odstawił rowerzystę daleko od siebie. Ale, w miarę zbliżania się do centrum przewaga malała. Kierowca stał na światłach, ograniczenia ruchu (tu zakaz skrętu w tę stronę, co trzeba na przykład). Rowerzysta jechał, a mógł skrócić sobie drogę przejeżdżając miejscami, gdzie samochód fizycznie nie przejedzie (jakieś przejścia między budynkami i temu podobne). Rowerzysta dojechał do pracy szybciej. Od tego czasu minęło jakieś 30 lat. Przecież samochodów w mieście przybyło, ale dróg już nie. To nie tak. I nie jest przypadkiem, że są miasta w Europie, gdzie opłaca się wprowadzić DARMOWĄ komunikację publiczną, ale nie wpuszczać aut do centrum miast. Zresztą, efekt jest widoczny już i u nas. Centra dużych miast są de facto zablokowane, zaparkować gdzieś tam graniczy nieraz z cudem. Rozwiązania proponowano różne: np. kilku sąsiadów dojeżdża jednym autem do pracy. Może zadziałać, jak pracują w tej samej firmie, jeszcze w tym samym dziale. Jak w różnych firmach, a nawet działach, to się może tak zdarzyć, że będzie jak przyjechać, ale już nie będzie jak wrócić (ktoś musiał zostać dłużej z jakichś przyczyn). Nasze miasta powstawały w czasach, gdy samochód albo był luksusem, albo nawet, jak nie, to było ich względnie mało. Teraz jest ich coraz więcej, a pojemność miasta się nie zwiększa.

      • ~Czarek
        16 września 2014 o 14:04

        Jeśli weźmiemy pod uwagę typowo biurową opcję, że pracujemy w centrum w godzinach między 7 a 17 i miasto jest w ciepłym klimacie tak jak Los Angeles to rower będzie szybszy, tylko w pracy musimy mieć prysznic i szafkę z nowymi ciuchami 🙂 Inna kwestia, że po pobycie w LA przestałem kompletnie narzekać na warszawskie korki… (autostrada po 6 pasów w każdą stronę i średnia prędkość 2km/h…)

        • 6 marca 2015 o 23:43

          po relaskowej przejadzce 5 km do pracy jest potrzebny prysznic, chyba jak sie ma nadwagę

  103. 16 września 2014 o 13:14

    Zgadzam się z Czarkiem. Oszczędność czasu jest dużo ważniejsza. W Polsce auto jest tanie w utrzymaniu. W takiej UK jest to już większy wydatek, nawet w stosunku do zarobków.

  104. ~wk
    16 września 2014 o 14:02

    Wszystko ladnie i pieknie jak jezdzimy tylko do pracy po miescie i na zakupy.a jak chce sie gdzies dalej jechac i nie tracic czasu?pksem lub pkp?haha.albo na weekend za miasto z torbami?od tego sa auta.do pracy to skuterem mozna jezdzic…

    • 6 marca 2015 o 23:35

      hahaha wiesniaki jadą na weekend z torbami bo ta wiozą mieso ma grila, ja natomiast jadę na wekend do spa z mała torba turystyczną, biore tylko gacie skarpety i jakis podkoszulek, wiecej mi nie trzeba

  105. ~maczb
    16 września 2014 o 14:15

    Można się zgodzić i nie jak prezydent Wałęsa jestem za a nawet przeciw.
    Wszystko zależy gdzie się mieszka i jaką ma się rodzinę, W moim przypadku dzieci 8 i 10 lat, odległość do szkoły 10 km na treningi dzieci 8 km, do pracy 20 km (dojazd do pracy autem średni czas wraz z podwózką dzieci do szkoły to 30min). Transport podmiejski raz na godzinę jedzie na pętle miejską i później przesiadka (ten autobus jedzie tam 45 min bo jeździ po całej okolicy) ja autem dojadę na ta pętle w 8 min :).
    Więc w moim przypadku totalnie odpada: dziecko raz wracało z treningu komunikacją miejską trwało to ponad półtorej godziny, mi zajmuje to wraz z wyjazdem z domu max 20 min.
    Do tego niestety brak ścieżek rowerowych.
    A więc wiele zależy od miejsca i warunków egzystowania

    Pozdrawiam

  106. ~Realistka
    16 września 2014 o 14:26

    Witaj,
    Nie wiem w jakim mieście żyjesz, ale przejazd taksówką za NIE WIĘCEJ niż 15 zł? Przejazd autobusem ZA DARMO na krótkich dystansach? Chyba się przeprowadzę do Twojej miejscowości, bo tu gdzie mieszkam, za 15 zł to przejadę taksówką max 3km (pamiętajmy o opłacie początkowej +/- 8zł), do pracy mam 10km – wyniosłoby mnie to 30-40zł.. Nawet za przejazd autobusem o 1 przystanek musisz skasować bilet, gdzie ulgowy kosztuje 1,50zł, normalny 2x więcej, czyli 3,00zł. Kupić rower? Jak wiele jest słonecznych dni, bez deszczu i z odpowiednią temperaturą, aby można było spokojnie pojechać i WRÓCIĆ do domu nie łapiąc przy tym zapalenia płuc?
    Trójmiasto pozdrawia

    • 6 marca 2015 o 23:30

      Chyba trochę przesadza, nikogo nie namawiam na jazdę w zimę jeśli tego niechce, ale w pozostałych letnio wiosenno jesiennych miesiącach naprawdę na palcach jednej ręki mogłem policzyć dni kiedy padał deszcz i byłem zmuszony jechać ziorkobusem. Oczywiscie parę razy wracalem tez z pracy kiedy padal deszcz, mam pare km wiec nie jakis wielki dystans, i co troche miałem mokre mogawki spodni, ale to chyba normalne bo deszcz w koncu, ale co, żyje, nie mialem zapalenia pluc, nawet sie nie przeziebilem. Jezdzilem do pracy nawet zimę, przy mrozach, slyszałem że ludzie chorują, że jakieś wirusy panujal, tylko się dziwiłem gdzie, bo ja na rowerku i nawet bez kaszelku. Ale prawda jest taka że kto ma wielki tylek, pali papierosy i piierdzi t zawsze znajdzie 10000000000 agumentów byle tylko niechać rowerem

  107. ~krakowiak
    16 września 2014 o 14:27

    Kraków jest bardzo ciężki do jazdy samochodem szybciej przemieszcz się człowiek komunikacją zbiorową (wydzielone pasy ruchu) lub rowerem, motorem a czasem pieszo – zwłaszcza w centrum
    Wnioski autora są bardzo trafne a to że w innych miastach wygląda to inaczej to inna sprawa.
    Słyszałem kiedyś że Kraków ma najlepszą komunikjację miejską w europie – nie sprawdzałęm ale coś w tym jest

  108. 16 września 2014 o 14:35

    A JA SIEDZĘ SE W CHAŁUPIE I MAM WSZYSTKO W DUPIE.
    ZIMNY BROWAR SOBIE PIJĘ I TAK SOBIE DOBRZE ŻYJĘ.
    I NIE JEŻDŻĘ ROWERAMI LECZ DOBRYMI TAKSÓWKAMI
    ZAMIAST PALIWO KUPUJĘ PÓŁLITROWE SZKLIWO
    KOLO MNIE LEŻY MŁODA SUPER LASKA
    MI JĘZYCZKIEM WACKA TRZASKA!
    jan malinowski

  109. 16 września 2014 o 15:04

    Świetnie napisany tekst, dużo ważnych i celowych informacji, z których warto skorzystać. Może gdybym przeczytała kilka miesięcy wstecz to nie kupiłabym – jako drugiego w rodzinie – auta. Jednak mam niezaprzeczalną wygodę, że chyba jednak nie. Mam zdecydowanie więcej czasu, jestem bardziej mobilna i przez to mogę trochę więcej zarobić i nigdzie nie spóźniać się pomimo warszawskich korków. Korki nie są tak straszne, wszystko zależy gdzie w Warszawie poruszamy się – zdecydowanie mogę unikać ścisłego centrum Warszawy. Firmy, z którymi współpracuję są – na szczęście – poza Centrum. Poza tym nie trzeba pchać się na główne ulice, świetnie i szybciej można dojechać do celu małymi uliczkami. Najlepiej jednak mieć większość pracy przy komputerze i pracować zdalnie, a jechać kiedy to jest niezbędne. Pozdrawiam i zapraszam na moją stronę: http://www.mozgojazda.wordpress.com

  110. ~Romek
    16 września 2014 o 18:02

    Jak kogos nie stac na auto to niech nie kupuje. I tyle. A ja bede sobie po bulki jezdzil autem 300m.

  111. ~Proszku
    17 września 2014 o 08:22

    Witam,
    Mieszkam w okolicy Krakowa. Jeżdżenia do pracy MPK sobie nie wyobrażam. W samym Krakowie ok, ale z miejscowości obok autobusy kursują już o dziwnych godzinach. O weekendach nie wspominam. Do centrum Krakowa mam ok 15 km, koszt taksówki to jakieś 80zl – odpada. Rodzina 3 osobowa, ja i rodzice. Do niedawna mieliśmy 4 samochody – każdy auto na codzień, plus ja jedno hobbystyczne nabweekendy, dodatkowo mam jesZcze auto służbowe. Zarabiam sporo poniżej średniej krajowej, miesięcznie robię ok 2 tys km i z utrzymaniem auta nie mam problemów. Hobbystycznego musiałem sie pozbyć – było najstarsze, w zakupie najtańsze, ale spalanie było wysokie, części rownież, o oponach nie wspomnę. Ale przez cały okres użytkowania zdawałem sobie jasno sprawę z tego ze to auto z przeznaczeniem do sportu i mające dawać tylko przyjemność z jazdy. Z resztą tak wlasnie traktuje jazdę każdym samochodem. Pozdrawiam

    • ~Dominik
      17 września 2014 o 11:13

      A dlaczego sobie nie wyobrażasz jazdy MPK? Ja dojeżdżam choć mam samochód. Chciałbym tylko, by władze mojej gminy uczciwie wywiązywały się ze swojego obowiązku organizacji publicznego transportu – zarówno mi, jak i wielu innym byłoby wtedy łatwiej.

      • ~Proszku
        17 września 2014 o 15:38

        Przez moją miejscowość przejeżdżają autobusy trzech linii, z tym ze każda jedzie w to samo miejsce Krakowa i wszystkie jadą o tej samej porze. Niestety jest ona taka ze chcąc zdążyć na 7, musiał bym jechac o 5. Mając rownież nienormowany czas pracy, powrót jest utrudniony. Studiuję w weekendy, a w tedy rozkład jest jeszcze bardziej zwariowany

        • ~Dominik
          18 września 2014 o 18:37

          Naciskać na gminę – nic innego nie zostaje

  112. ~Alex
    17 września 2014 o 18:36

    Ja jeżdżę smartem w cdi, nowy model. Spalanie 3,5-4l/100km ropy. OC kosztuje mnie 138zl rocznie. Mam klime, automatyczna skrzynie biegów lub ręczna w łopatkach przy kierownicy, jednymi słowy full opcja. Mieszkam w Warszawie. Jeśli jest ładna pogoda to poruszam się rowerem z dolafowaniem elektrycznym – jeszcze lepsza frajda z jazdy niż autem,90km zasięgu, prędkość maksymalna 65km/h. Spod świateł ruszam 1 😉

  113. ~husky
    22 września 2015 o 14:26

    Niestety ale nie bardzo się zgadzam. Mieszkam w Częstochowie, niby mniejszej dużo od Krakowa, ale jeżdżenie komunikacją czy rowerem ? Wątpliwe. Taksówka z jednego końca miasta na drugi kosztuje ok 38 zł. za 100 zł są 3 kursy max.
    Nawet moi rodzice mieszkają 11 km ode mnie i przeprawa od nich rowerem, to kompletna lipa (bardzo niebezpieczne przelotowe arterie miasta), a komunikacją miejską z czasami oczekiwania na przystankach zabiera mi to ok godzinę do półtorej ! Kompletna bzdura.
    Pracuję 25 km pod Częstochową, rowerem to bym tam zajechał za wieczność (olbrzymie wzniesienia po drodze – w końcu Jura Krakowsko – Częstochowska…., Taksówka kosztowała by chyba ze 100we, a samochodem jadę ok 20 minut. Komunikacja publiczna….wogóle tam nie kursuje ! Jakieś 2 PKSy na dobe w dziwnych porach.
    W Polsce jest kiepska komunikacja publiczna i niskie zarobki (na taxi np…) dlatego wszyscy jeżdżą tu samochodami (czasem w rodzinie są 4) i tak to wygląda.
    Ja osobiście na ciepłe dni mam jeszcze skuter 125 ccm, więc czasem nie stoję w korkach tylko sobie jadę…spalając 2,5 litra na setke…. polecam

  114. 22 września 2015 o 18:30

    Do wiekszej świadomości posiadania auta dopiero dojdziemy. Jak w Danii. Zobaczcie w google earths miasta duńskie (street view) jakie tam auta są – małe, małolitrazowe. Wiem, Dania, wysokie podatki itp. Powoli, jak przejdziemy z dzikiego kapitalizmu, jak wszystkie pokolenia bedą już urodzone w wolnym rynku – przyjdzie inny styl życia i posiadania. Ale na to trzeba jeszcze troche poczekać, drodzy posiadacze aut !!!

  115. ~Marcin
    23 listopada 2016 o 14:03

    Nie zgodzę się z tym do końca. Po co kupować auto za 20 tys do drobnym dojazdów jako drugie auto w rodzinie i po co ma być to auto takie duże typu astra, nie lepiej rozejrzeć się za czymś małym z segmentu A – bardziej zadbane auta i nieco tańsze w zakupie no i oczywiście części dużo tańsze do nich, opony mniejszy rozmiar liczniki raczej nie kręcone. Zawsze mieliśmy jedno auto w rodzinie ale dwa lata temu z racji że prowadze firme i dużo jeźdze a żona sporadycznie potrzebuje samochodu czesto jak mnie nie ma kupiliśmy zadbanego daewoo matiz za 2,5 tys zł z małym i pewnym przebiegiem 60 tys km. I wiecie co? koszty poza zakupem i paliwem praktycznie żadne ubezpieczenie niskie bo i wielkość silnika mała zaledwie 796 cm2, opony całoroczne więc odpada wymiana, z kosztów eksploatacyjnych do tej pory tylko rozrząd za 355 zł (tak to tylko matiz nie BMW) i zabezpieczenie progów przed rdzą samodzielnie więc tylko koszty prądu i materiałów. Myślałem żeby ograniczyć koszty na paliwo zakładając instalacje lpg (w moim pierwszym aucie mam lpg a zaoszczędzone pieniądze wydam za pare lat na jego wymiane gdy uznam że jest już zbyt wyeksploatowany) ale przy przebiegach 5 tys km rocznie i i w miarę niskim spalaniu uznałem że nie ma to sensu. Nie liczyłem ile wychodzi nas miesięcznie utrzymanie matiza ale jedno jest pewne – za symboliczną kwote ja mam święty spokój a żona jest niezależna no i dzieci w środku zimy nie muszą 2 km wracać po ciemku ze szkoły

  116. 29 listopada 2016 o 04:30

    niepowlekanie

  117. 7 marca 2017 o 13:45

    Słowa uznania dla autora, masz talent:)

  118. 16 września 2017 o 01:51

    hehe dobre

  119. 16 września 2017 o 15:35

    czytałem z zapartym tchem

Skomentuj ~Ola Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *